Skok w zagładę
Götterdämmerung, czyli o godach i rozkoszy, o łzach i boleści
Nadszedł czas zmierzchu bogów, czas rozwiązań. Okrucieństwo, brutalność oraz dramaty, które rozegrały się w poprzednich tomach, były efektem zakulisowego konfliktu dwóch najpotężniejszych ludzi w całym kosmosie – Holta Fasnera, bezwzględnego właściciela Zjednoczonych Kompanii Górniczych marzącego o nieśmiertelności i niepodzielnej władzy nad naszą cywilizacją, oraz Wardena Diosa, szefa policji ZKG, który postanowił odkupić swe czyny w służbie Fasnera i doprowadzić do upadku satrapy za wszelką cenę. Na szali postawione zostają nie tylko ludzka godność i życie, ale i przetrwanie Ziemian. Do błękitnej planety zbliża się bowiem okręt bojowy Amnioni.
Skoki to cykl przepełniony zwrotami akcji i szaleńczym tempem; cykl o epickim rozmachu, w którym bohaterowie doprowadzani byli do granic wytrzymałości i je przekraczali. Wydawać by się więc mogło, że jego zwieńczenie rozwinie te elementy. Tak jednak nie jest i ma to swoje uzasadnienie: konflikt pomiędzy Fasnerem a Diosem zajmował dotychczas niewielką liczbę stron, lecz to on leży u podstaw fabuły, a dramatyczne wydarzenia zmierzają ku jego rozstrzygnięciu. W Skoku w zagładę wiele miejsca poświęcono przedstawieniu działań politycznych i wywiadowczych współpracowników szefa PZKG. Nie należy jednak obawiać się nudy – odpowiednie napięcie jest gwarantowane przez okręt bojowy Spokojne horyzonty, mogący zniszczyć nie tylko siedzibę Policji, ale i unicestwić rząd, który ma właśnie obradować nad dalszymi losami Diosa.
O ile we wcześniejszych tomach Donaldson kreował postacie Morny, Angusa czy Daviesa za pomocą bólu, samozagłady i cierpienia, to teraz w pewien sposób uwolnił swoje dzieła. Losy ludzkości zależą w dużej mierze od tego, jak garstka osób, którym wyrządzono niewyobrażalne krzywdy, a jednocześnie zdolnych do podobnych okrucieństw, poradzi sobie ze swoimi słabościami i chęcią zemsty. W tej części wyraźniej dostrzegamy także ludzką stronę Wardena Diosa, dotąd zdającego się być przywódcą niewzruszonym. Niektóre z przeobrażeń zachodzących w bohaterach początkowo mogą wydawać się nieprawdopodobne, a czytelnik zapewne nieraz pomyśli "zwykły człowiek by tego nie wytrzymał". Donaldson dba jednak o to, by na koniec wszystkie takie zmiany okazały się być uzasadnione.
Tę dbałość widać zwłaszcza na przykładzie finału Skoku w zagładę, a więc i całego cyklu. Na przestrzeni pięciu tomów autor rozpoczął wiele wątków, lecz żaden z nich nie zostaje porzucony. Konkluzje nie zawsze są efektowne i zadowalające dla czytelnika, lecz nie da się Donaldsonowi odmówić drobiazgowości. W pełni satysfakcjonujące, choć nieco zaskakujące, jest zaś domknięcie najważniejszych części fabuły. Biorąc pod uwagę przebieg powieści oraz wagnerowskie inspiracje, spodziewać się można było ostatecznego tryumfu sprawiedliwości. Jednak w tym świecie sprawiedliwość to pojęcie mocno względne, a jednoznaczne osądzenie postaci jest w zasadzie niemożliwe. Dlatego też i zakończenie może budzić ambiwalentne odczucia.
Skok w zagładę to świetne zwieńczenie jednego z lepszych cykli science fiction. Czytelnik może co prawda poczuć się zdezorientowany, a nawet nieco znużony spowolnionym z początku tempem akcji, lecz umiejętnie stopniowane napięcie oraz po mistrzowsku ułożony finał sprawiają, że szybko o tym początku się zapomina. A gdy dołożyć do tego sponiewierane postaci pełne sprzeczności, efekt jest wysoce satysfakcjonujący. Powieść Donaldsona jest godnym zakończeniem fascynującej wyprawy w mroki nie tylko kosmosu, lecz także – a może przede wszystkim – ludzkiej psychiki.
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Cykl: Skoki
Tom: 5
Autor: Stephen R. Donaldson
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: MAG
Data wydania: 13 grudnia 2013
Liczba stron: 880
Oprawa: miękka
Format: 135x202 mm
ISBN-13: 978-83-7480-408-0
Cena: 49 zł