Czytać:
"Na początku lektury zostałem niezwykle zaskoczony przez formę, jaką wybrał Bernard Beckett. Genezis trudno nawet jednoznacznie nazwać powieścią – tekst ma dużo więcej wspólnego z dramatem. Niezwykle ważną rolę w nim odgrywa dialog, który Anaksymandra prawie nieustannie toczy z testującymi ją członkami Akademii. Gdyby nie liczne retrospekcje i rozbudowane fragmenty poświęcone refleksjom wewnętrznym naszej bohaterki, można by się pokusić o potraktowanie Genezis jako dramat. Uważam się za fana długich tekstów, lubię grube powieści, które do cna wyczerpują temat, ale Genezis udowodniło mi, że wcale nie trzeba pochylać się nad każdym problemem przez setki stron – celne ujęcie pewnych idei sprawiło, że naprawdę do mnie przemówiły. Beckett po mistrzowsku łączy bogatą treść z oszczędną formą – stosunek jednej do drugiej sprawia, że można pochłonąć tekst błyskawicznie, jednocześnie nasiąkając ideami autora.
Do Genezis zabierałem się bez większego entuzjazmu – byłem znudzony, książkę wziąłem do rąk tylko dlatego, że dłużył mi się kolejny zimowy wieczór. Jakież było moje zdziwienie, gdy oderwałem się od niej dopiero po ostatniej stronie! Nie wyobrażam sobie żadnego fana science fiction, który mógłby wzgardzić tak doskonałym tekstem."
Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Tym, co zyskało powieści Clarke największy poklask, jest wykreowany świat. Autorka opisuje Anglię z czasów wojen napoleońskich z wielką dbałością o szczegóły, w związku z czym czytelnik w trakcie lektury ma szansę odwiedzić salony londyńskiej elity towarzyskiej, jak również drobnej prowincjonalnej szlachty. Jest to powieść w pełnym tego słowa znaczeniu: obszerna, wielowątkowa, a jednocześnie łatwa w odbiorze i niosąca autentyczną radość czytania. Wszystko to składa się na inteligentną rozrywkę, godną polecenia wszystkim spragnionym wciągającej, doskonale napisanej historii wypełnionej magią, potrafiącej rozbawić, wzruszyć i zadziwić."
Artur 'mr_mond' Nowrot

Połowa książki poświęcona jest Beowulfowi. Tolkien wykazuje wartość tej opowieści (zarówno językową, jak i artystyczną), obnażając głupotę oraz ignorancję wielu współczesnych krytyków tego dzieła.Książka ta to także rozważania nad jeszcze jednym utworem średniowiecznym, a mianowicie angielską legendą - Pan Gawen i Zielony Rycerz. I ponownie, jak w przypadku Beowulfa, Tolkien występuje w roli obrońcy dzieła, odpowiadając na wiele zarzutów krytyków i wykazując cechy świadczące o jego wyjątkowości oraz nieprzemijalności.
Trudno mi ocenić ten zbiór esejów, ponieważ nie dysponuję odpowiednią wiedzą, by polemizować z pisarzem czy spróbować zweryfikować jego poglądy. Jednak jego logiczna, pełna uzasadnień i odwołań argumentacja przekonuje i uczy. Dlatego ocena oddaje mój stosunek do erudycji oraz pasji Tolkiena."
Bartłomiej 'baczko' Łopatka
Unikać:

Powieść jest napisana prostym językiem naszpikowanym masą nazw własnych, które można znaleźć w kolorowych magazynach o modzie i kosmetykach, pełnych plotek o pięknych, sławnych i bogatych tego świata. Czytelnik rzeczywiście może odnieść wrażenie, że czyta najnowszy numer Avanti, w dodatku niezbyt zgrabnie zakamuflowany. Ogólne wrażenie z lektury, niestety jest negatywne. Czytelnik nie jest w stanie przejąć się losem bohaterów, wydarzenie nie wzbudzają większych emocji, tętno nie skacze, gdy bohaterowie znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Wampy, wampiry... są niezłą propozycją na jeden, nudny wieczór, a ponieważ książka kompletnie nie zapada w pamięć, przestałam o niej myśleć z chwilą przeczytania ostatniego zdania."
Aleksandra 'milllo' Walkowska

Już na pierwszy rzut oka widać, co znajdziemy na kartach książki: kręcące się wokół tytułowych automatonów – najnowszego wynalazku pewnego genialnego uczonego - śledztwo, okraszone sporą ilością akcji. Mogłoby się wydawać, że to niezwykle atrakcyjne połączenie, jednak steampunkowa rama nie jest w stanie przysłonić niezręcznie skomponowanej intrygi. Wystarczy pierwszych kilkadziesiąt stron, by nieco bardziej doświadczony czytelnik domyślił się sposobu, w jaki zostały powiązane wszystkie wątki, a tym samym zakończenia. Przykro mi to przyznać, ale nie ma nikogo, komu mogłabym z czystym sumieniem polecić Marsz automatonów. Książka jest napisana tak słabo, że nawet fanatyczni miłośnicy steampunku powinni trzymać się odeń z daleka."
Blanche