Piter

Postapokaliptyczny hamburger

Autor: Camillo

Piter
Piter to jeden z pierwszych franczyzowych utworów z Uniwersum Metro 2033. Autor ukrywający się pod pseudonimem Szymun Wroczek zdecydował się napisać coś zupełnie innego niż twórca pierwszych tomów serii – szybką, efektowną powieść akcji. Niestety, rezultat jest daleki od zadowalającego.

Gdy kilka tygodni temu pisałem recenzję pierwszej książki Dmitrija Głuchowskiego, Uniwersum Metro 2033 liczyło na rosyjskim rynku 40 pozycji. Obecnie jest ich już 41. Niewykluczone, że nim ten tekst trafi na stronę, zdąży wyjść kolejna. Taka nadprodukcja pewnie cieszy fanów, ale ma też ciemne strony. Obok w miarę udanych, ukazują się niestety także powieści nieprzemyślane, niedopracowane, napisane przez nieutalentowanych autorów, którzy przecenili swoje umiejętności... Krótko mówiąc, takie powieści jak Piter.

Tytułowy Piter to nie imię żadnego z bohaterów, ale potoczne określenie Petersburga. Wroczek porzucił moskiewskie podziemia i akcję przeniósł właśnie w tunele dawnego Piotrogrodu. Razem ze scenerią zmienił się klimat – petersburskie metro okazuje się funkcjonować nieco lepiej od moskiewskiego. To jednak nie oznacza, że życie w nim jest wesołe i bezpieczne. Możemy się o tym przekonać w trakcie lektury, do czego jednak nie zachęcam.

Jeśli mimo wszystko zdecydujemy się dać powieści szansę, śledzić będziemy losy dwudziestoletniego Iwana Mierkułowa ze stacji Wasiliestrowska. Stacja do niedawna funkcjonowała całkiem dobrze dzięki własnemu zasilaniu. Jednak pewnego wieczoru ktoś kradnie agregat prądotwórczy i przyszłość Wasilestrowskiej staje pod znakiem zapytania. Iwan odwołuje więc przygotowania do własnego ślubu, chwyta za kałacha i razem z kamratami rusza wymierzyć sprawiedliwość i odzyskać agregat.

O ile na kreację świata pomysłów autorowi nie brakowało (np. historia o dziwnych mumiach w jednym z wagonów, a z rzeczy mniej poważnych wyjaśnienie, dlaczego na Newskim Prospekcie mieszkają najładniejsze dziewczyny w metrze), nie starczyło ich na stworzenie interesującej fabuły. Zabrakło też umiejętności pisarskich – nawet biorąc pod uwagę, że pożądanymi odbiorcami są prawdopodobnie nastolatki – powieść jest tak fatalnie napisana, że od jej czytania bolą oczy i zęby. Nudni i nieudolnie skonstruowani bohaterowie bez sensu miotają się po kolejnych lokacjach, a ich poczynania przyprawiają co najwyżej o uśmiech politowania. Często trudno w nich dojrzeć jakiekolwiek cechy indywidualne czy podstawową psychologię - większość postaci to po prostu imiona, pod które od czasu do czasu podpinana jest jakaś kwestia. Niewiele lepiej prezentuje się prowadzona przez Iwana narracja. Jest szybka, dynamiczna, ale autor nad nią nie panuje, mnożąc i gubiąc wątki. W głównej linii fabularnej Mierkułow i jego kompania sztucznie przechodzą od akcji do akcji, niczym w grze komputerowej, a niemal każdy następny rozdzialik zastaje ich już w innym położeniu. Wątki poboczne sprawiają natomiast wrażenie dodanych na siłę, poza tym wiele z nich urywa się nagle bez wyjaśnienia.

Wszystko wygląda jak kiepski fanfik, który z niewiadomych powodów zamiast zaginąć w odmętach sieci, trafił na karty książki. Jeśli ktoś uważa Głuchowskiego za kiepskiego autora, powinien dla wyrobienia właściwej skali sięgnąć po twórczość Wroczka. W niektórych elementach autor Pitera mocno wzorował się na ojcu chrzestnym serii, żywcem zapożyczając pewne rozwiązania, choćby wciąż powracające wizje głównego bohatera. O ile w Metrze 2033 miało to jeszcze pewien sens, w Piterze nijak nie pasuje do całości i wygląda sztucznie. Zresztą jak niemal wszystko w tej wyjątkowo nieporadnej pozycji.