Po apokalipsie

Małe apokalipsy

Autor: Patryk Cichy

Po apokalipsie
Niektórzy lubią tematykę apokalipsy zombie. Inni z kolei uwielbiają opowieści o epidemiach zabójczych wirusów. Znajdą się też tacy, którzy preferują historie rozgrywające się w świecie po konflikcie nuklearnym. Maureen F. McHugh zadała pytanie: dlaczego nie wszystkiego po trochu? Odpowiedzią jest zbiór opowiadań Po apokalipsie.

Autorka nie pokusiła się jednak, na szczęście, o postmodernistyczny, popkulturowy misz-masz, eklektyczny koktajl z dobrze znanych, skrajnie odmiennych konwencji, który – stawiając formę ponad treścią – mógłby się okazać mocno niestrawny. Przygotowała natomiast udany zestaw tekstów ukazujących na różne sposoby czasy przed, w trakcie i po apokalipsie. A niekiedy zamiast.

Zbiór otwiera Naturalista, opowieść rozgrywająca się po stłumieniu epidemii zombie. Niedobitki nieumarłych są jednak nadal utrzymywane przy swym półżyciu we Flats, dzielnicy Cleveland, obecnie przemienionej w upiorny rezerwat. Prezydent podjął kontrowersyjną decyzję o wrzuceniu wilków między inne wilki: dzielnica pełni funkcję kolonii karnej, do której zsyłane są niepożądane jednostki, które będą musiały zmierzyć się z "zombielcami". Nowo przybyłych wita przygnębiające proroctwo z Księgi Izajasza – trochę jak złowróżbny napis nad wejściem do piekła Dantego czy niesławne "Arbeit Macht Frei" – zarazem wprowadzając czytelnika w gorzki świat opowiadania o karze, potępieniu i o potencjalnie zgubnych skutkach naturalizmu. Jest to jeden z najlepszych tekstów, a także jedyny, który można uznać za horror.

Specjalna ekonomia rozgrywa się w Chinach niedalekiej przyszłości. Opowiada o dziewczynie, która przyjeżdża do Shenzen i znajduje mało lukratywną pracę w firmie Nowe Życie, zajmującej się między innymi produkcją szczepionki przeciwko dziesiątkującej ludność ptasiej grypie. Jieling szybko odkrywa, że zawarcie umowy oznacza podpisanie cyrografu: szefostwo nie dba o pracownice, które harują w atmosferze wyzysku, zmuszane do zaciągania ogromnych długów wobec zakładu. Gdy koleżanki z pracy dowiadują się, że to cyniczna eksploatacja naiwnego personelu stoi w Nowym Życiu na pierwszym miejscu, stają w obliczu intrygi wymagającej od nich określenia swojej świadomości polityczno-patriotycznej. Zwycięży moralność czy chęć zysku? Największym plusem opowiadania jest wiarygodne odmalowanie psychiki łatwowiernej Jieling, która musi w przyspieszonym tempie dorosnąć i zrozumieć ze zgrozą, a jednocześnie z oburzeniem, że nie wszystko wokół niej jest takie, jak się wydaje.

Nieokreślony kataklizm – być może jakaś "apokalipsa ekonomiczna" – dotknął świat w Bezużytecznych rzeczach. Jego narratorka mieszka w Nowym Meksyku w 2022 roku i jest rzeźbiarką o raczej upiornej specjalizacji: wykonuje realistyczne lalki-noworodki, czasem nawet kopie martwych dzieci, które to zajęcie uważa za wstrętne, ale przynajmniej dobrze płatne. Pośród jej stałych klientów jest tajemnicza para z Chicago, która co roku zamawia kopię wciąż tego samego noworodka… Za pomocą oszczędnych, ale wyrazistych opisów McHugh ukazuje frustrację i bezsilność kobiety, która musi się zmagać nie tylko z kłopotami finansowymi, ale też innymi niespodziewanymi przeciwnościami losu. To opowiadanie charakteryzuje się mało efektownym, a nawet minimalistycznym stylem – nie ma tu miejsca na eskapistyczne przygody w stylu Mad Maxa.

Zagubiony chłopiec: dziennikarz w terenie ma zdecydowanie najoryginalniejszą formę: to jedyne w zbiorze opowiadanie napisane w formie reportażu. W niedalekiej przyszłości (jak na ironię, w roku 2014) dziennikarka przygląda się z dystansem przypadkowi fugi dysocjacyjnej, zdiagnozowanej u pewnego chłopca. Jej artykuł wspomina również o innych, coraz częstszych przypadkach amnezji – czyżby utrata wspomnień na szerszą skalę była wywołana koszmarem niedawnych zamachów bombowych, gdy umysły ludzkie, nie chcąc zaakceptować tragedii, uciekają w niepamięć? Tekst intryguje obiecującymi koncepcjami, jednak – być może ze względu na zamierzenie suchą stylizację – ogólnie nie wywołuje silnych emocji. Dobra historia, ale pozostawia mały niedosyt.

Królestwo ślepców może sprawić pewien kłopot. Bynajmniej nie z powodu poziomu, gdyż opowiadanie jest bardzo dobre, nasuwa się jednak pytanie: gdzie tu apokalipsa? Owszem, fabuła zahacza nieco o tematykę epidemiologii, autorka postanowiła jednak nie przybliżać nam okoliczności i nie sprecyzowała czy świat rzeczywiście zmaga się z jakąkolwiek epidemią. Zamiast tego opisała zmagania personelu borykającego się ze szpitalnym systemem komputerowym zajmującym się zarażonymi. Płata on dziwne figle, manipulując oświetleniem w szpitalu wedle jakiegoś niepojętego wzorca. Czyżby uzyskał świadomość? Istnieje ryzyko, że może stać się zagrożeniem dla życia pacjentów. Podnoszą się różnorakie kwestie etyczne, pośród których najważniejszą jest, czy ludzie mają prawo dokonać restartu systemu – czy będzie on tożsamy z morderstwem? To jedno z bardziej intrygujących opowiadań w zbiorze, wzbogacone dodatkowo nie do końca oczywistą puentą.

Wyprawa do Francji pasowałaby raczej do książki zatytułowanej Przed apokalipsą i jest najkrótszym, a zarazem najbardziej enigmatycznym opowiadaniem w zbiorze. O fabule nie ma większego sensu pisać, gdyż znaczną jej część zdradza już sam tytuł, jednak, choć McHugh poskąpiła nam jakiegoś wyraźnie zarysowanego wątku, fantastycznie wypełniła tych kilka stron niepokojącym nastrojem, emanującym niepewnością, dezorientacją, niezdecydowaniem i… oczekiwaniem? Takie właśnie miałem odczucie w trakcie czytania, jakby był to zapis nieokreślonych emocji przeżywanych przez ludzi podświadomie czekających na początek nieuniknionej katastrofy. Opowiadanie kończy się dziwnym, wieloznacznym finałem, który przypomniał mi zakończenie pewnej słynnej powieści mojego ulubionego pisarza, Philipa K. Dicka.

Po unieważnieniu nieudanego i rekordowo krótkiego małżeństwa, młoda kobieta, by spłacić długi, ima się różnych zajęć – tak oto zaczyna się ironicznie nazwany Miesiąc miodowy. W desperackim kroku Kayla decyduje się na przedzierzgnięcie się w rolę królika doświadczalnego i bierze udział w testowaniu nowych leków. Większość treści opowiadania stanowi właśnie opis działania i konsekwencji zażycia pewnego podejrzanego medykamentu. Z początku jest ono lekkie i dowcipne, zawiera też nieco satyry na lekkomyślność miłosnych zrywów osób niedojrzałych i nieprzygotowanych do stałych związków. Stopniowo jednak poważnieje, a ostatnie partie mogą wręcz budzić grozę. Małym problemem natomiast okazał się fakt, że nie tylko nie jest ono w najmniejszym stopniu apokaliptyczne, ale wręcz nie zawiera żadnego motywu SF czy też jakiegokolwiek innego gatunku fantastyki. Udana lektura, ale trochę dezorientuje obecność utworu w tym akurat zbiorze.

Pod zagadkowym tytułem Efekt działania siły odśrodkowej kryje się historia niepełnoletniej dziewczyny, która w obliczu rychłej śmierci matki, żyjącej w lesbijskim związku ze swoją partnerką narkomanką, zaczyna się zastanawiać pod czyją opieką chciałaby się znaleźć. Nie tylko Irene musi się zmagać z perspektywą utraty bliskiej osoby z powodu choroby prionowej – na tę samą przypadłość umierają miliony Amerykanów. Rozprzestrzenia się ona przez mięso kurczaka, co prowadzi do powstania hipotezy, że niebawem przy życiu pozostaną jedynie jarosze. Jednak bardziej niż portret biernego godzenia się ludzi z wyrokiem, Efekt… stanowi krótkie studium psychiki nastolatki, egoistycznie myślącej więcej o sobie, niż o całej hekatombie wokół niej. Może dlatego, że sami dorośli rozczarowują, wykazując się niedojrzałością i dając tym samym zły przykład młodzieży? Gorzkie zakończenie tego smutnego opowiadania nie nastraja zbyt optymistycznie, ale nikt rozsądny nie oczekuje radosnych przeżyć od tego typu literatury.

Na końcu zbioru McHugh umieściła tytułowe opowiadanie, które z pewnością dla wielu czytelników będzie punktem kulminacyjnym. Po apokalipsie to najbardziej konwencjonalny (w tym przypadku – w dobrym tego słowa znaczeniu) ze zgromadzonych w książce tekstów. Wręcz chciałoby się rzec "oldskulowy": tutaj przyczyną postępującej zagłady ludzkości jest broń atomowa. Katastrofą dotknięte są chyba tylko USA, ale to wystarczy, żeby przekonywająco odmalować uczucie niedowierzania, że ten świat być może wcale się nie kończy, ale już się skończył. Jane przemierza zrujnowany kraj, żywiąc się znalezionymi w splądrowanych domach resztkami, mając pod opieką swoją córeczkę, Franny. Niby kocha trzynastoletnią dziewczynkę, ale raczej z obowiązku, i to bolesnego. Zdarza jej się patrzeć na córkę jak na swój największy życiowy błąd, którego chętnie by się pozbyła, gdy tylko nadarzy się okazja. Najciekawsze w tym znakomitym, być może nawet najlepszym opowiadaniu, jest to, jak wiele ta lekkomyślna i niegotowa do macierzyństwa kobieta byłaby gotowa zrobić, żeby ocalić… samą siebie.

Tak kończy się ten naprawdę udany zbiór opowiadań o ludzkich pragnieniach w obliczu nadciągającej zagłady, gdy konwencjonalne postrzeganie dobra i zła traci znaczenie. Różne rodzaje końca świata, wybrane przez Maureen F. McHugh do poszczególnych opowiadań, można wytłumaczyć tym, że każde ukazuje inny świat wewnętrzny, a postaci są zupełnie odmiennie nacechowane. Te małe odpryski zwierciadła odbijającego słabości ludzkiego ducha łączą liczne feministyczne akcenty, obecne w niemal każdym opowiadaniu. To przede wszystkim opowieści o kobietach, zarówno bardzo młodych, jak i w poważniejszym wieku, dziecinnych i dojrzałych, egoistycznych i zdolnych do poświęceń. Dlatego też z pewnością nie ma tu chłopięcych fantazji o postapokaliptycznych przygodach i infantylnie pojmowanym heroizmie – opowiadania są zdecydowanie obyczajowe, bez szybkiej akcji, zastąpionej za to cięższymi dylematami moralno-etycznymi. Mówią o wewnętrznej apokalipsie.

Pomimo tego nie sposób znaleźć dwóch podobnych postaci czy wspólnej tematyki, co owocuje świeżością przy lekturze wszystkich tekstów, nawet tych nieco mniej udanych. Oprócz kobiecych motywów jedynie dwa elementy przewijają się kilkakrotnie. Pierwszym jest niedojrzałość, która uruchamia najgorsze i najbardziej przełomowe wydarzenia w życiu postaci. Drugim natomiast świadomość nieuchronności przemijania, zarówno świata zewnętrznego, jak i samego siebie, a także refleksja, że często jedyne co pozostaje, to nędzne resztki. Mottem całego zbioru mógłby być cytat z jednego z opowiadań: "Wszystko odchodzi. Trzeba próbować trzymać się tego, czego się da."  Tylko, że czasem płaci się za to cenę trudną do zaakceptowania.

Wyróżniona w roku 2011 umieszczeniem na liście honorowej James Tiptree, Jr Award oraz nominacjami do nagród im. Philipa K. Dicka i Shirley Jackson, książka Maureen F. McHugh, mimo że bardzo satysfakcjonująca, nosi znamiona bycia skonstruowaną w sposób nie do końca dobrze zaplanowany. Autorka sama przyznaje, że jedynie trzy ostatnie opowiadania powstały specjalnie z myślą o niniejszym zbiorze, pozostałe natomiast napisała i opublikowała tu i ówdzie na przestrzeni czterech poprzednich lat. Niestety, to się wyraźnie czuje: różnorodność sama w sobie jest rzeczą wartościową w zbiorze opowiadań, jednak ta kolekcja czasem sprawia wrażenie "skleconej" z tego, co akurat było pod ręką, i od biedy ocierało się o tematykę apokaliptyczną, a o niektórych (zwłaszcza o Królestwie ślepców i Miesiącu miodowym) nie można powiedzieć nawet tego.

Na wszelki wypadek ponownie zaznaczam: każde opowiadanie jest co najmniej dobre, a większość reprezentuje poziom jeszcze wyższy, ale umieszczenie wszystkich pod jednym szyldem może zakłócić percepcję poszczególnych tekstów, a tym samym zaniżyć ich ocenę. Nie użyłbym określenia "fałszywa reklama", ale prowadzi to do trochę niecodziennego wniosku, że tytuł książki jest jej największą wadą. Nie powinno to jednak powstrzymać zwolenników wartościowej i nietuzinkowej literatury fantastycznej od sięgnięcia po debiut Maureen F. McHugh na polskim rynku.