Autor:
Artur 'mr_mond' Nowrot
Opowiadania zgromadzone w tym numerze to w większości teksty autorów, którzy zaczęli dopiero pisarską drogę. Cieszy ich solidny poziom warsztatowy, rozczarowuje brak naprawdę dobrych, mocnych pomysłów.
Dwa teksty otwierające wrześniowe wydanie
SFFiH w różny sposób dotyczą polskości.
Jak wiatr na stepie to sprawnie napisana, przygodowa historia, wyróżniająca się ciekawym bohaterem i realiami (syberyjskie stepy w okresie pomiędzy powstaniem listopadowym a styczniowym) z domieszką magii, w której razi uderzające w podniosły ton zakończenie. To jeden z lepszych tekstów w tym numerze, choć sprawia wrażenie ledwie wstępu do większej całości.
Cud RP Projekt to zbiór wywiadów tworzących relację z walki ludzkości z piekielnymi zastępami, w której dość dosłownie realizuje się romantyczna koncepcja mesjanistyczna – polscy katolicy stają się wybawicielami narodów. Zwrot fabularny w zakończeniu, skądinąd dobrze wpasowujący się w historię, jest niestety zbyt nachalny – zresztą jak całe opowiadanie.
Jasny punkt nowego
SFFiH to
Najgorsza rzecz na świecie, oddziałujący na emocje tekst ukazujący wojnę przez pryzmat samotności, przyjaźni i miłości. Interesującym zabiegiem jest przeniesienie klasycznego konfliktu
fantasy w kosmos.
Czterysta tysięcy za Dagny O. to z jednej strony kryminał, z drugiej jedna z klasycznych fabuł w sztafażu
science fiction. Tekst, poruszający kwestie wpływu człowieka na środowisko, jest pełen niedopowiedzeń, co niestety działa na jego niekorzyść: można odnieść wrażenie, że najbardziej intrygujące elementy historii (wiążące się na przykład z przeszłością głównego bohatera) zostały pominięte.
Dwa ostatnie utwory to fantastyka humorystyczna.
Po drugiej stronie szyby jest tekstem opartym na prościutkim pomyśle, z równie banalnym, ocierającym się o naiwność rozwiązaniem. Fragmenty pisane z perspektywy głównego bohatera przeniesionego w ciało rybki akwariowej są żywe i barwne, pozostałe prezentują dość niewyszukany humor (żarty dotyczące liczby odcinków znanej amerykańskiej telenoweli dorobiły się już i długiej brody, i sztucznego biodra). Całość zdatna do przełknięcia, ale mdła.
Z kolei
Dług – historia pogrążonego w długach czarodzieja, który próbuje spłacić wierzycieli – w dialogach i opisach nie widać może szczególnie błyskotliwego poczucia humoru, ale całość to zabawna, inteligentna satyra z mocną puentą.
Część publicystyczna, zawierająca trzy teksty stałych felietonistów, prezentuje się dość ubogo. Andrzej Pilipiuk pisze o chyba swoim ulubionym temacie, to jest upadku kultury i pogardzie, jaką społeczeństwo żywi dla inteligencji. Kto czytał wywiady z pisarzem, ten wie, czego należy się spodziewać. Dariusz Domagalski z kolei w zabawnej, anegdotycznej formie przedstawia dość ograną refleksję o miejscu człowieka we wszechświecie. Numer zamyka Jarosław Grzędowicz wyrażający sceptycyzm wobec Sztucznej Inteligencji kierującej samochodem. Narzekania autorów, zwłaszcza, że związane z fantastyką tylko pośrednio, wypadają mało ciekawie.
Cały numer należy uznać za przeciętny. Opowiadania prezentują dość zbliżony poziom, w najlepszym razie porządnego rzemiosła – brakuje jakiegoś mocnego akcentu. Podobnie rzecz się ma w przypadku publicystyki, złożonej z samych felietonów. Miejmy nadzieję, że to ostatnie echa wakacyjnego sezonu ogórkowego i w październiku
SFFiH dostarczy więcej soczystych kąsków.