» Artykuły » Inne artykuły » Rozmowy o Wyobraźni #4 - Saga o wiedźminie

Rozmowy o Wyobraźni #4 - Saga o wiedźminie


wersja do druku
Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Rozmowy o Wyobraźni #4 - Saga o wiedźminie
baczko: Wiedźmin, rozpoczęty opowiadaniem Andrzeja Sapkowskiego w 1986 roku, rozrósł się do dwóch tomów opowiadań i pięciotomowej sagi, wydawanej w wielu przekładach (niedawno także w Chinach), doczekał się komiksów, filmu i serialu, a także gry komputerowej, której druga część niedawno wyszła. Jak sądzicie, co w prozie pisarza zadecydowało o tak olbrzymim, niespotykanym w Polsce, sukcesie?

Asthariel: Jak dla mnie odpowiedź jest prosta – Wiedźmin zwyczajnie nie miał konkurencji. O ile się nie mylę, saga Sapkowskiego była pierwszym naprawdę docenionym polskim dziełem fantasy, które wyznaczyło szlak innym twórcom. Do tej pory nie mieliśmy prawdziwego przedstawiciela tego gatunku, a tymczasem Wiedźmin zapewnił nam dodatkowo mroczny klimat, cynicznego bohatera, całe mnóstwo nawiązań do baśni i polskiej rzeczywistości, a także sporo humoru. Czego tu można nie polubić?

Gower: Proza Sapkowskiego faktycznie jest fenomenem. Od ponad dwudziestu lat sięgają po nią kolejne pokolenia i odnajdują w przygodach Geralta coś dla siebie. Co? Uważam, że saga przyciąga przede wszystkim bohaterami i światem. Zarówno sam wiedźmin, jak i jego przyjaciele są bardzo wiarygodni. Nie wydają się wyciętymi z papieru laleczkami, ale istotami z krwi i kości. Motywacje postaci są zrozumiałe, bohaterowie mają także swoje problemy, rozterki i fanaberie. Widzimy więc ludzi (i nieludzi) szlachetnych, na wskroś złych, ale też takich, którzy po prostu starają się jakoś wiązać koniec z końcem. Sapkowski nie unika trudnych problemów moralnych, ale, co istotne, nie narzuca swoich poglądów. To czytelnik musi zmierzyć się z przedstawioną sytuacją i samodzielnie do niej ustosunkować.

Do tego wszystkiego dodać należy fakt, że Wiedźmin to po prostu kawał świetnie napisanej literatury. AS jest mistrzem we władaniu słowem i czytanie jego książek to czysta przyjemność. Wielokrotnie zdarzało mi się wracać do ulubionych opowiadań, by jeszcze raz znaleźć się, choćby na chwilę, w tym fantastycznym świecie.

baczko: Nie miał konkurencji? A choćby Anna Brzezińska i jej Saga o zbóju Twardokęsku, która pojawiła się nieco później? A Pilipiuk z Wędrowyczem? Oba te uniwersa mają olbrzymi potencjał, są w Polsce niesamowicie poczytne, a sukcesu jak Wiedźmin nie odniosły. Tak że nie doszukiwałbym się wielkiej wartości języka u Sapkowskiego – to solidna, rzemieślnicza robota, ale do poziomu Twardocha, Dukaja czy Szostaka naprawdę dużo mu brakuje.

Asthariel: Twardokęsek pojawił się znacznie później, wtedy, gdy cała saga o wiedźminie była już skończona – tak więc konkurencji brak. I dla odmiany doszukiwałbym się jednak wartości języka u Sapkowskiego – dialogi są mistrzowskie, ośmieliłbym się stwierdzić, że najlepsze w całej polskiej fantastyce. Ich jakość możemy docenić dzięki świetnie wykreowanym bohaterom: Geraltowi, Milvie, Regisowi, Jaskrowi, Zoltanowi, Angouleme, Cahirowi… Podobnie błyszczy niemal każda postać drugo-, a nawet trzecioplanowa. To właśnie bohaterów uważam za największą zaletę cyklu – z łatwością wzbudzają emocje w czytelniku zarówno sympatię, jak i niechęć, a czytając o krzywdach, jakie ich spotykają, bardzo często bezsilnie zaciskałem pięści, mając nadzieję, że wkrótce los postaci się poprawi. Jeśli autorowi udało się zmusić czytelnika do przejmowania się losami fikcyjnych bohaterów, jest to oznaką, że odniósł sukces.

Gower: Nie mówię, że saga o wiedźminie jest porównywalna z dziełami Słowackiego czy Mickiewicza. Mimo to jednak Sapkowski jest erudytą – mistrzowsko operuje słowem i sprawia, że jego utwory po prostu przyjemnie się czyta. Podobną właściwość można zaobserwować w cyklu o Harrym Potterze, który zdobywa sobie fanów właśnie tą łatwością odbioru. Do tej łatwości AS dodaje jednak kolejne warstwy: wspaniałych bohaterów, wiarygodny, tętniący życiem świat, zwykłych ludzi zmagających się ze zwykłymi problemami. Wiedźmin jest powiewem świeżości w gatunku: zarówno opowiadania, jak i saga zawierają dużo elementów euhemeryzacji. W tych pierwszych dotyczyła ona popularnych baśni, w drugiej zaś – kanonu literatury fantasy. Czytając przygody Geralta, ma się wrażenie, że tak właśnie powinny one wyglądać. Że nic nie jest uproszczone czy ugrzecznione. Wybitnie przyczynia się do tego kreacja głównego bohatera. Nie jest on nieskazitelnym rycerzem w lśniącej zbroi, ale człowiekiem, z którym możemy się utożsamić. Mimo że wyzywany jest od mutantów i odmieńców, to właśnie on jest najbardziej ludzki spośród wszystkich pokazanych postaci.

Asthariel: To akurat nic dziwnego, w końcu niewiele osób lubi czytać o przygodach bezdusznych egoistów. Geralt jest typem cynicznym i sarkastycznym, ale w głębi serca sympatycznym – to gość, z którym chciałoby się zaprzyjaźnić. A nawiązując do "odbaśniawiania" znanego z opowiadań – to właśnie dlatego większość czytelników uznaje opowiadania za najlepszą część wiedźmińskiej twórczości Sapkowskiego. W swych pierwszych książkach autor postmodernistycznie bawi się znanymi nam baśniowymi schematami i stawia świat przedstawiony na głowie. Ten koncept jest zabawny, ale i interesujący. Z kolei w pięcioksięgu postawił na długą fabułę, i poważniejsze wątki, co jednak nie wszystkim przypadło do gustu. Osobiście preferuję późniejsze tomy – głównie za to, że Geralt zdobywa swą wierną drużynę, jak w erpegach.

baczko: No właśnie, bohaterowie – bo kto z nas nie utożsamiał się z Geraltem?

Ale oprócz tak wyrazistego i, obecnie, ikonicznego już bohatera Sapkowski zrobił coś znacznie więcej – zapełnił resztę sagi mnóstwem równie interesujących, ale nie przyćmiewających wiedźmina, postaci. Milva, Regis, Cahir, Ciri, Yennefer, krasnoludy, inni wiedźmini, Jaskier, pojedynczy wojacy – każdy z nich odgrywa ważną rolę w opowieści, zapadając w ten czy inny sposób w pamięć, ale to cały czas historia Geralta. Oni wszyscy są doskonale wkomponowani w jego kreację, uwypuklają pewne cechy białowłosego, a większość z nich jest porównywalnie intrygująca.

Bezpośrednio z tego wynikają genialne, niekiedy, dialogi: czasem rubaszne, pełne humoru i ironii, a kiedy trzeba – poważne. Co więcej, można w nich znaleźć liczne odwołania do naszej rzeczywistości.

Gower: Mnie najbardziej podobają się dwie pierwsze części sagi: Krew elfów i Czas pogardy, a zwłaszcza fragmenty dziejące się w Kaer Morhen. To w tych tomach poznajemy głównych bohaterów powieści, a wartka i emocjonująca akcja sprawia, że błyskawicznie pochłania się kolejne strony. Także wśród opowiadań mam jednak swoje ulubione. Trochę poświęcenia zawsze budzi we mnie największe emocje – wzruszenie, ale i złość. Właśnie to opowiadanie sprawiło, że nie lubię Yennefer. Zupełnie innych doznań dostarcza natomiast Wieczny ogień. Jest to lekki i zabawny opis nowigradzkich przygód Geralta i Jaskra.

Bardzo ciekawe może być obserwowanie losów poszczególnych bohaterów. Wystarczy przywołać postacie takie, jak Emhyr var Emreis czy Coën. Rozbudowanie pobocznych wątków sprawia, że dzieła Sapkowskiego można czytać wielokrotnie, za każdym razem odkrywając nowe smaczki i zależności.

Asthariel: Cały czas słodzimy twórczości Sapkowskiego, ale nie wolno nam zapomnieć, że posiada też wady. Tym, co mnie najbardziej zirytowało podczas lektury, było (nie)sławne zakończenie: każdy, kto czytał, wie, o co chodzi. Moim zdaniem autor chciał za wszelką cenę pokazać nam, że "to jest ponura powieść, tak samo jak ponure jest życie, nie będzie happy-endu!", ale w pewnym momencie po prostu przesadził. Dlatego też w moim przypadku finał sagi wywołuje nie tyle smutek z powodu zakończenia losów bohaterów, co złość na najbardziej leniwy sposób domknięcia wątków.

baczko: Kwestia zakończenia to najczęstszy zarzut stawiany Sapkowskiemu – dla mnie ma ono swój pokrętny sens, dla każdej z tych postaci w momencie odnalezienia Ciri kończyła się droga życiowa, ich przeznaczenie. Dodatkowo, wypełnia się to, co powiedziano o Geralcie: "Miecz
przeznaczenia ma dwa ostrza, jednym jesteś ty, a drugim śmierć".

Wskazałbym na inne wady: skłonność do rozbuchanych, przefilozofowanych dialogów, często w wykonaniu postaci, po których czytelnik zupełnie się tego nie spodziewa. To, że Geraltowi w niektórych momentach sprzyja niesamowite szczęście, ratując go z niebywałych opałów.

Gower: Moim zdaniem obaj przesadzacie. Zakończenie może wywoływać oczywiście złość i smutek u każdego fana, ale nie jest to argument przeciwko autorowi. Uważam, że saga zakończyła się rozsądnie – trudno byłoby mi sobie wyobrazić życie Geralta, Yennefer i Ciri po tych wszystkich wydarzeniach. Także dla pozostałych postaci powrót do normalnego życia wydaje mi się niemożliwy. Każda opowieść musi się kiedyś skończyć i to do autora należy decyzja jak. Wydaje mi się więc, że nawet jeśli inaczej wyobrażaliśmy sobie losy bohaterów, to nie jest to podstawą do krytykowania twórcy. Dodatkowo temat pobytu Geralta i Yen na wyspie wśród mgieł został bardzo ciekawie rozwinięty przez CD Projekt RED w Wiedźminie 2.

Dialogi zawsze były dla mnie jedną z najmocniejszych stron twórczości Sapkowskiego. Także te dotyczące problemów moralnych czy praw rządzących światem. To właśnie celne uwagi padające z ust postaci pobocznych trafiają do czytelnika silniej niż kwestie głównych bohaterów.

Jeśli mam szukać słabości w sadze o wiedźminie, wskazałbym na wątek podróży w czasie. Próba rzetelnego opisania ingerencji w przeszłość niemal zawsze kończy się chaosem pełnym paradoksów. Doświadczył tego James Cameron w swoim Terminatorze i doświadczył tego także Andrzej Sapkowski. Po prostu nie da się wyjść obronną ręką z tematu, który sam w sobie jest sprzeczny.

Asthariel: Za to mnie ten wątek nie przeszkadzał, zwłaszcza, że aż tak wiele miejsca w powieści nie zajął. Nie zauważyłem też owego chaosu i paradoksów – po prostu rozwinięto możliwości Dziecka Starszej Krwi, wyjaśniając, czemu jest tak wyjątkowe.

W Wiedźmina 2 jeszcze nie grałem, ale niemal każdy, kto miał styczność z grą, chwali fabułę, więc coś w tym jest. Ta z pierwszej gry, choć niezła, nie dorównuje niestety twórczości Sapkowskiego – ale z drugiej strony, czy ktokolwiek się tego spodziewał? Mimo to cieszę się, że uniwersum Wiedźmina nie zostało opuszczone, i choć autor stwierdził, że nie chce więcej o nim pisać, to wciąż mamy sposobność śledzić dalsze losy Geralta, Jaskra i innych.

Byłbym zachwycony, gdyby za kilka lat, po premierze jeszcze jednej części gry, powstała ekranizacja. Zdaje sobie sprawę, że na filmach na podstawie gier ciąży klątwa, ale po pierwsze, ta zdaje się przemijać (np. niezły Książę Persji), a po drugie – i tak ewentualny film nie będzie gorszy od serialu.
 
baczko: Czyli obaj tęsknicie za Geraltem? Ale o czym Sapkowski mógłby pisać w kontynuacji? O Ciri podróżującej między światami? O cudownie zmartwychwstałym, jak w grze, wiedźminie? I o czym Wy jeszcze chcielibyście poczytać?
 
Gower: Co jakiś czas pojawiają się informacje o tym, że Sapkowski rozważa napisanie kontynuacji sagi. Oczywiście każdy fan chciałby jeszcze raz zanurzyć się w świecie Kontynentu i znowu przeżyć przygody Geralta, Triss czy Jaskra. Osobiście uważam jednak, że fabuła pięcioksięgu jest zakończona. Kontynuowanie losów zwłaszcza Geralta, Yennefer i Ciri po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie miałoby większego sensu. Bardzo chętnie przeczytałbym natomiast o całkowicie innych wydarzeniach w tym samym uniwersum. Być może z udziałem jakichś postaci drugoplanowych z sagi.
 
Asthariel: Wiedźmińskie uniwersum jest na tyle bogate, że materiału na kolejne książki z pewnością by nie zabrakło. Nawet nie trzeba wracać do Geralta i Ciri – w końcu o ile pamiętam, gdzieś tam mogą istnieć jeszcze inne wiedźmińskie szkoły, z których może się wywodzić bohater. Z miłą chęcią poczytałbym więcej o Nilfgaardzie, ewentualnie o intrygach szpiegowskich między wywiadami poszczególnych królestw. Niezłym pomysłem byłoby też napisanie powieści opisującej nadchodzący wielkimi krokami koniec świata i próby powstrzymania go przez czarodziejskie frakcje.
 
baczko: A mnie się wydaje, że ta saga nie powinna mieć kontynuacji. Utożsamiam ją z osobami Ciri i Geralta – skoro ta dwójka zniknęła, o kim miałaby traktować kolejna część? Nie umniejszając talentu Sapkowskiego – nie wierzę, by umiał stworzyć kolejne tak ciekawe i charyzmatyczne charaktery, a oglądanie tego samego świata oczami Nilfgaardu czy zimnych czarodziejek zupełnie mnie nie kręci.
 
Gower: Uważam, że z tego świata można jeszcze sporo wycisnąć, ale wymagałoby to dużo pracy. Sapkowski mówił w zeszłym roku, że w najbliższym czasie zamierza eksperymentować z podgatunkami fantasy. Może więc rzeczywiście zobaczymy kiedyś na sklepowych półkach powieść łotrzykowską osadzoną fabularnie w Novigradzie lub powieść drogi, w której zwiedzimy z bohaterami Zerrikanię i krainy, gdzie żyją konie w paski. Gdyby autorowi udało się wrócić do tej niesamowitej lekkości, z jaką napisana była saga, sukces byłby murowany. Niezależnie od tego, czy w utworze pojawiliby się znani bohaterowie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Wiedźmin – sezon 3.1
Nadszedł Czas Pogardy
- recenzja
Wiedźmin #6: Wiedźmi lament
Ciężki kawałek wiedźmina
- recenzja
Widzieliśmy 2. sezon Wiedźmina
Wiek miecza i topora
- pierwsze wrażenia
Emocje w serialach
Oczywista nieoczywistość
Wiedźmin
Rzućże grosz wiedźminowi
- recenzja
Wojna Krwi: Wiedzmińskie opowieści
Ger… Gwint z Rivii
- recenzja

Komentarze


daft_count
   
Ocena:
+1
ale, ale - jak to brak konkurencji? a książki niejakiego Kresa? obawiam się, że początkowo lepiej się sprzedawały od Wiedźmina, który długo był właściwie krótkimi historiami, które potem się rozwinęły.
no, ale ja nie jestem fanem Wiedźmina od jakiś 10 lat.
a poza tym fajna rozmowa.
11-07-2011 21:28
~olewka

Użytkownik niezarejestrowany
    ...
Ocena:
0
chcemy więcej tego typu rozmów :D fajnie to się czyta
11-07-2011 21:39
Postać
    błąd merytoryczny
Ocena:
0
W samych założeniach rozmowy - saga to "pięcioksiąg" - opowiadania to część cyklu wiedźmińskiego, nie będąca częścią sagi.
11-07-2011 23:43
Scobin
    @Postać
Ocena:
0
Nie było tak źle – przejrzałem jeszcze raz cały tekst i słowo "saga" jest w nim używane w odniesieniu do pięcioksięgu, on też stanowi podstawowy przedmiot rozmowy. Bodaj dwa razy trafiła się "saga" w znaczeniu "pięcioksiąg i opowiadania", przed chwilą poprawiłem te dwa miejsca (dzięki za spostrzeżenie).
12-07-2011 00:09
M.Bizzare
   
Ocena:
+4
Dla mnie cenne w "Wiedźminie" jest wypośrodkowanie między różnymi skrajnościami. Jest to zarówno fantasy przaśne, bardzo słowiańskie i polskie, ale i uniwersalne, zbudowane na schematach i zasadach kanonicznych dla gatunku. Jest to zasadniczo dark/low fantasy, które nie jest ani przesadnie mroczne, ani przesadnie low (w końcu aż bucha magią i motywów pożyczonych z bardziej epickich rzeczy też można się doszukać). Porusza cięższe kwestie, także te pseudofilozoficzne, ale robi to (zwykle) bez przesadnej łopatologii i zachowując dozę zdrowej neutralności (przynajmniej jak patrzę na tłukące podobne motywy - rasizm, konflikty polityczne, ludzkie draństwo itp. - współczesne dziełka, jak choćby niedawno Dragon Age I/II, to w "Wiedźminie" wydaje mi się to dużo bardziej naturalnie zrobione).

Choć nie jestem fanem zakończenia (ani "Saga", ani późniejsza "Trylogia Śląska" nie zdołały mnie zadowolić w tej kwestii, uważam, że autor nie potrafi wybrnąć z wielowątkowych fabuł), pięcioksiąg nie tylko wciąż dostarcza rozrywki, która się nie nudzi, ale i imponuje, zwłaszcza jak na realia polskiej popkultury, sprawnością konstrukcyjną, że tak powiem. Szerokie spektrum ciekawych postaci (i to nie tylko pierwszoplanowych) wspomniane było, ale jest tego dużo więcej, od sprawności w stosowaniu tricków narracyjnych i urozmaicaniu powieści pod tym względem, do takich "pierdółek" jak choćby memetyczne wręcz arc words, czy też zdania klucze, które towarzyszą intrydze (od tego miecza, co ma dwa końce do gwiazd odbitych na powierzchni jeziora). O błyskotliwych dialogach nie wspominając. Mam wrażenie, że w czasie, gdy ukazywała się "Saga", nikt w Polsce nie robił dobrej popkultury w takim stylu.
12-07-2011 00:10
Ninetongues
   
Ocena:
+3
...i przydałaby się przynajmniej jedna osoba mająca krytyczne podejście do powieści, bo inaczej mamy same peany. Wychodzi na to że "wszyscy kochają Wiedźmina" a to nieprawda. ;)
12-07-2011 01:18
Streider
   
Ocena:
0
Zgadzam się z M.Bizzare, szczególnie z drugim paragrafem.

Od siebie dodam, że moim zdaniem gry o wiedźminie bardzo ciekawie rozwijają fabułę (szczególnie druga część). Jest to w dużej mierze nekromancja, bo historia o Geralcie skończyła się dla mnie wraz z ostatnim tomem sagi, ale jak się przekonałem, nekromacja sprawna i bardzo w duchu oryginału. Czekam więc na kolejną część sagi - wiedźmina 3 :)
12-07-2011 01:31
~Alianora

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dobry tekst :)
Ja co prawda zdecydowanie wolę dwa zbiory opowiadań niż sagę ( która mogłaby się dla mnie skończyć na tomie trzecim, bo dalej czytałam z dużo mniejszą przyjemnością).
Najwięcej frajdy przy każdorazowej lekturze miałam z odkrywania nawiązań, jakie autor umieścił w swoich książkach. I z poznawania losów postaci pobocznych, bo trójka głównych bohaterów nieco mnie drażniła ( zwłaszcza Cirilla).
A zakończenie jest odpowiednie. Szkoda tylko, że autor dopisał ten niewypał w " Coś się kończy, cos się zaczyna".
12-07-2011 08:19
~bartyi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ja bardzo lubię wszystko co tworzy Sapkowski lubię ten charakterystyczny dla niego klimat który potrafi wciągnąc tak że jego książki się nie czyta tylko chłonie przede wszystkim w samej ''sadze'' czy też ''pięcioksiągu'' mamy stworzoną wspaniałą archetypową postac Geralta z Rivii a jak wiemy nie od dziś tylko o takich postaciach można robic filmy z wielkim budżetem tworzyc komiksy oraz rozwijac całe tyrady na temat tej postaci .Postac główna potrafi przenikac mózg i zagłębiac się na samym jego dnie dlatego ''Saga" wiedźmińska znaczy to co znaczy chociaż z jakieś 20 lat temu gdy wydawana była ów wspomniana saga konkurencyjności nie było pewnie zbyt wielkiej a innowacyjna seria książek na pewno zmieniła oblicze gatunku i sądzę że nie wyglądał by tak dzisiaj
12-07-2011 08:43
de99ial
   
Ocena:
0
Geralta i Jaksra.

Chyba Jaskra ;)

Kilka uwag:

1. Film - ja bym wolał anime lub zwyczajny film animowany.

2. Uniwersum Wiedźmina spotyka swoistego rodzaju zjawisko, jakie wcześniej dotykało HPLa i Howarda - inni autorzy piszą dalsze losy bohaterów lub świata. Tutaj innymi autorami są twórcy gry. Warto to odnotować, bo mimo wszystko jest to historyczny moment.

3. A zakończenie jest odpowiednie. Szkoda tylko, że autor dopisał ten niewypał w " Coś się kończy, cos się zaczyna".

Paradoksalnie ten "niewypał" powstał na długo przed zakończenie sagi, więc biadolenie jest zupełnie nie na miejscu.
12-07-2011 11:23
lemon
   
Ocena:
0
Nie tylko przed zakończeniem, ale i przed rozpoczęciem: opowiadanie ukazało się w 1992 a "Krew elfów" w 1994.
12-07-2011 11:26
Scobin
   
Ocena:
0
@de99ial

Jakser ubity. ;)

@Ninetongues

Niezła myśl, rozważymy pewnie przy następnych rozmowach. A w tej chwili – zawsze są jeszcze komentarze. :)
12-07-2011 11:46
de99ial
   
Ocena:
0
@Imn
Sądząc po treści oraz dacie publikacji można założyć, że Saga powstawała w momencie publikacji opowiadania. No ale to już gdybanie... Dla sprawy najważniejszy szczegół został zaznaczony ;)
12-07-2011 12:57
baczko
   
Ocena:
+1
@Nine

No ja tam trochę narzekam na Wiedźmina :)

Jakoś teraz skończyłem powtarzać sobie zbiory opowiadań - niestety, to już nie ta sama przyjemność co kiedyś.

A Geralt z CDP średnio mi się spodobał, ot masowy rzeźnik, goniący od jednego do drugiego ważnego NPC-a jak kot z pełnym pęcherzem.
12-07-2011 14:16
~ShadowOfDeath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+5
"ale, ale - jak to brak konkurencji? a książki niejakiego Kresa?"

No baaaaa! I w dodatku ci wszyscy malkontenci, marudzący o tym jak to beznadziejnie zakończono sagę, powinni sobie obowiązkowo Kresa poczytać - ten to dopiero nie szanuje wartości - u Kresa jest k10 pierwszoplanowych bohaterów - takich ViPów mataczących światem i jedyne co możemy być pewni to to, że z pewnością zginą oni okrutną, brutalną i bezsensowną śmiercią, niczym przysłowiowy kot konający w ciemnym zaułku, pośrodku kałuży własnej krwi, wnętrzności i fekaliów :D
Jak do tej pory chyba tylko Króla Bezmiarów oszczędził - no ale on chyba nie do końca jest człowiekiem...

Już taka jest w dzisiejszych czasach maniera pisarstwa - koniec grzecznej fantasy - będzie brud smród i ubóstwo, główni bohaterowie będą albo ginąć okrutnie albo trafiać na tortury z których wyjdą bez ręki. Po prostu widocznie na początku lat 90tych pisarzom i czytelnikom znudziły się zakończenia "i żyli długo i szczęśliwie", odruchem wymiotnym reagowali na klasyczne cukierkowo la-la-landii, które stara się upchać im różową watę zamiast mózgu przynajmniej od czasów papcia Tolka i zapragnęli krwistego befsztyku, ociekającego osoczem, pokrytego pełzającymi, białymi larwami ścierwaków grdykoszarpów. To można dostrzec nie tylko w pozycjach rodzimego ale i zagranicznego rynku. By może za jakiś czas ta moda też się przeje - i za jakąś dekadę znowu w łaskach będzie lukier, cukier i kolor różoffy - albo coś zupełnie odmiennego od obojga - np. nie wiem, może moda na zakończenia otwarte? Albo wielorakie? (i tu w sumie wiedźminowo ma takie podwójne zakończenie - sam sobie wybierz czytelniku, które ci się bardziej podoba i nie płacz mamusi w kieckę ;) ).

Cykl Wedźmiński rzeczywiście ma wielu anty-fanów - ale o dziwo zauważyłem że ci nie-fani pojawili się w momencie kiedy Wiedźmin stał się czymś w rodzaju ikony cerkiewnej - i spora część z nich rekrutowała się z byłych fan-boyów. Dlatego zadaję sobie pytanie:

Na ile to krytyczni ludzie, a na ile w tym nie-fanowstwie dominuje to wszechobecne polaczkowate malkontenctwo - "O Wieśmin jest popularny to teraz trzeba go zrównać z poziomem gruntu?"

Malkontenctwo, które np. zgnoiło Wiedźmina RPG - gre niekoniecznie genialną, ale mającą w sobie tam jakiś rynkowy potencjał. Nigdy nie byłem jej wielkim fanem - ale też nie miałem jej wiele do zarzucenia. Sympatyczna nawet była - takie Kryształy Czasu biła na głowę pod względem profesjonalizmu wykonania w mrocznych czasach przed nadejściem popularności Neuroshimy, Monastyru czy innych "polskich flagowców" czasów teraźniejszych. I mówię to jako stary, wierny fan KC. Zawsze mnie też dziwiło dlaczego nikt nie pokusił się o reaktywację tego systemu w dobie szału na Wiedźmina cRPG. CD Project mógłby np. przygarnąć licencję i dodawać darmowe egzemplarze gry p'n'p w edycjach kolekcjonerskich, edycjach złotych i innych edycjach V.I.P. (czyli nie tak do końca darmowych - a więc i tak generujących zarobek).

Samemu jestem krytyczny wobec prozy wiedźminlandowej - mam wielu pisarzy, których pozycje stoją w moim prywatnym rankingu daleko wyżej od Sapkowskiego - zarówno z PL jak i z zagranicy, baaa - mam takie pozycje samego Sapkowskiego które cenię sobie dużo bardziej niż jego własne ukochane dziecko (Stardust czy Trylogię Husycką), niemniej jednak nie mogę przejść obojętnie wobec faktu iż wiedźminowo jest taką ciekawą pozycją z gatunku tzw. "kompatybilnych" - nibylandi z których samemu czerpałbym przyjemność ich eksploracji, gdybym tam trafił jako podróżnik między światami. W dodatku ten cały zadziorny cynizm, ciętoripostyzm, złośliwa krytyka rzeczywistości, nieubarwianie na sztuczno ponurego krajobrazu, ale jednocześnie nie robienie z tego krajobrazu drugiej jesiennej gawędy - to wszystko jest tak fajnie skomasowane. Mam wiele ulubionych pozycji innych pisarzy, które choć np. warsztatowo czy pod względem inwencji twórczej stoją na dużo wyższym poziomie od wiedźminowa - ale brakuje w nich np. niektórych elementów pobocznych - tych ciętych dialogów, tych fizolofujących z kapusty bohaterów, złośliwej krytyki różnych poglądów - i gdybym Wiedźminlandu nie znał to by mi to w nich nie przeszkadzało - ale jednak już Wiedźminland znam - i te braki tam w tamtych pozycjach jakoś taki niedosyt pozostawiają...

Też co do przedstawienia "spraw życiowych" - bo przedpiścy przywołali ty przykład Dragonejdżów - takich jak rasizm, wyzysk, ksenofobia, seksizm, "kurestfo" i ogólna życiowa niesprawiedliwość świata - akurat Dragonejdże robią to dużo bardziej realistycznie, tak w stylu trzewików umorusanych w jesiennym błocie - u Sapkowskiego nie wiem czy te kwestie są przedstawione neutralnie tak jak przedpiśca pisze - ja zawsze odbierałem je jako takie trochę bazujące na grotesce, czarnym humorze - i mające jakiś przekaz za sobą. W dragonejdżach to bardziej taki element anty-cukierkowatości świata, solidny ale nieniosący przekazu.

Przyłączam się do głosu osób które z chęcią poczytały by coś wiedźminlandskiego ale niekoniecznie w Geraltem w roli głównej. Ten świat naprawdę ma wiele fajnych motywów wartych kontynuacji - na czele mojej listy jest półelfie Imperium Nilfgaardu. Poznaliśmy już punkt widzenia jednej strony - może warto poznać drugiej. I to zanim Sapek sędziwie zejdzie ze świata w wieku lat tam stuiluś a za pisanie tego rodzaju "twórczości" wezmą się jakieś samozwańce...

I jeszcze na zakończenie - szkoda że te wasze polterowe rozmowy są takie krótkie - czy wy aby ich redakcjo nie cenzorujecie na długość znaków? Mam dzieję że nie - warto bowiem mówić stanowcze nie parówkowy skrytożercom prawie tak mocno jak i panoszeniu się kultury obrazkowo-skrótowo-esemesowej - zaś kulturę języka pisanego czcić, szczególnie jeśli podaną w tak przystępnej i lekkiej formie - wszak dialogi już u mistrzów starożytności stanowiły ważną formę przekazu :)
12-07-2011 16:30
Scobin
   
Ocena:
0
czy wy aby ich [rozmów – S.K.] redakcjo nie cenzorujecie na długość znaków?

Wyłącznie na ilość wolnego czasu. :)
12-07-2011 16:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.