Rogi
Joe Hill, starszy z synów Stephena Kinga, od lat był doceniany za krótkie formy i scenariusze; powieści zaczął pisać stosunkowo niedawno. Jego druga pełnowymiarowa fabuła, Rogi, ukazała się w 2010 roku, i została nominowana do Nagrody im. Brama Stokera (wyróżniającej autorów horrorów). Poza tym przeszła bez większego echa aż do premiery nieźle przyjętego filmu z Danielem Radcliffem w roli głównej. W sumie nic dziwnego, że czytelnicy czy krytycy nie do końca wiedzieli, co z tą książką zrobić, skoro opiera się na pomyśle co najmniej absurdalnym: otóż pewnego dnia Ig Perrish, koleś, który wbrew plotkom nikomu nigdy nie zrobił krzywdy, budzi się z rogami.
Brzmi nietypowo? Dalej jest dziwniej: rogi dają Igowi moce samego diabła: odkrywania ludzkich grzechów i wodzenia bliźnich na pokuszenie. Po początkowej panice bohater postanawia wykorzystać nową zdolność do odkrycia prawdy o śmierci swojej dziewczyny: rok wcześniej została zgwałcona i zamordowana, a Ig oskarżony o zbrodnię, ale zwolniony z braku dowodów. Dość szybko okazuje się, że wszyscy wokół bohatera skrywają tajemnice, których wolałby nie znać, a informacja, której szuka, dotyczy osoby, której najmniej by się spodziewał.
Nieco odstręczające są przesadzone – w zamierzeniu zapewne groteskowe – pomysły dotyczące szatańskości Iga. Wszechobecne węże, pojawiające się co i raz widły, cechy wyglądu “typowego” diabłą z obrazków w książkach dla dzieci, nawiązania do biblijnego “666” albo utworów kultury/kulinariów z “diabeł” w nazwie były w swej liczbie w pewnym momencie po prostu przytłaczające. Dochodzi do tego kilka niezbyt udanych elementów humorystycznych oraz (pod koniec) ezoterycznych – i mamy dość nieładny efekt.
Szatańskie moce to mocny akcent, jednak Hill szybko skupia się na czymś innym: na słabościach i wadach ludzkiej natury. Czego nie mówią nam najbliżsi? Czy nasi przyjaciele nas lubią? Czy dobre dusze z sąsiedztwa to naprawdę altruiści? Jak dobrze może ukrywać się socjopata? Rogi konfrontują nas z tymi pytaniami i trzeba przyznać, że budzi to niepokój. W tej kwestii podobna jest do powieści Stephena Kinga, w których autor lubi obnażać zło tkwiące w przeciętnym Kowalskim (lub konglomeracie Kowalskich), a całość tego zabiegu została zgrabnie wykonana.
Do tego Hill lubi podrażnić czytelnika – zaczyna od mocnego akcentu, dalej rozwija ten pomysł, by znienacka wskoczyć w długą retrospekcję; potem powtarza ten układ. Paradoksalnie dzięki temu powieść zyskuje, bo mamy jakiś element zaskoczenia i podbudowę motywacji postaci. Można powiedzieć, że technicznie to naprawdę dobrze pomyślana książka, jednak nie do końca udała się na poziomie narracji – okazjonalne dłużyzny, epatowanie piekielnościami, przedziwne zakończenie przygody Iga są tu minusami.
Dwa słowa o wydaniu, kolejnym już w Polsce: Albatros pozostał przy tłumaczeniu Maciejki Mazan, które możecie już znać z wersji Prószyńskiego. Jednocześnie sama forma książki (twarda oprawa, lekki papier, estetyczna, ładna okładka) zdecydowanie wypada lepiej od poprzednich iteracji.
Podsumowując, za pomysł Hillowi należy się 10/10, ale za wykonanie – już połowa tego. Są tu dłużyzny i momenty negatywnie dziwne; ale są też takie sceny, które czyta się doskonale. Wychodzi więc niezła, chociaż nie wybitna powieść, którą na półce powinno się postawić stanowczo bliżej “weird fiction” niż “horroru”.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Joe Hill
Wydawca: Albatros
Data wydania: 2 czerwca 2021
Liczba stron: 448
Oprawa: twarda
Format: 145x210 mm
ISBN-13: 978-83-8215-478-8
Cena: 42,90 zł