» Recenzje » Sekundę za późno - William R. Forstchen

Sekundę za późno - William R. Forstchen


wersja do druku

Wizja realnej apokalipsy

Redakcja: Bartek 'Barneej' Szpojda

Sekundę za późno - William R. Forstchen
Czy ktoś z was wyobrażałby sobie ówczesny świat bez prądu, samochodów, nowinek technicznych, gorącej wody czy choćby kina? Z pewnością nie. Człowiek tak bardzo uzależnił się od współczesnych "gadżetów" zelektronizowanej techniki, że nie umiałby by bez niej żyć. A gdyby musiał? Gdyby nagle w całym kraju padła absolutnie cała sieć energetyczna, to co by się stało ze społeczeństwem? Właśnie taką wizję końca ludzkiej cywilizacji przedstawił William Forstchen w swej książce Sekundę za późno. Powieść ta jest o tyle subiektywna i wręcz przerażająca, że w trakcie jej lektury czytelnik uświadamia sobie jedną rzecz: to się naprawdę może wydarzyć w każdej chwili.

Akcja powieści rozgrywa się mieście Black Mountain, które znajduje się w Karolinie Południowej, na wschodnim wybrzeżu USA. Emerytowany pułkownik, John Matherson, mieszka tam od ponad czterech lat sam wraz z dwiema córkami i dwoma pięknymi psami rasy Golden Retriver. Od czasu śmierci żony nauczył się żyć na tym odludzi z dala od wielkomiejskiej dżungli i tajemnic Pentagonu. Pewnego majowego, słonecznego poranka dzieje się jednak coś dziwnego. Wszystkie samochody się zatrzymują, cała elektronika pada, nie działają radia i komputery a na niebie nie widać ani jednego samolotu. Chwilowa niepewność zaczyna szybko przeradzać się w przerażenie, a później w paniczny strach. Okazuje się, że ktoś zdetonował nad USA głowice nuklearną wyzwalającą potężny impuls elektromagnetyczny, przez co sparaliżował uzależniony od elektroniki kraj. John, wraz z panią burmistrz, szefem policji Black Mountain i głównym lekarzem tworzą pospiesznie sztab kryzysowy, aby uniknąć w mieście zbiorowej paniki, jednak nikt z nich nie jest przygotowany na piekło jakie dopiero nastąpi. Bo kiedy ludziom zabraknie tego czego zawsze zbywało – jedzenia i leków, rozpęta się apokalipsa.

Powieść z początku może wydawać się lekko nudnawa, jednak im dalej w przysłowiowy las, tym bardziej akcja nabiera tempa. To co jest najbardziej przerażające, to niemal żywa wizja przedstawiająca degenerację społeczeństwa, które pozbawione dotychczasowych wygód i, jakby się mogło wydawać, podstawowych środków do życia zaczyna walczyć ze sobą o każdy kęs jedzenia. To co najwypuklej pokazuje powieść Forstchena, to głód, choroby oraz demoralizacja – czynniki które sprawiają, że ludzie tracą jakiekolwiek hamulce moralne i zaczynają się mordować niczym wściekłe zwierzęta. Każdemu z tych zagadnień autor poświecił osobny wątek, umiejętnie je z sobą przeplatając, co zaowocowało niemal wizualizacją szerzącego się w zastraszającym tempie chaosu.

Najbardziej przerażający był z początku aspekt chorób, poruszany przez postać doktora Kellora, głównego lekarza w szpitalu generalnym Black Mountain. Brak insuliny czy leków na nadciśnienie niemal z miejsca zabija chorych; następnie dochodzą inne choroby związane głównie z ogólnym brakiem higieny, niedoborem antybiotyków, od których obecnie jesteśmy uzależnieni czy odpowiedniej aparatury medycznej, kompletnie bezużytecznej bez prądu. Sytuacja ta owocuje epidemią grypy oraz anginy, dziesiątkujące ludność cywilną w zastraszającym wręcz tempie. Scena wydarzeń jakie mają miejsce w domu spokojnej starości na obrzeżach miasta, gdzie nagle zabrakło prądu i leków, po prostu mnie sparaliżowała. W zasadzie dopóki nie przeczytałem tej książki nie uświadamiałem sobie jak bardzo jesteśmy uzależnienie od współczesnej medycyny i jej zdobyczy technologicznych.

Równie straszliwy jest panujący głód. Olbrzymie skupiska ludności potrzebują gigantycznych racji jedzenia, a w świecie gdzie jedna część kraju jest nastawiona niemal tylko na usługi i ciężki przemysł, nie ma już miejsca na rolnictwo. To powoduje błyskawiczne stopnienie zapasów jedzenia i rozpoczyna się wręcz rygorystyczne racjonowanie tego co pozostało. Słabsi czy starsi umierają niemal od razu, reszta wykańcza się powoli bezradnie szukając jedzenia tam gdzie już go nie ma. Lasy są przetrzebione ze zwierzyny i wszelkiej maści jadalnych owoców czy grzybów, amunicja staje się wręcz walutą, bo papiery wartościowe (w tym pieniądze) są bezużyteczne. Monety można jeszcze wykorzystać choćby jako śrut, więc mają jakąś wartość, ale też znikomą. Kiedy nastaje głód jedynym liczącym się środkiem płatniczym jest żywność oraz broń, która pozwala tą żywność zdobyć.

To doprowadza do ostatniego punktu – demoralizacji społeczeństwa, które zaczyna rozrywać się nawzajem od środka. Powstają gangi, własne państwa-miasta, odseparowane od innych społeczności oraz wręcz ocean uchodźców, którzy szukając schronienia umierają wśród tłumów. Fala śmierci oraz anarchii jest wręcz oszałamiająca i nie oszczędza w zasadzie nikogo. Ci, którzy chcą zachować choć ślady dawnego porządku, zostają rozerwani na strzępy przez rzesze oszalałego z głodu i chorób morza włóczęgów. Choć nawet w tym ogarniętym szaleństwem świecie ostają się wysepki ładu oraz prawa, takie jak Black Mountain. Jest to prawo surowe, bo tylko dzięki takiemu podejść dane społeczeństwo ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie.

Na tle tych wszystkich wydarzeń pokazane są dramaty głównych bohaterów, starających się nie tylko przetrwać ale i zaprowadzić jakiś realny porządek w swoim społeczeństwie. Do tego dochodzą ich prywatne sprawy, rozterki czy wspomnienia przeszłości, które pozwalają im zachować zdrowy rozsądek i zmysły. Nie są jednak oni postaciami idealnymi, czy tym bardziej szlachetnymi. Kieruje nimi prosta chęć przetrwania i wyrachowana kalkulacja. Sparaliżował mnie scena kiedy podczas jednej z narad, doktor Kellor powiedział wprost, że trzeba podzielić społeczeństwo miasta na przydatnych i mniej przydatnych. Ci którzy coś umieli i mogli fizycznie zdziałać dostawali większe racje żywności, aby móc pracować. Reszta musiała zadowolić się ochłapami, prze co umierała w błyskawicznym tempie z głodu i wycieńczenia.

Genialnie wręcz przedstawiono postać szefa policji – Charliego, człowieka, który przed atakiem był ostoją prawa i porządku, pewnego siebie i swoich działań oraz bardzo stanowczego. Z czasem gdy kryzys zaczyna piąć się ku szczytowi szaleństwa, postać ta traci rozeznanie między tym co prawe a złe wedle jego starego pojmowania świata. Jest on wycieńczony, zniszczony, zgorzkniały ale do samego końca ma wolę walki. Nie tylko o swoje życie, ale i o istnienie całego społeczeństwa Black Mountain. Co innego osoba pani burmistrz, która z czasem po prostu się wypala i nie daje rady podołać temu, na co wystawia ją brutalna rzeczywistość. Przegrywa nie dlatego, że jest kobietą, a dlatego, że po prostu była zbyt przyzwyczajona do kodeksu i wszelkiej maści regulaminów i zawsze kierowała się nimi. W świecie gdzie nie ma prawa, takie osoby po prostu nie mogą przetrwać.

Najciekawiej rozbudowaną postacią jest oczywiście John Matherson, który może wydawać się nieskazitelny. Jednak i on ostatecznie w pewnym stopniu upada. Początkowa walka o dobro społeczeństwa błyskawicznie przeradza się w walkę tylko i wyłącznie o własną rodzinę. Chora na cukrzycę, dwunastoletnia córka Johna, to niemal oczko w głowie i jest gotów zabić każdego byle ją uratować. Z czasem gdy sytuacja nabiera coraz to dramatyczniejszego obrotu, zaczyna nim rządzić wola przetrwania. Nie patrzy na uchodźców tylko na swoją rodzinę i mieszkańców Black Mountain. Inni się nie liczą, jednak za każdym razem gdy widzi śmierć za murami miasta, jego serce rozrywa rozpacz. Wie, że nie może im pomóc, a jednocześnie nienawidzi siebie za to.

Ciekawym pomysłem było nie podanie przez autora powieści kto zaatakował USA. W zasadzie do końca powieści tego nie wyjaśniono. Wyjaśniono tylko kto mógłby tego dokonać i kto ostatecznie przyszedł Amerykanom z pomocą. Uświadomiło mi to, jak bardzo kruche są Stany Zjednoczone oraz, że niemal każdy może zagrozić temu kolosowi na glinianych nogach. Warto dodać, że styl autora jest bardzo lekki i przyjemny w odbiorze, a jednocześnie dosadny. Nie ma u niego miejsca na lanie wody, pisanie peanów czy wybielania czegokolwiek. Pokazuje w sposób trafny jak jego własny kraj morduje się w imię kęsa jedzenia, którym nie rzadko jest ludzkie mięso. To jest równocześnie przerażające jak i fascynujące, bo dzięki temu pisarz trafia bezpośrednio w sedno tematu jak i umysłu czytelnika.

Sekundę za późno polecam każdemu, kto jest gotów na dawkę mocnego dramatu połączonego z thrillerem. Ta książka to w zasadzie ostrzeżenia dla nas, społeczeństwa żyjącego w świecie przesiąkniętego luksusem techniki, który odwykł od trudów walki o przetrwanie i morderczej pracy. Uświadomiła mi nie tylko powyższe sprawy, ale i fakt do czego zdolni są ludzie kiedy runie świat w którym żyją i do którego przywykli. Gdy nie będzie wygód, dróg na skróty, a tylko twarda oraz okrutna rzeczywistość. Nie jest to książka dla każdego, niemniej każdy powinien chociaż spróbować ją przeczytać. Bo to co jest w niej napisane może się naprawdę wydarzyć za naszego życia. I to jest najbardziej przerażające.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Sekundę za późno
Autor: William R. Forstchen
Wydawca: Bullet Books
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 4 lutego 2011
Liczba stron: 472
ISBN-13: 978-83-62382-06-4
Cena: 35,80 zł



Czytaj również

Komentarze


weeaan
   
Ocena:
0
Książka naprawdę rewelacyjna polecam wszystkim!
30-09-2011 06:39
~rusłan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sądząc po opisie fabuły przedstawionym w recenzji książka mocno bazuje na pomyśle serialu "Jerycho" - momentami podpada pod bezczelną "zrzynkę".
30-09-2011 10:58
Vermin
   
Ocena:
0
Książka z "Jerycho" faktycznie ma niewiele wspólnego (IMO serial dobry). To co łączy oba twory to tematyka, ale były już i dużo starsze filmy o takim samym zagadnieniu, np "The Day After" (w PL "Nazajutrz") z 1983 roku. Polecam, świetny film.

Inna sprawa, że serial powstał w latach 2006-2008 (chyba że coś przekręciłem), a materiały do książki autor zbierał od swoich wysoko postawionych kolegów z wojska od 2005 do 2007 roku. Książkę w USA wydano w 2008, u nas dopiero w lutym 2011. Zresztą dwóch czołowych wojskowych, obecnie w stanie spoczynku, również napisało swój obszerny komentarz w przedmowie, z którym warto się zapoznać.
30-09-2011 12:32
~rusłan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A to zwracam honor autorowi. Oczywista sprawą jest, że tematyka ani serialu ani książki nie jest nowa. Po prostu wydawało mi się, że ktoś chciał polecieć na całkiem niezłej popularności "Jerycha" (która nie przełożyła się na oglądalność, co zaowocowało kasacją, niestety...).
30-09-2011 13:21
angel21
   
Ocena:
0
Książka świetna :) Mam w kolekcji xD

PS. Polecałeś z recką xD czyta się czyta i końca nie widać ^^
01-10-2011 13:30
Vermin
   
Ocena:
0
Angel przyznaj że akurat tej książce naprawdę warto poświęcić więcej uwagi.
01-10-2011 21:13
angel21
   
Ocena:
0
LoL ja nie musze przyznawać =) To oczywista oczywistość ^^
03-10-2011 17:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.