Płacz

Historie o których nie mozna zapomnieć

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Płacz
Komediowa, lekka i przyjemna powieść Nomen Omen i trochę poważniejsza Toń to dwa tomy tworzące tzw. cykl wrocławski autorstwa Marty Kisiel. Nadszedł czas na trzecią część serii, zatytułowaną Płacz. Po lekturze redakcyjnego blurba można wnosić wręcz, że będzie to najbardziej mroczna i dramatyczna z dotychczasowych książek Ałtorki (pisownia zamierzona)... ale czy na pewno? Zobaczcie sami.

Cykl wrocławski ma trochę zaburzoną chronologię, dlatego też należy wpierw wyjaśnić kilka kwestii dotyczących kolejności opisywanych wydarzeń. Otóż wydana kilka lat temu powieść Nomen Omen formalnie jest środkową częścią serii, ukazującą losy sióstr Bolesnych po wydanej w 2018 roku książce Toń. Akcję każdej z części dzieli kilka miesięcy, zaś Płacz oferuje czytelnikowi zamknięcie wielu niewyjaśnionych wcześniej wątków i odpowiedzi na przynajmniej niektóre pytania

Po wstrząsającym odkryciu prawdy o rodzinie Sternów, Klara, Eleonora i Dżusi powoli dochodzą do siebie. Młode Sternówny radzą sobie z traumą poprzez ucieczkę, pozostawiając osamotnioną ciotkę na zgliszczach tego, co było kiedyś rodziną (patologiczną i daleką od ideału, ale jednak), domem... i jej życiem. Sytuacja ulega diametralnej zmianie, gdy w od pewnego czasu głuchej na głosy z zaświatów słuchawce telefonu rozlega się dramatyczne wołanie Eleonory zagubionej w odmętach czasu. Pozostałe panny Stern muszą ponownie zjednoczyć siły z siostrami Bolesnymi i wraz z niezastąpionym Karolkiem oraz angstującym Gerdem zorganizować akcję ratunkową.

Pod względem fabularnym Płacz, podobnie jak pozostałe książki z cyklu, oferuje czytelnikowi bardzo dobrze wyważony miks gatunków. Przede wszystkim jest to urban fantasy z elementami powieści przygodowej i wielkimi tajemnicami przeszłości w tle, ale znajdziemy tutaj też motywy rodem z dramatu psychologicznego (chociaż będzie ich znacznie mniej niż w poprzedniej książce o pannach Stern), powieści obyczajowej, a także komedii. Aby odnaleźć Eleonorę i wyjaśnić przyczynę jej niekontrolowanej wędrówki, bliscy dziewczyny będą musieli ponownie ze sobą współpracować, a co za tym idzie: dojść do ładu z całą burzą emocji wywołanych przez wydarzenia sprzed kilku miesięcy i zapomnieć o wzajemnych żalach. Biorąc pod uwagę wybuchowe temperamenty i trudne charaktery praktycznie wszystkich uczestników wyprawy, nie będzie to ani łatwe, ani momentami zbyt przyjemne doświadczenie.

Warto tutaj zauważyć, że tajemnice, z którymi przyjdzie się tym razem zmierzyć pannom Stern i ich sprzymierzeńcom, po raz kolejny są mroczne, naznaczone krwią i cierpieniem tysięcy ludzi. Marta Kisiel ponownie pokazała, że z niebywałym wyczuciem i empatią potrafi pisać o tematach trudnych: o utracie nadziei, wszechogarniającym strachu, bólu i śmierci często bezimiennych ofiar II wojny światowej, a także o bezduszności ich oprawców. Tym razem uwaga Ałtorki skierowana jest nie na Festung Breslau, lecz na Góry Sowie, ze szczególnym uwzględnieniem Jedliny-Zdroju, Pałacu Jedlinka i realizowanego przez Niemców rękami więźniów i jeńców wojennych kilkunastu narodowości projektu RIESE. Na kartach Płacz historia (dla wielu z nas nieznana lub tez zapomniana) ponownie ożywa, nabiera barw i kształtów, za co Marcie Kisiel należą się wyjątkowe wyrazy szacunku.

Jednocześnie po przeczytaniu zaledwie kilku stron można stwierdzić, że chociaż lektura nie wywołuje aż takich napadów śmiechu jak początkowe powieści Ałtorki – bo i tematyka jest, jak wspomniano wyżej, mniej pozytywna – to jednak humor jest obecny w zdecydowanie większych dawkach niż w Toń. Dynamiczne, sarkastyczne dialogi, cięte komentarze pani Matyldy oraz genialna organizacja i zaradność sympatycznego partnera Dżusi (przygotowanego na każdą ewentualność, z nieoczekiwaną wyprawą w tropiki czy na mroźną Syberię włącznie) naprawdę śmieszą, wprowadzają tak potrzebny tutaj powiew lekkości i przełamują momentami przyciężką atmosferę.

Ałtorka nie zawiodła także w zakresie kreacji swoich bohaterów – w większości znanych z pozostałych części cyklu wrocławskiego. Charakterystyka każdego z nich została wzbogacona o nowe szczegóły, a ich portrety są wyraziste i przekonujące – jak zresztą zawsze u Marty Kisiel. Ich cierpienie i inne odczucia ukazane są w niezwykle zindywidualizowany sposób, bez przesady i przytłaczania czytelnika, lecz na tyle realistycznie, by nadać im dodatkowej głębi i przybliżyć ich do odbiorcy w sferze emocjonalnej. Koło nich nie da się po prostu przejść obojętnie. Momentami mogą trochę irytować, jednakże ostatecznie każde z nich bez wyjątku zdobywa serce czytającego.

Płacz to dojrzałe, przemyślane i świetnie skonstruowane zakończenie historii, zostawiające jednak furtkę dla kontynuacji – na wypadek, gdyby Ałtorka zdecydowała się jeszcze kiedyś przypatrzeć się losom panien Stern i ich przyjaciół. Wszystkie wątki poprowadzone zostały sprawnie i logicznie, znajdując swoje zamknięcie lub stając się potencjalnym zaczątkiem czegoś nowego. Warto przy okazji zaznaczyć, że czyta się to błyskawicznie – po części dlatego, że opowieść o przygodach protagonistów w Górach Sowich jest tak zajmująca, a po trosze dzięki niezwykle lekkiemu i przyjaznemu odbiorcy stylowi Marty Kisiel. To naprawdę bardzo dobra książka, która nie rozczaruje chyba żadnego fana twórczości Ałtorki.