Przekłuwacze

Droga żmudna i daleka

Autor: Adrian 'adrturz' Turzański

Przekłuwacze
Zbudować wiarygodny, przekonujący i barwny świat przedstawiony to trudna sztuka, nie dziwota więc, że wielu tworzy kalki istniejących już uniwersów. Naśladownictw Tolkiena, Lewisa, Peake’a, Le Guin i Sapkowskiego  nie brakuje, a większość niestety jest marnej jakości. Przekłuwacze nie zaliczają się na szczęście do tego typu literatury. Mariusz Kaszyński stworzył swój świat na bazie intrygującego pomysłu, choć nie wykorzystał w pełni jego potencjału.

Nie ma prądu, nie ma niekończących się połaci ziemi, nie ma wolności społecznej – jest względnie bezpieczna Strefa, w której ludzie żyją w Gniazdach, grupach z ustaloną hierarchią. Tę krainę – o kształcie sześcianu – otaczają wysokie góry oraz rzeki magmy. W dodatku warunki nie są tam do końca przyjazne, gdyż z powodu niewidzialnych wyładowań nieuważni wędrowcy mogą usmażyć się w mgnieniu oka . Ów świat obfituje we wszelakiego rodzaju opowieści, o uskrzydlanych ludziach czy latających metropoliach, ale budzące największy strach oraz ciekawość są podania o tajemniczych, przyciąganych przez elektryczność Przekłuwaczach, podobno niszczących wszystko na swojej drodze.

W takich realiach żyje Marki, syn hrabiego Gniazda Brzóz, niezbyt zamożnego, chociaż poważanego, chłopak który przeżył, bo nie było go w domu. Marki miał bowiem szczęście w miłości, poznał piękną dziewczynę, lecz jej ojciec – władca najpotężniejszego Gniazda – nie jest zadowolony z potencjalnego zięcia i zrobi wszystko, aby ten związek się rozpadł. Młodzi postanawiają uciec, lecz zanim mają okazję u Brzóz dochodzi do mordu, który zmienia nieco plany chłopaka. Mimo wszystko wyprawa, która ma na celu odkrycie, co leży za nieprzekraczanymi dotychczas barierami, odbywa się, a żeby tradycji fantasy stało się zadość, musi wyruszyć drużyna. I tak jest i tu.

Powyższy opis obiecuje ciekawą, choć bardzo sztampową opowieść, w malowniczym sztafażu. Kaszyński jak widać stworzył oryginalny świat przedstawiony: społeczeństwo rozbite na małe, podzielone na kasty grupy, więzione jest w sześciennej dolinie, pomiędzy rzekami lawy oraz górami, w której gdzieniegdzie można natknąć się na niespodziewane wyładowania elektromagnetyczne. W tej nietypowej otoczce osadził jednak klasyczny w fantasy schemat drogi, w dodatku wykorzystując topos drużyny, a wszystko w wersji young adult. Ma to swoje wady i zalety. Szwankuje dynamika akcji, utwór jest nierówny fabularnie, a tajemnice, na których rozwiązanie – choćby szczątkowe – czeka odbiorca wciąż pozostają sekretami. Stanowiący motyw przewodni opowieści Przekłuwacze od pierwszych stron intrygują, acz z każdym kolejnym rozdziałem zaczynają irytować, nie nie tyle przez ich kiepska kreację, co jej brak. Po prostu brakuje jakichkolwiek dalszych wzmianek na ich temat i tak pozostaje do końca. Blurb wprawdzie obiecuje odpowiedzi i otrzymujemy je... ale tylko na pomniejsze pytania, w zasadzie nie trapiące czytelnika aż tak bardzo, jak tytułowe stwory, powstanie tak nietypowego świata oraz to, dlaczego w zasadzie ludzie nie korzystają z wyraźnie znanej im elektryczności, choć mają ku temu możliwości (tu jedynym wyjasnieniem jest "zakazane").

O wiele więcej uwagi autor poświęca przemierzaniu przez bohaterów otoczenia, wprowadzaniu nowych postaci – często pojawiających się tylko na moment – i opisywaniu lokacji, stojących na drodze wyprawy. Także wykorzystany przez Kompanię sposób przejścia przez podobno niemożliwe do przebycia bariery jest nieco naciągany. To typowa powieść przygodowa – dostarczająca wrażeń, przetykanych licznymi charakterystykami, ale często odbiorca doznaje efektu déjà vu, bądź po prostu się nudzi, po raz kolejny otrzymując w warstwie fabularnej to samo, tylko w odrobinę zmienionym wariancie.

Bohaterowie są poprawnie napisani, lekko przewidywalni, a ich rysy psychologiczne oparte zostały na dobrze wszystkim znanych wzorcach. Główny bohater kreowany jest na dzielnego, dojrzewającego chłopca, który poznając świat i jego niebezpieczeństwa, musi zrozumieć również gorycz, płynącą ze straty i samotności. Chłopak został prawidłowo zarysowany, ale nie wyróżnia się z tłumu podobnych protagonistów. Czytelnik doskonale wie, w jakim kierunku zmierza rozwój charakterologiczny tej i innych sylwetek. Z początku budzący ciekawość Wiarołomca, szybko okazuje się postacią przeciętną. Podobnie jest z Angelką, ukochaną protagonisty, która nie wnosi do lektury nic szczególnego, może poza motywem zakazanej miłości. Nie brak także innych bohaterów, acz ich występy działają według podobnej zasady – czyli wyłącznie tła dla Markiego, bez jakichś specjalnych zadań.

Szczegółowe opisy i nadmiar przymiotników niemiłosiernie rozwlekają utwór, intryga posuwa się w wolnym tempie, a bohaterowie rozwijają się w przewidywalnym dla czytelnika kierunku. Kaszyński w wielu momentach sam zapędził się w pułapkę i wychodzi z niej bez wyjaśnienia, przez co w książce jest parę dziur fabularnych oraz nieścisłości. Dynamiczne, wciągające sceny wciskane są między akapity powolne i naszpikowane charakterystykami, co nie wpływa zbyt pozytywnie na przyjemność z lektury. Brak wyważonego tempa też ją bardzo utrudnia. Najbardziej jednak zawodzi tu sfera tajemnic, które skutecznie zachęcały do przeczytania książki, lecz prędko okazują się ułudą – albo zagadką do rozwiązania w następnej części, bo tak sugeruje niezbyt zachwycający finisz. Na szczęście pisarz nie miał zamiaru bawić się w uszlachetnianie tekstu – język jest jasny i klarowny, nie występują tu żadne niejasności.

Przekłuwacze to pozycja niepozbawiona kilku wulgaryzmów i odrobiny przemocy, ale  wyraźnie skierowana do nastoletniego odbiorcy. Jednak ze względu na obszerność tekstu i wiele nużących, mało dynamicznych momentów, słabo przystosowana do swojej grupy docelowej. Pomysł coś w sobie ma, ale Kaszyński niepotrzebnie go rozwlekł i uniknął ważnych wyjaśnień, a przy tym zaniedbał spójność tekstu. Nawet ciekawy świat przedstawiony nie zmienia oceny końcowej, bo efekt jego pracy przyniósł mocno średni utwór. I to tylko dzięki barwnym realiom.