Romantyczna przygoda

Autor: Jan 'Johny' Pawlak

Romantyczna przygoda

Niech wszyscy wiedzą, czego chcą elfy!

Tych jędrnych kształtów małych piersiątek,

chcemy z toporem walecznych dziewczyn

Ich oczy jak gwiazdy, a uśmiech to Słońce.

Zdradzę wam wszystkim tę tajemnicę

kiedy radosny i gdy pełen smutków

za dnia, o zmierzchu, nocą, o świcie

elf pragnie kobiet od krasnoludów.

- Hihihi jesteś najgorszym poetą jakiego znam – Humberta cały czas się uśmiechała.

- Przy najpiękniejszej z krasnoludów język mi się plącze – powiedział Elf Duncann.

- Przesadzasz. Jestem niska i niezgrabna.

- Piękno nie leży w wyglądzie. Piękno tkwi w tym, kim jesteś. Nikt nie umie mnie rozśmieszyć bekaniem tak, jak ty.

 

- Kochanie wróciłem!

- O nie! Mój mąż! Szybko do szafy!

Humberta zamknęła Duncanna w ostatnim momencie, tuż przed tym, gdy przyszedł Nosgrod, najbogatszy krasnolud w mieście i jej mąż. Każdy kto spotkałby Nosgroda na ulicy, wziąłby go za przeciętnego mieszczanina. Miał doskonale skrojony, pozbawiony ozdób garnitur. Brak zdobień był jego dewizą życiową. Cały dom był urządzony skromnie i nigdzie nie było widać przepychu. Nosgrod zwykł mawiać, że bogaci są bogatymi, gdyż nie wydają kroci na symbole statusu. Ci którzy to robią, zaciągają długi od bogatych.

- Co słychać kochanie? Jak sprawy na giełdzie? – zapytała Humberta.

- Całkiem dobrze. Udało mi się dziś sprzedać jedną spółkę z dużym zyskiem.

- Zawsze miałeś talent do interesów.

- Przyszedłem wcześniej, bo chciałem cię ostrzec. W naszej dzielnicy pojawił się niejaki Duncann, elfi bard-wagabunda i zbereźnik. Może starać się wyłudzić gościnę i przede wszystkim pieniądze. To podejrzany typ.

- Wiadomo już czy, kogoś okradł?

- Jeszcze nie. Ale należy uważać. Dobrze kochanie, ja mam dziś jeszcze jedno ważne spotkanie w interesach.

Nosgrod wyszedł z mieszkania, a Duncann wyszedł z szafy.

- Dzięki, że mnie nie wydałaś.

- Nie myśl, że i ja nie słyszałam wcześniej o tobie tego i owego. Flirtujesz z każdą kobietą, z wieloma masz romanse, jesteś najbardziej rozwiązłym elfem w państwie.

- Owszem flirtuję. Ale ja to nazywam inaczej.

- To znaczy jak?

- Altruizmem.

- Altruizmem?

- Każda kobieta lubi być doceniona. Lubi czuć się atrakcyjna i kochana. Tyle rzeczy w życiu przypomina nam, że jesteśmy brzydcy, niedoskonali, nieakceptowani. W takim świecie, moją misją jest rozświetlić dzień tym wspaniałym istotom.

- Fajna bajeczka. Jesteś zwykłym seryjnym uwodzicielem.

- Przykro mi, że tak o mnie myślisz. Sądziłem, że żywisz wobec mnie cieplejsze uczucia.

- Jesteś miły, ale nie jestem głupia. Jeśli spróbujesz poprosić o pieniądze, walnę ci toporem między oczy. A teraz powinieneś już wyjść.

Miesiąc później do Humberty przyszedł list. Był krótki:

„Od naszego rozstania w każdej nowopoznanej kobiecie widzę twoją twarz. Spotkajmy się o zmroku pod wielkim jaworem. Duncann”.

Spotkali się.

- O piękna jak cieszą się moje oczy na twój widok!

- Jak zwykle czarujesz. Czego chcesz?

- Mam tylko jedną prośbę.

- Nie dam ci żadnych pieniędzy.

- Nie pragnę ich. Ucieknij ze mną w świat. Żyjmy razem przeżywając przygody, czerpiąc garściami z tego, co oferują bogowie. Cieszmy się podróżą, przyrodą i ciekawymi ludźmi, których spotkamy na drodze. Ucieknijmy razem. Bez żadnych pieniędzy, zdani na siebie i własną pomysłowość, wiedząc, że wspierając się damy radę.

Co robić? Z jednej strony miała bezpieczny dom i dobrze ustawionego męża. Mimo iż żyli skromnie, byli szczęśliwi i niczego im nie brakowało. Z drugiej strony czekało na nią pełne przygód i emocji życie z elffim wariatem kochającym krasnoludzkie kobiety. Co wybrać? Jak postąpić? Serce, czy rozum? Marzenia czy przyziemne życie? Emocje czy rozsądek?

- To wariactwo. To nie może się udać. Nie jestem już młodą stulatką. Nie powinnam. Zgadzam się.

Pięć dni Nosgrod szukał swej żony. Szóstego dnia na stole w jadalni znalazł list. Był krótki.

„Jeśli nie chcesz by twojej żonie coś się stało przynieś okup w wysokości dziesięciu tysięcy sztuk złota i zostaw o zmroku pod wielkim jaworem”.

Na początku ogarnęło go przerażenie. Później gniew i chęć walki z każdym, kto zagrozi jego domostwu. Później pojawiła się troska. A na koniec bezsilność. Bo niby co mógł zrobić? Powiadomić straż miejską? Nie ma chyba bardziej niekompetentnych i bojaźliwych ludzi. Iść samemu z okupem? Straci pieniądze i jeszcze pewnie jego zabiją. W końcu wpadł na pewien pomysł. Najpierw wyjął z kufra swój topór. Nie wyciągał go od czasów młodości. Zamachnął się kilka razy na próbę, by zobaczyć czy nie wyszedł z wprawy. Potem wyruszył do karczmy. Nie, nie po to by się upić i poprosić o radę barmana. Nosgrod wiedział co robić. To w karczmie zaczynała się przygoda w każdym podrzędnym fantasy. Co? Że tu jesteśmy już w środku opowiadania? Bo to jest fantasy jeszcze podrzędniejsze. Na pewno kojarzysz czytelniku tę scenę – drużyna poszukiwaczy przygód i podchodzący do niej osobnik w kapturze mówiący „mam dla was questa”.

Nosgrod nie miał kaptura, ale miał złoto. Podszedł do największych zakapiorów w karczmie i obiecał im okrągłą sumkę swoich kochanych pieniędzy za ratunek żony. I żeby było ciekawiej, pokazał swój topór i powiedział, że chce w tej akcji brać udział.

Zostawił okup pod wielkim jaworem. Odszedł, by nie prowokować porywaczy. Drużyna najemników z ukrycia obserwowała okolicę. Wkrótce pojawiła się dwójka osobników. Zabrali okup. Humberty nie było. Nosgrod i najemnicy ruszyli śladem porywaczy. Niezauważeni dotarli za nimi aż do starego domu, w którym tamci się ukrywali.

Trach! Trach! Drzwi domu poszły w drzazgi, gdy Nosgrod rozwalił je toporem. Do pomieszczenia wbiegł mały oddział najemników z krzykiem „Oddawać broń padalce! Na ziemię! Na ziemię! Policja… o przepraszam nie ta kwestia”. Dwójka porywaczy była totalnie zaskoczona, szybko ich obezwładniono.

- A teraz gadać – wycedził przez zęby Nosgrod – gdzie jest moja żona!?

- Przysięgam nie wiemy! Widzieliśmy tylko jak wyruszała w drogę na wschód z jakimś elfem. Postanowiliśmy, że trochę zarobimy.

Próbowali ich jeszcze przesłuchiwać. Najemnicy używali ostrzejszych metod niż pytań otwartych, ale, z jeńców niczego nie udało się wydobyć. Nosgrod zapłacił najemnikom za akcję. Nie żałował pieniędzy. Obiecał im drugie tyle, jeśli zabiorą go na wyprawę na wschód w poszukiwaniu jego żony. Musi tylko wrócić do domu po najpotrzebniejsze rzeczy.

A tam spotkał Humbertę.

- Kochanie! Gdzie byłaś?! Martwiłem się o ciebie!

- Przepraszam cię Nosgrodzie. Popełniłam błąd. Wydawało mi się, że mam nudne, wyprane z emocji życie. Marzyłam o czymś więcej. O przygodach. O podróżach. O wielkich czynach. O romansie.

- Romansie?

- Tak. Wyruszyłam w podróż w świat, by tego doświadczyć. Ale wyprawy w nieznane ładnie wyglądają w opowieściach i w marzeniach. Gdy uderza w ciebie rzeczywistość, gdy musisz nocować w obskurnym, zawszonym zajeździe pełnym szumowin, z których każdy marzy by cię okraść bądź zabić. Gdy musisz się zadowolić podejrzanym jedzeniem, gdy jesteś przemoknięty i zziębnięty, i bolą cię nogi od ciągłej wędrówki, i wiesz, że jutro będzie powtórka i wiesz, że tak będzie wyglądało całe twoje życie, zaczynasz się zastanawiać.

- A romans?

- Podobał mi się jeden elf.

Cisza.

- Do niczego nie doszło. Tylko flirt. Sprawiał, że znowu czułam się jak młoda stulatka. Sęk w tym, że to co było w nim najbardziej pociągające szybko zaczęło mnie denerwować. Niektóre elfy są nazbyt altruistyczne. Zaczęłam rozumieć co utraciłam. I przypomniałam sobie, że miłość to niekoniecznie porywy serca. To wspólnota wartości myśli i doświadczeń. Poczucie, że płyniemy na jednym statku. To wszystko miałam w tobie. Ty jesteś moim prawdziwym romansem. Czy mi wybaczysz?

- Kochanie… jak mógłbym ci nie wybaczyć? Nikt nie potrafi mnie rozśmieszyć swoim bekaniem tak jak ty.

Rzucili się w objęcia i pocałowali.

- Kochanie?

- Tak Humberto?

- Do twarzy ci z tym toporem.