Rycerz siedmiu królestw

Przed PLiO

Autor: Grzegorz 'slann' Knychała

Rycerz siedmiu królestw
Ostatni tom Pieśni Lodu i Ognia pozostawił po sobie niedosyt. Niestety, Martin pisze bardzo powoli i miną lata, nim doczekamy się Wichrów zimy, jednak w międzyczasie powstało kilka opowiadań, których akcja rozgrywa się w tym samym uniwersum. Dotychczas ukazywały się w antologiach zawierających teksty wielu pisarzy. Dopiero teraz wszystkie trzy opublikowane do tej pory opowieści Martina o Dunku i Jaju wydano razem w zbiorze zatytułowanym Rycerz siedmiu królestw. 

Tytułowym bohaterem opowiadań jest Dunk, zwany też Dunkanem Wysokim, wędrowny rycerz przemierzający Westeros wraz z giermkiem Jajem. Tego ostatniego poznajemy w opowiadaniu Błędny rycerz, gdy chowa swego pana i mentora Sir Arlana z Pennytree. Mimo śmierci człowieka, któremu służył, ma zamiar wystartować w turnieju, nie przypuszczając nawet, jak to postanowienie zwiąże jego los z losem władających Westeros Targaryenów. W drugim tekście, zatytułowanym Wierny miecz, Dunk i Jajo służą na dworze starego rycerza i muszą stawić czoło nie tylko pustoszącej królestwo suszy, ale także krewkiej arystokratce. Wreszcie w Tajemniczym rycerzu bohaterowie udają się ponownie na turniej, lecz tym razem wplątują się w intrygę, której rezultat może zaważyć na przyszłości całego Westeros.

Martin nie stracił formy, pisząc historie o wędrownym rycerzu, choć są to zupełnie inne opowieści niż te, do jakich przyzwyczaił nas w Pieśni... Zamiast wojen i wielkich spisków mamy przygody prostego, niepiśmiennego rycerza i jego giermka, który wciąż jeszcze pozostaje dzieciakiem. Nie zaprzątają ich sprawy wielkich lordów i królów, lecz to, co zjedzą na następny posiłek. Pod tym względem przywodzą na myśl rozdziały Brienne albo Aryi. Poznajemy Westeros od podszewki, tej brudnej i śmierdzącej, a jednocześnie Dunk wciąż wchodzi w drogę wielkim tego świata. Ciągle wpada w pajęczyny intryg lordów lub po prostu następuje na odcisk książętom. Opowiadania pod tym względem przypominają wczesne przygody Geralta z Rivii, ale to tylko pozór. Amerykański pisarz zachowuje wyczucie gatunku, jakim jest epos rycerski. Owszem, uwspółcześnił i urealnił ten gatunek, lecz go nie wykpił i nie wyśmiał. Jest rekonstruktorem, nie dekonstruktorem.

Głównymi bohaterami opowieści są Dunk i Jajo. Pierwszy z nich to rycerz, młody, choć już całkiem doświadczony. Wie, że w życiu nie jest jak w pieśniach, w dzieciństwie zaznał już dość biedy, aby rozumieć, jak funkcjonuje świat. Jednak ma swój niezbyt surowy kodeks, którego zawsze stara się trzymać, mimo że czasem niezbyt się to udaje. Nie jest osobnikiem ani sprytnym, ani rezolutnym, co często sobie wyrzuca. Bywa też popędliwy, a w sytuacjach społecznych sprawnością dorównuje wołu, zwłaszcza jeśli ma do czynienia z kobietami. Jajo, choć pozornie we wszystkim różni się od swego pana, w głębi serca jest bardzo do niego podobny. Mimo młodego wieku i wychowania w luksusach, o jakich Dunk nie mógłby nawet marzyć, także zostawił za sobą dziecięcą naiwność. Mimo to zdarza mu się być lekkomyślnym i czasem widzi świat w czerni i bieli, zapominając o tym, że najpospolitszym kolorem jest szarość.

W opowiadaniach o Dunkanie mamy możliwość poznania nowych faktów na temat Westeros i jego historii. To właśnie w tych krótkich tekstach po raz pierwszy pojawił się ród Blackfyre – bękarcia odnoga Targaryenów posługująca się herbem przedstawiającym czarnego smoka – który kilkakrotnie starał się zdobyć Żelazny Tron. Dowiadujemy się ponadto, jaki był Bloodraven i na czym dokładnie polegała Próba Siedmiu. Widzimy też zmiany, które zaszły w Westeros. Smoki odeszły dopiero pół wieku temu i nikt się nie śmieje, gdy królewski namiestnik zostaje oskarżony o czarnoksięstwo albo gdy mowa jest o wykluciu się nowego gada.

Każdy z tekstów opowiada nieco inny rodzaj historii. W pierwszym poznajemy głównego bohatera i obserwujemy, jak uczy się bycia rycerzem – także od strony praktycznej – oraz tego, że jego wybory mogą mieć konsekwencje, jakich nie przewidziałby nawet w najgorszych snach i koszmarach. Wierny miecz, pokazuje, jak łatwo ludzie mogą znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Odkrywamy też tutaj, że nie tylko wojny i zima potrafią spustoszyć kontynent. Tajemniczy rycerz ma najbardziej przygodowy charakter i w trakcie jego akcji ponownie zanurzamy się w tak charakterystycznym dla Pieśni... świecie polityki oraz intryg. Ujawnia się także to, iż ludzie, którzy najwięcej robią dla królestwa, rzadko kiedy bywają upamiętnieni w pieśniach.

Styl Martina nie zmienił się nawet odrobinę w stosunku do sagi, co można poczytać tylko za zaletę. Z racji tego, że teksty mają bardzo ograniczoną objętość, nie uświadczymy tu znanego z Tańca ze smokami wodolejstwa i rozwlekania akcji, co czyni trzy opowiadania znacznie przyjemniejszymi w odbiorze. Niestety jednak nie jest to pozycja pozbawiona wad. Przede wszystkim zdaje się, że zawiódł główny, jak sądzę, zamysł tego cyklu, jakim była próba ukazania innego Westeros: nie domeny królów, a kraju zamieszkanego przez zwykłych ludzi z ich szarymi problemami. Poza drugim opowiadaniem wydarzenia prędzej czy później prowadzą do konfrontacji z monarchami i ich ambicjami. Wierny Miecz ma z kolei inny mankament: sprawia wrażenie gorzej rozplanowanego od pozostałych, a fabuła w pewnym momencie zwalnia i traci na płynności.

Pisanie to mordęga, tak powie każdy, kto usiłuje coś tworzyć za pomocą przysłowiowego pióra. Przed Martinem roztacza się zatem prawdziwa droga przez mękę, skoro zamierza wydać przynajmniej dwa kolejne tomy swego opus magnum. Jednak z tej udręki rodzi się prawdziwie wspaniała uczta dla każdego czytelnika. Ponieważ długo przyjdzie nam czekać na kolejną część sagi; wygłodzeni, otrzymujemy przynajmniej niewielką przekąskę na pobudzenie apetytu przed kolejną ucztą.