Pozdrowienia z Londynu

Kuba Rozpruwacz szaleje w Łodzi.

Autor: Marysia 'merryadok' Piątkowska

Pozdrowienia z Londynu
Po lekturze Trzeciego Brzegu Styksu, pierwszej kryminalnej powieści z całego cyklu o XIX-wiecznej Łodzi, miałam nieodparte wrażenie, że autor dopiero zaczął się rozkręcać i w kolejnych częściach czytelnicy będą mogli w pełni dostrzec jego pisarski kunszt. Z radością mogę przyznać, że przeczucie mnie nie myliło, i druga część tego retro cyklu okazała się lepsza i zdecydowanie bardziej interesująca.

Krzysztof Beśka ponownie przenosi czytelników do XIX-wiecznej Łodzi, serwując im zagadkę tajemniczych morderstw, które zgodnie z tytułem natychmiast można skojarzyć ze słynnymi zbrodniami legendarnego Kuby Rozpruwacza, działającego w tym czasie w Londynie. Giną kobiety, a ich ciała są w okrutny sposób okaleczane. Śledztwo w tej sprawie rozpoczynają Emil Mazanowski oraz Rosjanin Sokrat Karpow. Działania policji zostają jednak wstrzymane ze względu na strajki gwałtownie wybuchające w fabrykach, znane później z kart historii jako "bunt łódzki". Sprawę musi więc przejąć prywatny detektyw. Poznany w poprzedniej części Jawgiennij Riepin musi jednak w pierwszej kolejności uporać się ze zgłoszonym wcześniej zaginięciem mienia. I tak do akcji  wkracza kolejny łódzki superbohater znany z poprzedniej części cyklu – Stanisław Berg, który szybko powiąże obie zagadki i wpadnie na właściwy trop.

Mówi się, że dobry kryminał to taki, który bez pamięci wciąga w fabułę i gąszcz intryg. Ciężko się z tym nie zgodzić. Krzysztof Beśka, nauczony doświadczeniem, uważniej dawkuje napięcie i nakierowuje czytelników na różne tropy, zwodząc i często celowo wprowadzając błąd. Proste i logiczne rozwiązanie zagadki nagle staje się skomplikowane i pełne dodatkowych, współgrających ze sobą wątków. Autor bardzo starannie nakreśla przy tym zwyczaje i atmosferę panujące w tamtych czasach w Łodzi. Czytelnik ma wrażenie, jakby odbywał wycieczkę po pełnym kontrastów mieście sprzed wieku, jakby stawał się częścią tamtejszego życia codziennego i na własne oczy widział miejsca, w których się ono toczyło.

Można powiedzieć, że głównym bohaterem książki jest sama Łódź. Miasto przemysłowe, prężnie rozwijające się z dnia na dzień, ale pełne podziałów i nierówności społecznej. Z jednej strony dymiące kominy fabryk, w których robotnicy dojrzewają do buntu, rozgoryczeni ciągłą walką o wynagrodzenia i godne utrzymanie rodziny. Z drugiej zaś bogaci dżentelmeni, dla których pieniądze nie mają znaczenia, a w jedną noc potrafią przehulać całe majątki w karty lub w doborowym towarzystwie pań. W zgiełku wydarzeń poznajemy nie tylko pierwszoplanowych bohaterów – Stacha Berga, jego matkę Annę czy Weronikę Krenz,  ale również moc innych, mniej ważnych postaci, tworzących jedynie tło. Beśka zadbał jednak o to, aby każda kreacja miała w sobie coś charakterystycznego i wyrazistego, a żaden bohater nie pozostał nam obcy. Autorowi należą się za to słowa uznania. Mam jednak wrażenie, że wyczerpujące przedstawienie postaci wpłynęło na lekko chaotyczną narrację - żeby nadążyć za przeskokami w scenach czasami musiałam cofnąć się do konkretnych rozdziałów i przypomnieć sobie wydarzenia końcowe. Wspomniana wielowątkowość czasami wydaje się aż nadto skomplikowana, co niektórych może zwyczajnie zmęczyć.

Książka podzielona jest na trzy części odpowiadające miesiącom, w których toczy się akcja powieści – Maj, Lipiec oraz Sierpień. Oprócz sprawy seryjnych morderstw czytelnicy są również wprowadzani w wątki poboczne, między innymi wspomniane strajki robotników oraz rozwijający się romans Berga. Powieść pozwala tym samym na złapanie delikatnego oddechu od rozgrywających się w szybkim tempie głównych wydarzeń. Wielowątkowość nie okazuje się jednak nielogiczna - czytelnik śledzi losy bohaterów uwikłanych w zagadkę kryminalną, angażuje się w sferę romantyczną głównego bohatera, który w sidła uczuć wpada w trakcie toczącej się sprawy, a także poznaje obyczajową podszewkę wydarzeń w Łodzi, która staje się jednym z "bohaterów". Warto także zaznaczyć, że początek oraz koniec historii ujęte są w klamrę krótkich epizodów rozgrywających się w czasach współczesnych.

Pomysł rozwiązania całej historii nie przypadł mi do gustu, spodziewałam się zupełnie innego obrotu sprawy, ale nie mogę odmówić autorowi kreatywności oraz swego rodzaju oryginalności. Muszę jednak przyznać, że zaważyło to na mojej końcowej ocenie. Co więcej, miałam wrażenie, że na tych ponad czterystu stronach Beśka czasami niepotrzebnie wydłużał opisy oraz dialogi, przez co lektura stawała się nieco nużąca, zaś chaos w wydarzeniach może u niektórych czytelników wywoływać poczucie dezorientacji. Niemniej uważam, że Pozdrowienia z Londynu czyta się dużo przyjemniej niż poprzednią część. Fabuła oraz zagadka są znacznie bardziej dopracowane, bohaterowie nakreśleni w sposób barwny i charakterystyczny, a język powieści stoi na wysokim poziomie. Atutem jest także wprowadzenie lokalnego kolorytu i przedstawienie XIX-wiecznej Łodzi jako jednego z głównych bohaterów. Czekam na trzecią część serii, którą autor już zdążył zapowiedzieć.