» Recenzje » Płonący bóg

Płonący bóg


wersja do druku

Pożar, na który warto było czekać

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola, Daga 'Tiszka' Brzozowska

Płonący bóg
Wojna makowa była objawieniem czasów zarazy – debiutancka powieść Rebekki F. Kuang udowodniła, że nie trzeba wcale silić się na szaloną oryginalność, aby stworzyć tekst, który dosłownie pochłonie czytelnika. To rzetelnie napisane i świetnie zaplanowane fantasy, wyróżniające się właściwie tylko dwiema rzeczami: silnymi inspiracjami chińską historią oraz bezpardonowym stosunkiem do zdrowia i życia bohaterów, który z pewnością przypadłby do gustu George'owi R. R. Martinowi. Republika smoka bardzo dobrze rozwijała to, co zostało nakreślone w pierwszym tomie Trylogii wojen makowych. Czy Płonący bóg utrzymuje poziom? 

Cóż, na pytanie ze wstępu mogę odpowiedzieć bez wahania: tak, Płonący bóg utrzymuje poziom poprzednich dwóch powieści, a Republikę smoka przypomina w najdrobniejszym detalu. Po pierwsze: Kuang nie ma w planach zmieniać swojego podejścia do bohaterów i zagrożony jest absolutnie każdy, nawet Rin, która przecież zawsze walczyła w pierwszym szeregu. Czasem autorka jest wręcz zbyt odważna w ściąganiu figur z planszy, o czym za chwilę.

Po drugie: wspomniana już protagonistka niezmiennie pozostaje postacią niezwykle fascynującą, nawet jeśli niekiedy jednowymiarową. W tym wypadku jednak “jednowymiarowość” to wręcz zaleta, bo jest tak inna, tak oryginalna na tle wszystkich klasycznych herosów, że czytelnik uśmiecha się pod nosem przy każdym kolejnym potwierdzeniu tego, że dziewczyna rzeczywiście nie cofnie się przed niczym. Takie deklaracje regularnie padają z ust najróżniejszych fantastycznych bohaterów, ale ilu zatrzymuje się krok przed przepaścią? Ilu ma moc wystarczającą, aby zakończyć wojnę jednym pstryknięciem palców, lecz ostatecznie pozostaje w ramach wygodnej i całkowicie zrozumiałej dla odbiorcy moralności i nigdy z tej mocy nie korzysta? Rin nie wahała się, co czyni z niej, mówiąc wprost, psychopatkę, której można współczuć, ale której nie można polubić – i za tę odwagę, za decyzję o tym, aby ciężar narracji położyć na barkach bohaterki, lecz nie "heroiny", należą się Kuang olbrzymie brawa. 

Podobieństwa między drugim i trzecim tomem sięgają dalej także jeśli chodzi o wady. Tak jak Republika smoka, trzecia powieść jest bardzo jednostajna, przez co momentami się dłuży: Rin szykuje się do walki, rusza do walki, podczas bitwy dzieje się coś, na co nie była przygotowana, radzi sobie z tym (sama lub z zewnętrzną pomocą), wraca zalizać rany… i wszystko zaczyna się od początku. Dużo tego i szczerze mówiąc cieszę się, że trylogia kończy się właśnie w tym miejscu. Kolejna kampania mogłaby być ciężka do przetrawienia, choć trzeba Kuang oddać, iż odwagę wykazuje nie tylko przy kierowaniu Rin, ale i opisach rozszarpanej wojną rzeczywistości: w Płonącym bogu nie ma tłumów wiwatujących na rzecz bohaterskich żołnierzy ani magicznych triumfów, po których wszędzie panuje ład, a całe zastępy wygłodzonych, pogrążonych w żałobie i zdehumanizowanych ludzi zastanawiających się nad tym, jak przetrwać kolejny dzień. 

Obiecałem jeszcze wrócić do tematu pogrywania z bohaterami. Generalnie rzecz biorąc uważam urzeczywistnienie groźby śmierci za doskonały ruch, bo w moich oczach teksty popkultury (szczególnie fantastyczne) skupione wokół wojny czy ogólnie walki niezwykle cierpią z powodu parasola ochronnego rozciągniętego nad głowami lubianych przez odbiorców postaci (po raz trzeci przy okazji recenzowania Trylogii pozdrawiam MCU!). W jednym jedynym wypadku Kuang popełnia jednak ewidentny błąd. W środkowej części powieści rozwija wybitnie ciekawy wątek (potencjalnie prawdziwą bombę) – który rozpoczęła jeszcze w Wojnie makowej – i ucina go tak bezceremonialnie, że przez kolejnych kilkadziesiąt stron czekałem na superbohaterski powrót zza grobu. Nie byłbym z niego w pełni zadowolony, ale rozwiązanie wybrane przez autorkę potwornie mnie rozczarowało. Nagłe kończenie życia bohaterów – jak najbardziej, wszak okoliczności są wybitnie temu sprzyjające; podobne postępowanie z całymi wątkami – to już sprawa bardzo dyskusyjna, szczególnie gdy te ciągną się od pierwszego tomu i są tak ciekawe. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Płonący bóg ma swoje problemy, to na pewno. Nie zmienia to jednak faktu, że jest zwieńczeniem niezwykle świeżej, oferującej całe mnóstwo emocji trylogii, która kończy się z wielkim bum w dokładnie tym miejscu, w jakim zakończyć się powinna. Trudno mi wyobrazić sobie miłośnika osnutego wokół akcji fantasy rozczarowanego spotkaniem z dotychczasową twórczością Rebekki F. Kuang – to doskonały sposób na zabicie kilkudziesięciu długich godzin. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Płonący bóg
Cykl: Trylogia Wojen Makowych
Tom: 3
Autor: Rebecca F. Kuang
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 30 czerwca 2021
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7964-647-0
Cena: 54,90 zł



Czytaj również

Republika smoka
Wojna nigdy się nie kończy
- recenzja
Yellowface
Nie kradnij… szczególnie zmarłym
- recenzja
Babel, czyli o konieczności przemocy
Słowo kontra imperium
- recenzja
Wojna makowa
Uzależnia jak opium
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.