Sebastian, czyli przygody błazna

Przygody dla młodego czytelnika

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Sebastian, czyli przygody błazna
Pierwszy tom perypetii Sebastiana na pierwszy rzut oka wydawał się powieścią jakby skrojoną dla mnie. Humor, przygoda, no i bohater trudniący się szlachetną profesją błazna, do której mam nieodpartą słabość. Kiedy jednak zagłębiłem się w lekturę, spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Doceniłem powieść dopiero wtedy, gdy uświadomiłem sobie, że, parafrazując Rogera Murtaugh, jestem za stary na tę książkę.

Sebastian Drake to młodzieniec z planem. Wyruszył z domu, by zyskać przychylność bogatego króla Keladonu, Septimusa, zostać jego nadwornym trefnisiem, a tym samym zapewnić sobie i swojej matce środki do życia. Problem w tym, że jest fatalny w tym, co robi, a wizja występu przed publicznością napawa go lękiem. W podróży towarzyszy mu (w roli zwierzęcia pociągowego lub partnera, zależy kogo spytać) wyjątkowo wygadany bawolop imieniem Maks (lub Max – brak tu edytorskiej konsekwencji), istota o nieskończonym apetycie i równie wielkich pokładach pesymizmu. W trakcie wyprawy wpadają oni na Corneliusa, człowieka niewysokiego, acz nad podziw walecznego, również zmierzającego do stolicy Keladonu. To niezwykłe trio przypadkiem ratuje z opałów księżniczkę Kerin, bratanicę Septimusa i prawowitą następczynię tronu, na który wstąpi w dniu swoich osiemnastych urodzin, a więc za rok. To jednak nie koniec niebezpieczeństw, bowiem nie wszyscy na dworze cieszą się z powrotu dziewczyny.

Fabuła opowieści jest, mówiąc najprościej, standardowa. Każdy mniej więcej obeznany z przebiegiem baśni powinien bez problemu przewidzieć jej kolejne meandry i zwroty akcji. Szczególnie że autor nie próbuje niczego ukrywać, tożsamość nikczemnego złoczyńcy zostaje wyjawiona niemal natychmiast po jego wprowadzeniu na scenę, podobnie jak knute przez niego spiski. Doświadczony czytelnik nie dozna więc przy lekturze nawet odrobiny zaskoczenia, wręcz przeciwnie, po pewnym czasie zacznie go ona zwyczajnie nudzić. Jednak dla osoby, która dopiero rozpoczyna przygodę z fantastyką, a być może z książkami w ogólności, niedawno porzuciwszy świat klasycznych bajek Andersena lub braci Grimm, Sebastian stanowić będzie emocjonującą lekturę pełną przygód.

Na kartach powieści dzieje się bowiem sporo. Walki, potwory, szczypta grozy i sporo humoru powinny dostarczyć odpowiednią ilość rozrywki. Co istotne, choć bohaterowie walczą z przeciwnikami i ich zabijają, to autor opisuje starcia i sceny śmierci z wyczuciem, nie bryzgając w akapitach przesadną ilością posoki (choć trzeba przyznać, że tak walki, jak i zgony są istotnym elementem akcji). Dodaje to fabule nieco dynamizmu, nie za dużo jednak  –  wydarzenia toczą się niezbyt szybkim tempem, by nietrudno było za nimi nadążyć.

Autor stara się również przyciągnąć uwagę perełkami humoru. Na obwolucie możemy znaleźć informację, że książka jest "gratką dla wielbicieli Shreka i Terry’ego Pratchetta", jednak tylko pierwsza część obietnicy ma coś wspólnego z prawdą. Nie ma też co liczyć na nawiązania do kultury masowej czy łamanie konwencji – dominują typowo sitcomowe dowcipy powiązane z różnymi aspektami fizjologii i krzywdą dziejącą się komuś niesympatycznemu, a także żarty słowne. Całość wyraźnie kierowana jest do młodszego i niezbyt wysublimowanego odbiorcy, nie jest to też komizm wywołujący salwy śmiechu, ale stoi na przyzwoitym poziomie.

Bohaterowie powieści należą do oklepanego zestawu postaci z baśni. Nieudacznik zmieniający się w herosa, cyniczny pomocnik, mężny wojownik czy księżniczka, która tylko z początku jest arogancką dziewuchą. Również ci źli nie wychodzą poza kanon, tak wyglądem, jak zachowaniem. O głębi ich osobowości nie warto nawet wspominać.

Sebastian, czyli przygody błazna to książka wyraźnie adresowana do osób niezbyt obeznanych z magicznym światem fantastyki. Bardziej doświadczony czytelnik, ze względu na przewidywalną fabułę, stereotypowe postacie i średnich lotów humor, mógłby wystawić jej najwyżej piątkę. Jednak dla młodego odbiorcy to całkiem niezła pozycja do rozpoczęcia przygody z "dorosłymi" książkami. I z takiej perspektywy wystawiam swoją ocenę.