» Recenzje » Przeznaczenie Adhary, Córka krwi, Ostatni bohaterowie - Licia Troisi

Przeznaczenie Adhary, Córka krwi, Ostatni bohaterowie - Licia Troisi


wersja do druku

Upadek Legendy

Redakcja: Alicja 'cichutko' Laskowska

Przeznaczenie Adhary, Córka krwi, Ostatni bohaterowie - Licia Troisi
Legendy Świata Wynurzonego to trzecie i prawdopodobnie ostatnie spotkanie z bohaterami walczącymi o pokój oraz wolność świata zrodzonego w wyobraźni Licii Troisi. Czy włoska autorka godnie uhonorowała poprzednie dokonania, całkiem niezłe w kategorii tolkienowskiego fantasy?

Świat Wynurzony po raz kolejny staje na skraju przepaści. Konflikt z zamieszkującymi Nieznane Krainy elfami jest nieunikniony, a prastary lud na wojnę prowadzi utalentowany dowódca Kryss, ogarnięty żądzą całkowitej anihilacji rasy ludzkiej. Jednocześnie stajemy się świadkami batalii kolejnych wcieleń antagonistycznych bóstw. Tym razem jest to jednak walka odmienna: Sheireen zakochała się w Marvashu, istocie, którą zgodnie z przepowiednią ma zabić, lecz Poświęcona zrobi wszystko, aby nie dopuścić do wypełnienia woli bogów.

Powieści Włoszki zawsze cechowały się dużą dozą infantylizmu czy też – ujmując kwestię delikatniej – umowności. Czytelnicy lubiący brutalną, błotnistą atmosferę, rodem z powieści Piekary czy Sapkowskiego, nie mają czego w Świecie Wynurzonym szukać. Mechanizmy kierujące polityką czy sztuką wojenną nie są u Troisi zbyt skomplikowane. Taktyka nie istnieje, ludzie nieposiadający większego doświadczenia doskonale odnajdują się w rolach przywódców państw, a rola wodzów ogranicza się właściwie tylko do inspirujących przemówień. Z jednej strony, ciężko o dokładne odwzorowanie realiów wojny w tego typu powieści (nastawionej raczej na młodego, nieprzywiązującego wagi do takich szczegółów odbiorcę), z drugiej – niektóre sytuacje wołają (pod względem logicznym) o pomstę do nieba.

Gra o wysoką stawkę nadawała wcześniejszym opowieściom Troisi nieco sztucznej, ale jednak wzniosłości. Patetyczność pierwszej trylogii zachwycała, drugiej – była czytelnikowi obojętna. Co z trzecią? Dość przypomnieć przysłowie, w myśl którego dowcip opowiedziany kilka razy przestaje być śmieszny. Mnogość płomiennych dialogów i wyznań wypełnia karty wszystkich trzech tomów w zdecydowanie zbyt dużym natężeniu. Kolejne wydarzenia, w zamierzeniu wzruszające lub porywające, stają się więc powszednie, pozbawione większego znaczenia, słowem – strywializowane.

Główną bolączką Legend… nie są jednak kwintale patosu, lecz duża ilość wątków upchniętych na siłę. Po usunięciu tych nudnych i nic nie wnoszących nie zostałaby nawet połowa trylogii. Większość pobocznych historii jest mało ciekawa i pełni rolę wypełniacza, a ponadto opiera się na prostym jak budowa snopowiązałki schemacie: główny wątek rozwija się, jednak w pewnym momencie następuje przesilenie lub autorka chce zawiesić akcję w celu wzmożenia napięcia. Zamiar ten realizuje niestety poprzez wprowadzenie nowego bohatera (a co za tym idzie – co najmniej kilku stron nużących opisów) lub dokończenie opowieści o innych. Czasami popychają one linię fabularną do przodu (nocne wyprawy królowej-zabójczyni czy poszukiwania antidotum na epidemię), ale przeważają wątki nudne, wypełnione setkami szczegółów, które niepotrzebnie rozwlekają daną historię. Ma to również swoje dobre strony – przedłuża czas spędzany w Świecie Wynurzonym, co dla przeciętnego czytelnika może być niedogodnością, lecz dla fanów stanowi sporą zaletę.

Kreacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia. Autorka próbuje wprawdzie przełamywać schematyzm poprzez rozszerzanie klasycznych archetypów i nadawanie szwarccharakterom "ludzkich" rysów, ale zabieg ten wydaje się za każdym razem sztuczny. Mimo zastosowania innych wzorców (protagonistka nie musi rozwijać swoich umiejętności, ale za to cierpi na amnezję i kolejne przydatne sztuczki wracają do niej na bieżąco), bohaterowie łudząco przypominają postaci z poprzednich tomów, zwłaszcza w kwestii zachowania i rozwoju zdolności.

Czy warto zapoznać się z Legendami Świata Wynurzonego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – tak, lecz tylko jeśli jesteś wielbicielem serii i bez powieści Troisi nie umiesz poukładać sobie życia. Względnie, będzie to dobry wybór dla ludzi z nadmiarem czasu, chcących spędzić go w krainie, którą najlepiej opisze niosące ze sobą wiele skojarzeń określenie tolkienowskie fantasy – w wykonaniu Troisi wprawdzie barwne, ale pod względem jakościowym raczej średnie.

Tytuł: Ostatni bohaterowie
Cykl: Legendy Świata Wynurzonego
Tom: 3
Autor: Licia Troisi
Wydawca: Videograf II
Data wydania: 5 lipca 2011
Liczba stron: 352
ISBN-13: 978-83-7183-878-1

Tytuł: Córka krwi( Figlia del Sangue)
Cykl: Legendy Świata Wynurzonego
Tom: 2
Autor: Licia Troisi
Tłumaczenie: Zuzanna Umer
Wydawca: Videograf II
Data wydania: 12 kwietnia 2011
Liczba stron: 272
ISBN-13: 978-83-7183-877-4
Oprawa: miękka
Wymiary: 140 x 205 mm
Cena: 31,90 zł
Cena: 33,90 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Przeznaczenie Adhary
Cykl: Legendy Świata Wynurzonego
Tom: 1
Autor: Licia Troisi
Wydawca: Videograf II
Miejsce wydania: Chorzów
Data wydania: 23 lutego 2011
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka
Format: 140x205 mm
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

Komentarze


   
Ocena:
0
No za surowa ocena. Wybitne tonie jest, ale nie mniej młodzierzowe od Sapkowskiego
02-03-2012 20:23
Asthariel
   
Ocena:
0
Co uważasz za młodzieżowe w Sapkowskim?
02-03-2012 20:29
   
Ocena:
+3
Wizja świata dla tru angst sad cynick teenager? Przekleństwa? Emo Geralt? Emo Cyri?
02-03-2012 20:52
Asthariel
   
Ocena:
+1
Bo jak wszyscy wiedzą, przekleństwa są wyłącznie domeną nastolatków? A dorośli nigdy się nie smucą, dorośli z zaciśniętymi zębami ignorują wszystko złe, co ich spotyka, nie rozmyślając nad tym? A świat pełen zła i wojen jest wyłącznie wymysłem literackim, i nigdy nic takiego nie miało miejsca?
02-03-2012 20:54
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ocena aż za wysoka... Sięgnąłem po autorkę RAZ, po 70 stronach nie dałem rady.
02-03-2012 21:24
27383
   
Ocena:
0
Czyżbym przez przypadek zasugerował, że Sapkowski jest młodzieżowy umieszczając porównanie do niego? Jeśli tak, to przepraszam. Jeśli zaś uważasz, że Sapkowski przez przekleństwa i wizję świata jest - ciężko to przechodzi przez usta jak mówi się w tym kontekście - młodzieżowy, no to lecę powiedzieć 40+ sąsiadom i 50+ (chodzi o wiek a nie liczbę :P ) domownikom, którzy Wiedźmina czytali i uważają go za świetną i poważną lekturę, że mogą zacząć czuć się młodzi. I emowaci.

02-03-2012 21:27
Eva
   
Ocena:
0
Aw, come on. Wiedźmin jest tru angst cynik teenager, do tego są tam przynajmniej dwie Mary Sue, dlatego wszyscy go kochają.
02-03-2012 21:38
Asthariel
   
Ocena:
0
Ciri może być od biedy Mary Sue, ale chyba nie Geralt?
02-03-2012 21:40
Eva
   
Ocena:
+5
Kociooki, białowłosy wojownik o nadludzkich zdolnościach, znienawidzony przez społeczeństwo, które chroni za to, że jest cool... Znaczy, ten, inny, posiadający wrażliwą duszę, ale zgorzkniały i wiedzący, że świat jest zły i rozkochujący w sobie czarodziejki, które są z defaultu nieskazitelnie piękne? A skąd!
02-03-2012 21:59
Malaggar
   
Ocena:
+5
Strach napisać już powieść o kimkolwiek innym niż Tomuś Niezdara albo inny Franciszek Faja bo się o Marysuostwo zostanie posądzonym:P
02-03-2012 22:01
Asthariel
   
Ocena:
0
Ale czy Geralt może być Mary Sue, jeśli jest, jak sama piszesz, nienawidzony? I co najmniej dwa razy (a pewnie i więcej) dostaje ostro po tyłku? A uroda czarodziejek nie jest czasem usprawiedliwiona magią i iluzjami?
02-03-2012 22:04
Eva
   
Ocena:
+3
Oczywiście, że może. To jest cała osobna odmiana Mary Sue, tak zwana Sympathetic Sue. TVTropes uczy:

"Apart from all that angst, there are all the regular Mary Sue things: Authorial intrusion, plot favoritism, unnatural magnetism, and such often also with a lack of perceivable flaws and a strong tie to the author. It's just that there's something for her to be overly and usually unrealistically depressed about. "

Bardzo popularna na blogaskach od czternastek wzwyż, bo to jest ta kategoria wiekowa, która odkrywa, że dobro jest nudne, a cierpienie, zło, mhrok i niezrozumienie - ciekawe.

Znaczy, nie zrozum mnie źle, kochałam Wiedźmina i nadal żywię do niego duży sentyment (jakkolwiek coraz ciężej mi się przebijać przez moralizujące wstawki), ale face it - Geralt konstrukcyjnie jest Mary Sue. Ma cool unikalny wygląd, który jest przez ciemny lud uważany za ZŁY i cool unikalne zdolności, które są przez ciemny lud uważane za ZŁE. Plus jeszcze zestaw "wad", które uwalniają go od przyziemnych problemów codziennego życia, takich jak "jak będę spał z każdą fajną d... laską, jaką spotkam to w końcu którejś zrobię dziecko".
Uroda owszem, była usprawiedliwiona, magią, iluzjami i przede wszystkim wymogami, że tak powiem, kasty. Co nie zmienia (a właściwie podkreśla) fakt iż była defaultowa. Jeżeli śmiejemy się z Meyerowej, która mówi, że wampiry są piękne, bo są drapieżnikami i mają przyciągać ofiary, to nie widzę powodu by nie... Podkpiwać przyjaźnie z Sapka za czarodziejki, które są piękne bo prestiż zawodu wymaga.
02-03-2012 22:21
malakh
   
Ocena:
+5
02-03-2012 22:24
mr_mond
   
Ocena:
0
Z tego wszystkiego płynie taki wniosek, że samo bycie Mary Sue to nic złego (no bo czy Geralt to kiepska postać?).

A tutaj można przeczytać ciekawą notkę o tym, dlaczego Mary Sue uznaje się (niesłusznie) za "złe". Warte rozważenia.
02-03-2012 22:27
Malaggar
   
Ocena:
+1
Eva: Ale powiedzmy sobie wprost: Gdyby był zwykłym wieśniakiem z Zadupowa Małego i wyglądał jak zwykły szczerbaty menel mało kto by chciał o nim czytać. Nie ma to nic wspólnego z MS.

Malakh: Troll.
02-03-2012 22:28
Dawidek
   
Ocena:
+1
W sumie to 99% procent postaci można nazwać Mary Sue... w pozostałym 1% mieści się np. Ir bądź też matka Baryki.
Śmiejmy się z kobiet, które są piękne, bo są kobietami...
02-03-2012 22:29
Eva
   
Ocena:
0
Mal: powiedzmy sobie wprost (rany, co ja dzisiaj mam z tym przedrzeźnianiem komciów?) - pomiędzy kociookim, białowłosym superwojownikiem a wieśniakiem z Zadupowa Małego jest morze możliwości.
Mr_mond: znaczy, żeby ktoś był Mary Sue, musi być przede wszystkim źle napisany, więc trochę podkpiwam, bo wiedźmin zupełnie zły nie jest (jakkolwiek ja uważam, że Geralt po pierwsze z konstrukcji był Mary a po drugie był miękką... miękki był i emo, o).
Śmiejmy się z kobiet, które są piękne, bo są kobietami...
Próbuję odnaleźć jad w tym zdaniu, ale ciągle nie mogę zrozumieć co w tym dziwnego. Wiem, że to może być szok, ale fakt iż ktoś jest kobietą nie znaczy, że jest piękny.
02-03-2012 22:36
Malaggar
   
Ocena:
+1
Nadal nie widzę MSowatości.

A czy Tolkien w głębi serca chciał być metrowym bosonogim chłopcem który ma bliskiego przyjaciela? Czy też starcem lubiącym małych facetów?:P
02-03-2012 22:41
mr_mond
   
Ocena:
+1
Eva: pełna zgoda, ale czy nie odnosisz wrażenia, że nie na to kładzie się nacisk? Ja z lektury TV Tropes wyniosłem całą listę cech M.S., wśród których "jest źle napisana" w sumie gdzieś się zagubiło. I dopiero lektura podlinkowanej wyżej notki uzmysłowiła mi, że "złe napisanie" jest cechą główną, skoro, jak widać, Martym Stu może być i Geralt, i Batman. A jeśli to przede wszystkim kwestia złego napisania, to kategoria Mary Sue w ogóle traci rację bytu. Więc ja obecnie skłaniam się raczej ku stwierdzeniu, że nie ma Mary Sue, jest tylko kiepska literatura.
02-03-2012 22:43
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To jest szok, Evo :)

jednakże większym szokiem jest uznanie geralta za emo - chyba trzeba by za emo uznać też bohaterów Pilcha i Oramusa. Oraz Bogusia Lindę w "Psach" :)
02-03-2012 22:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.