» Recenzje » Płomień

Płomień

Płomień
Końcówka zeszłego roku dla polski miłośników science fiction była co najmniej niezła. Za zachodu przyszła do nas nagrodzona Hugo Pamięć zwana Imperium, rodzimy obieg literacki dał nam natomiast świetną Gnozę. Obok niej na półkach stanął także Płomień - zaskakujące i bardzo udane połączenie romansu i twardej fikcji naukowej.

Agnieszka Gajewska w monumentalnej biografii Stanisława Lema zwróciła uwagę na pewien proces, który miał kolosalny wpływ na naukoznawczą gałąź jego twórczości  – można by go jednakże z całą pewnością odnieść także do science fiction ogólnie. Specjalizacja nauki w drugiej połowie XX wieku poszła tak daleko, że najbardziej fachowa wiedza stała się praktycznie niedostępna dla ludzi, którzy nie pracowaliby w danej dziedzinie nauki. To zjawisko miało znaczny wpływ właściwie na całą fantastykę naukową. Wielu pisarzy nie jest dziś w stanie kłaść nacisku na drugi człon nazwy, zastępując go przygodową fabułą, toczącą się w ramach kosmicznego sztafażu. Pozostają jednak autorzy, których wyzwanie nie przeraża – tacy jak Magdalena Salik.

Największy projekt w dziejach ludzkości wchodzi w decydującą fazę. Płomień ma wyruszyć w wieloletnią podróż, której celem jest Lodowa Ziemia – planeta stanowiąca obietnicę nowego domu dla ludzkości nękanej przez rozregulowany klimat. Aby do startu doszło, na wyżyny umiejętności musi wspiąć się Al Townsend, wybitny inżynier obdarzony niespotykaną w środowisku naukowym charyzmą. Jako człowiek mający pełnię władzy w ramach misji, podejmuje niekiedy decyzje zupełnie niezrozumiałe dla ludzi z zewnątrz. Jedną z nich jest zatrudnienie na kluczowym stanowisku doktor Evelyn Brin, specjalizującej się w psychologii moralności.

Zaznaczę na samym wstępie, że klasyczne kategorie, jakimi często posługują się recenzje literatury gatunkowej (czy bohaterowie dają się lubić, czy w tekście dużo się dzieje, czy światotwórstwo zaskakuje) w przypadku Płomienia tracą znaczenie. Powieść Salik gra po prostu w innej kategorii, bowiem mamy tu do czynienia z, kontynuując wcześniejsze nawiązanie do Lema, fantastyką naukową niedająca się sprowadzić do przygody, romansu (tu pewnie najbliżej) albo zagadki kryminalnej. Czy to oznacza, że jest szczególnie hermetyczna i trafi do niewielkiego grona czytelników? W żadnym wypadku, lektura nie wymaga żadnego rozeznania w sprawach współczesnej nauki. Warto jednakże zaznaczyć, że książka nie należy do tych, które kładą nacisk na atrakcyjną przygodę w futurystycznej scenerii.

Salik postawiła sobie bardzo prosty cel: pokazać, że misja kosmiczna nie ma absolutnie nic wspólnego z popularną pośród wielu autorów science fiction wizją dwóch astronautów wsiadających do pojazdu, który po prostu jest i pełni funkcję środka transportu. W Płomieniu, tak jak w rzeczywistości, wysłanie człowieka w kosmos to monstrualny projekt, za który odpowiada ogrom ludzi. Może to zabrzmieć zabawnie, ale to w dużym stopniu książka o istnieniu – istnieniu tysięcy zaangażowanych w misje kosmiczne osób. To odświeżenie idei autorów, takich jak wspomniany już Lem, u którego załoga zawsze (w cięższych gatunkowo tekstach) składała się z przynajmniej kilkunastu naukowców. Salik tę wizję uwspółcześnia, bo nad tytułowym statkiem pracują nie tylko astrofizycy czy biolodzy, ale też specjaliści od mapowania mózgu czy budowy humanoidalnych robotów. Miłośnicy science fiction sprzed 50 czy 60 lat na pewno nie będą rozczarowani.

Autorka podjęła ryzykowną decyzję o przedstawieniu wydarzeń z trzech różnych perspektyw, które bardzo długo wydają się całkowicie rozłączne. Ponadto jedna z nich – najuboższa jeśli chodzi o akcję – zdecydowanie dominuje objętościowo nad pozostałymi dwiema. Mnie takie proporcje nie przeszkadzały, ale przyznam szczerze, że szybko straciłem zainteresowanie wątkami Keri i Wynfreda, traktując je jako zbędne przerywniki, mające na siłę zdynamizować fabułę. Pisarka jednak elegancko spięła wszystko w całość w świetnym, pełnym emocji finale, co mnie całkowicie usatysfakcjonowało. Podejrzewam, że niektórzy czytelnicy mogli się dwiema, nieco pretekstowymi opowiastkami o pilotce i komandosie, zirytować. Czy położenie większego nacisku na rozwój tych bohaterów zdradziłoby zbyt wiele? Trudno powiedzieć, ale to chyba najpoważniejsze uchybienie całej książki. Po stronie wad postawiłbym też całkowicie pozbawioną charyzmy główną bohaterkę. Mógł być to celowy zabieg, mający podkreślić kontrast między nią a Alem, ale Salik chyba zapomniała, że w towarzystwie Evelyn odbiorca spędzi kilka godzin. Na minus oceniam także śledztwo w sprawie Maksyma, które autorka nie tyle wplotła, co próbowała na siłę wprasować w opowieść –  i zadaniu temu nie sprostała.

Płomień ma pewne wady, które w moim odczuciu jednak w żadnym stopniu tej lektury nie przekreślają. Ta powieść to wycieczka do czasów, kiedy fantastyka naukowa miała podparcie w drugim członie swojej nazwy, a praca koncepcyjna była znacznie ważniejsza od nakreślenia pełnej akcji fabuły –  satysfakcja płynąca z tej książki udowadnia, że powrót do tak postrzeganego science fiction ma głęboki sens. Myślę, iż za sprawą Gnozy i najnowszej pracy Magdaleny Salik, polscy miłośnicy gatunku nie powinni narzekać na ostatnie pozycje od wydawnictwa Powergraph.

 

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Płomień
Autor: Magdalena Salik
Wydawca: Powergraph
Data wydania: 10 września 2021
Liczba stron: 352
Oprawa: twarda
Format: 135x205 mm
ISBN-13: 978-83-66178-56-4
Cena: 42,00 zł



Czytaj również

Gildia Hordów
Rozdział drugi
Gildia Hordów
Rozdział pierwszy

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.