Siedlisko - Kazimierz Kyrcz Jr, Robert Cichowlas

Autor: Łukasz 'Ludmo' Dymek

Siedlisko - Kazimierz Kyrcz Jr, Robert Cichowlas
Pisarskie duety nie należą do najczęstszych zjawisk. Szczerze powiedziawszy, nie przypominam sobie zbyt wielu autorów fantastyki tworzących wspólnie. Nawet nie za bardzo jestem sobie w stanie wyobrazić, na czym ta sztuka miałaby polegać. Autor A pisze cześć tekstu i przesyła ją autorowi B, pisarz B dopisuje swoją część itd.? Siedzą razem i obmyślają fabułę? Nieważne. W tym konkretnym przypadku różnica pisarskich stylów wydaje się całkowicie niezauważalna. Przynajmniej ja miałem problem z odróżnieniem, który fragment jest dziełem Kyrcza, a który Cichowlasa.

Kyrcz & Cichowlas dali się już poznać miłośnikom horroru jako twórcy zbioru opowiadań Twarze Szatana. Ponadto Cichowlas jest również współautorem antologii Sępy – dość ciepło przyjętej przez czytelników. Obaj mogą się pochwalić tym, że na podstawie ich opowiadań powstały filmy krótkometrażowe. Tym razem duet porzucił dawną formę na rzecz bardziej rozbudowanej historii.

Gra w podrzędnym serialu nigdy nie będzie dla Dawida spełnieniem marzeń. Zarabia przyzwoicie i jak na ojca wychowującego samotnie dwójkę dzieci radzi sobie całkiem nieźle. Ma niezłą posiadłość i normalnych sąsiadów. Nie licząc oczywiście zjaw z pobliskiego jeziora, ale one to odrębny przypadek. No i tych z niewykończonego kominka, które wystraszyły ekipę budowlaną. Cóż, ciężko znaleźć odpowiednich fachowców, dla których zwykły remont nie byłby straszny.

Pierwszym elementem, który przykuł moją uwagę, był język jakim posługują się autorzy. Słowa takie jak „hawira”, „robociarze” są jak dla mnie zbyt mocno zakorzenione w młodzieżowym slangu, co początkowo stanowiło barierę nie do przebrnięcia. Co prawda wraz z kolejnymi stronicami przestawałem zwracać uwagę na podobne wtręty, jednak co jakiś czas moim oczom ukazywało się słówko, które pasowało do całości jak pięść do nosa. Taki był zapewne autorski zamysł, mnie jednak to rozwiązanie nie przekonuje, chociaż wielu czytelnikom może się podobać.

Klimat budowany jest stopniowo. Bardzo powoli i z mozołem. Autorzy skupiają się głównie na opisie codziennego życia głównego bohatera i jego pociech. Dowiemy się, z jakimi problemami musi zmagać się niespełniony aktor będący dodatkowo samotnym ojcem i jak oddanie dzieci pod opiekę dziadkom może doprowadzić do kryzysu w relacjach rodzinnych. Większa część książki obraca się głownie w sferze obyczajowej, elementy grozy wprowadzając sporadycznie. Oczywiście do pewnego momentu, bo później akcja leci na łeb na szyję, doprowadzając do zaskakującego finału. Muszę dodać, że całkiem niezłego.

W kategorii "niezrównoważony psychopata" nagroda przypada Hani – zakochanej bez pamięci fance Dawida. Początkowo wydaje się ona zwykłą i spokojną opiekunką do dzieci, jednak pod pozorem wrażliwości i kobiecości skrywa swoje prawdziwe pragnienia. Piromanka, z którą chyba jedynie Carrie mogłaby się równać, mająca skłonności do zabaw z laleczką vodoo, jest jednym z ciekawszych aspektów powieści. To tak przekonująca kreacja, że warto się dwa razy zastanowić, czy show-biznes przedstawia się w takich różowych barwach, jak nam się wydaje. Niestety, nagłe zakończenie wątku Hani pozostawia czytelnika w stanie lekkiego oszołomienia. Już? Tak szybko? Ale czemu? Te pytania w pewnym momencie same cisną się na usta.

Siedlisko jest klasyczną opowieścią o duchach. Bazuje na starych utartych schematach, dopasowując je do wymogów współczesności. Zamiast starego gotyckiego zamczyska dostajemy domek w spokojnej i sennej okolicy. Współczesny, wręcz młodzieżowy język sprawia, że cała historia mogłaby zostać opowiedziana przez kumpla ze szkolnej ławy. Tylko duchy pozostają te same. Ciągle nawiedzają niewinnych mieszkańców, doprowadzając ich do obłędu. W sumie taka ich rola, wszak gdyby wszystkie były takie, jak popularny Casper, to przestałyby kogokolwiek interesować. Chyba właśnie dzięki temu zmiana scenerii nie pozbawiła powieści klimatu grozy.