Rakietowe szlaki. Tom 1

Literaturą do gwiazd

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Rakietowe szlaki. Tom 1
Watts, Doctorow, Stross, VanderMeer – to kilka spośród najjaśniejszych gwiazd na firmamencie fantastyki. Prasa często określa to, co tworzą, jako nowe fantasy, nowe science fiction. Gdzie jednak poszukiwać korzeni ich twórczości? Czyje utwory na nich wpływały? Z jakich tekstów mogli czerpać natchnienie? Na te wszystkie pytania postanowiło odpowiedzieć wydawnictwo Solaris, decydując się na godną podziwu misję przybliżenia współczesnym czytelnikom najlepszych opowiadań fantastycznonaukowych poprzedniego wieku.

Na pierwszy rzut oka widać, że pierwszy tom Rakietowych szlaków roi się od wielkich nazwisk, których młodsi czytelnicy mogą nie znać: Aldiss, Sheckley, Sturgeon czy Zelazny to absolutni mistrzowie, a wydawcy trochę o nich zapominają. Trzeba jednak zagłębić się w lekturę, aby dostrzec coś dużo cenniejszego – mnogość doskonałych idei. Każdy tekst to niezwykły pomysł: kopiowanie ludzi z przeszłości, którym pisane było zginąć w katastrofach, z otwierającego tom Porwania w powietrzu, czy II wojna światowa rozgrywana na planszy do gier strategicznych w opowiadaniu zamykającym zbiór (Jak przegrałem II wojnę światową i powstrzymałem niemiecką inwazję). Obok żadnego utworu nie da się przejść obojętnie, żadnego nie da się pominąć – to encyklopedia fantastycznych pomysłów. Czytelnikom, którym wydaje się, że znają już wszystko z nowszych dzieł, można polecić Ubranie na miarę, w którym James White podchodzi do kwestii Kontaktu z perspektywy… krawca. Takich oryginalnych, niecodziennych rozwiązań jest w Rakietowych szlakach na pęczki – to one sprawiają, że tak trudno oderwać się od lektury. Aby przekonać się, że nowsze nie zawsze znaczy lepsze, wystarczy porównać Wielką księgę ekstremalnego science fiction z antologią pod redakcją Lecha Jęczmyka – założenia obu wydają się podobne (przedstawienie najbardziej niezwykłych fantastycznych wizji), a w tej pierwszej znalazły się tylko trzy czy cztery teksty tak oryginalne jak właściwie cały pierwszy tom Rakietowych szlaków.

Drugą wielką zaletą zbioru jest olbrzymia różnorodność tematyczna. Wyświechtany banał jest tego idealnym opisem: każdy znajdzie tu coś dla siebie. Podróże w czasie? Proszę bardzo: Aldiss pisze o Człowieku ze swoim czasem, Varley porywa ludzi z przeszłości, Watson w Powolnych ptakach głowi się nad tym, jak przyszłość może zmieniać przeszłość. Obcy? Ależ oczywiście: Sturgeon odnajduje ich dzięki Skalpelowi Occama, Tenn handluje światami w Bernie'em Fauście, White szyje dla kosmitów ubrania. Oprócz tego, że w Rakietowych szlakach czytelnik odnajdzie właściwie wszystkie typowe dla fantastyki naukowej tematy, to otrzyma jeszcze mnogość perspektyw, z jakich patrzą na dany motyw różni autorzy. W tym zalewie świeżości nie sposób zauważyć wieku opowiadań, które przecież pochodzą sprzed wielu lat; należy raczej podziwiać Jęczmyka i wszystkich pomagających mu w selekcji tekstów – wciąż aktualnych, poruszających współczesne problemy. Wojciech Sedeńka z odrobiną autoironii odnosi się do tytułu swojego posłowia (Kilkutomowa encyklopedia), ale trzeba przyznać, że jest bardzo blisko prawdy: lektura tej niezwykłej antologii przybliża czytelnikowi literackie zjawisko, jakim jest fantastyka naukowa.

Oprócz treści wypada wspomnieć o formie. Często mówi się, że "stare" science fiction przepełnione jest szczegółowymi technicznymi opisami, że jest zbyt suche, żeby można było uznać je za pełnoprawną literaturę piękną. Jęczmyk znalazł odpowiedź dla wszystkich malkontentów: Różę dla Eklezjastesa. Napisany pięknym językiem utwór Zelaznego udowodni każdemu, że da się napisać fantastykę naukową przemawiającą niekoniecznie do rozumu, ale do serca. Poza tym znajdziemy w pierwszym tomie antologii Ci, którzy odchodzą z Omelas, w którym Ursula le Guin pokazuje, że do pobudzenia czytelniczej wrażliwości potrzebny jest po prostu talent – a nie taki czy inny gatunek literacki.

Oprócz tych tekstów, w zbiorze znaleźć wiele bardzo różnych pod względem formy utworów: Tajemniczy dom jest właściwie długim sfabularyzowanym opisem, Strażnik śmierci przypomina opowiadanie kryminalne z egzorcystą-detektywem w roli głównej, Profesor opuszcza scenę to tekst humorystyczny. Nie można nie wspomnieć też o Tęsknocie Kupferberga – choć zwykle literackie szorty do mnie nie przemawiają, to tak dobrze spuentowane są prawdziwą ucztą (o objętości przekąski).

Rakietowe szlaki wywarły na mnie olbrzymie wrażenie. Nie sposób stworzyć antologii kilkunastu tekstów idealnych, ale chyba nie to było celem redaktora; można oczywiście doszukiwać się w poszczególnych tekstach drobnych wad, jak błaha puenta czy porzucenie wyjątkowo ciekawie zapowiadającego się wątku. To wszystko jednak nie ma znaczenia, kiedy przyjrzeć się jak olbrzymią pracę wykonali wszyscy, którzy przyczynili się do stworzenia zbioru. Lektura tej książki jest obowiązkiem każdego fana fantastyki: młodsi (wiekiem lub czytelniczym stażem) zapoznają się z jednymi z najlepszych tekstów, starsi zaś przypomną sobie nieco zapomnianych autorów. Polecam!