Pieśni Umierającej Ziemi - antologia
Powstała w 1950 roku Umierająca Ziemia Jacka Vance'a zyskała niesamowitą popularność – nazwano tak nawet podgatunek fantastyki, charakteryzujący się akcją osadzoną w czasach zagłady oraz bogatym, barwnym językiem. Fascynacja twórczością Vance'a nie ominęła również kolegów po piórze, co zaowocowało powstaniem zbioru zatytułowanego Pieśni Umierającej Ziemi pod redakcją George'a R.R. Martina i Gardnera Dozoisa.
Należy przyznać, że jej współtwórcom w większości udało się odtworzyć vance'owski klimat – napisane ciężkim od ozdobników językiem opowieści, pełne niebezpieczeństw, magii i zaginionych cudów techniki. Wielu z nich pisze o znanych już bohaterach – Cugelu, Iocounu Śmiejącym się Czarnoksiężniku, Turjanie z zamku Miir, a pozostali tworzą równie barwne i ciekawe postacie łotrów, czarodziei, kłamców, oszustów, potworów i wielu innych, często pechowych, wędrowców, przemierzających Ziemię pod promieniami gasnącego Słońca.
Także w kreacji świata autorzy zazwyczaj nie zawodzą – niegdyś zielona planeta jest miejscem nadzwyczaj niebezpiecznym, pełnym potworów takich jak pelgrany i deodandy, niekontrolowanych efektów działań czarów, wyżej wspomnianych, niekoniecznie przyjaźnie usposobionych czarnoksiężników, ale równocześnie jest to świat piękny i urzekający, z niesamowitymi krajobrazami, cudami techniki oraz magii.
Same opowieści są także niezwykłe. Co zaskakujące, najlepiej udały się one pisarzom w zasadzie nieznanym na naszym rynku: Kage Baker, która w Zielonym ptaku wzięła na warsztat postać Cugela Sprytnego, Liz Williams opowiadająca o pechowym Caulku, łowcy czarownic, czy Terry Dowling, w prześmiewczych Młodnikowych drzwiach kpiący z magicznych prób sił. Z co sławniejszych twórców znakomitą mikropowieść, pełną humoru oraz vance'owskiej przebiegłości stworzył Dan Simmons (Nos przewodnik Ulfanta Banderoza – czy już sam tytuł nie jest wspaniały?). Świetne są także, napisane wręcz arystokratycznym stylem opowiadanie Roberta Silverberga (Doskonały rocznik od Erzuine’a Thale’a) oraz figlarny i zadziorny Incydent w Uskwosku Elizabeth Moon. Rozczarowują dwa ostatnie teksty, zdawałoby się, największych gwiazd zbioru – Neila Gaimana oraz George'a R.R. Martina. Choć są pomysłowe w wykonaniu, to krótkie i przeciętne, bazujące na oklepanych motywach.
Pieśni Umierającej Ziemi to udany hołd złożony jednemu z najciekawszych i najoryginalniejszych pisarzy fantastycznych. Grupie jego fanów, przyjaciół, znajomych udało się stworzyć pokaźne (600 stron drobnym drukiem!) dzieło, które jednak nie eksploatuje do końca Vance'owskiej koncepcji świata i wraz z zakończeniem lektury nachodzi czytelnika refleksja, że przygoda w blasku gasnącego Słońca skończyła się zbyt wcześnie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Należy przyznać, że jej współtwórcom w większości udało się odtworzyć vance'owski klimat – napisane ciężkim od ozdobników językiem opowieści, pełne niebezpieczeństw, magii i zaginionych cudów techniki. Wielu z nich pisze o znanych już bohaterach – Cugelu, Iocounu Śmiejącym się Czarnoksiężniku, Turjanie z zamku Miir, a pozostali tworzą równie barwne i ciekawe postacie łotrów, czarodziei, kłamców, oszustów, potworów i wielu innych, często pechowych, wędrowców, przemierzających Ziemię pod promieniami gasnącego Słońca.
Także w kreacji świata autorzy zazwyczaj nie zawodzą – niegdyś zielona planeta jest miejscem nadzwyczaj niebezpiecznym, pełnym potworów takich jak pelgrany i deodandy, niekontrolowanych efektów działań czarów, wyżej wspomnianych, niekoniecznie przyjaźnie usposobionych czarnoksiężników, ale równocześnie jest to świat piękny i urzekający, z niesamowitymi krajobrazami, cudami techniki oraz magii.
Same opowieści są także niezwykłe. Co zaskakujące, najlepiej udały się one pisarzom w zasadzie nieznanym na naszym rynku: Kage Baker, która w Zielonym ptaku wzięła na warsztat postać Cugela Sprytnego, Liz Williams opowiadająca o pechowym Caulku, łowcy czarownic, czy Terry Dowling, w prześmiewczych Młodnikowych drzwiach kpiący z magicznych prób sił. Z co sławniejszych twórców znakomitą mikropowieść, pełną humoru oraz vance'owskiej przebiegłości stworzył Dan Simmons (Nos przewodnik Ulfanta Banderoza – czy już sam tytuł nie jest wspaniały?). Świetne są także, napisane wręcz arystokratycznym stylem opowiadanie Roberta Silverberga (Doskonały rocznik od Erzuine’a Thale’a) oraz figlarny i zadziorny Incydent w Uskwosku Elizabeth Moon. Rozczarowują dwa ostatnie teksty, zdawałoby się, największych gwiazd zbioru – Neila Gaimana oraz George'a R.R. Martina. Choć są pomysłowe w wykonaniu, to krótkie i przeciętne, bazujące na oklepanych motywach.
Pieśni Umierającej Ziemi to udany hołd złożony jednemu z najciekawszych i najoryginalniejszych pisarzy fantastycznych. Grupie jego fanów, przyjaciół, znajomych udało się stworzyć pokaźne (600 stron drobnym drukiem!) dzieło, które jednak nie eksploatuje do końca Vance'owskiej koncepcji świata i wraz z zakończeniem lektury nachodzi czytelnika refleksja, że przygoda w blasku gasnącego Słońca skończyła się zbyt wcześnie.
Mają na liście życzeń: 11
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Tytuł: Pieśni Umierającej Ziemi
Cykl: Umierająca Ziemia
Autor: red. George R.R. Martin, Gardner Dozois
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 26 maja 2011
Liczba stron: 600
ISBN-13: 978-83-7590-062-0
Cykl: Umierająca Ziemia
Autor: red. George R.R. Martin, Gardner Dozois
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 26 maja 2011
Liczba stron: 600
ISBN-13: 978-83-7590-062-0
Tagi:
Pieśni Umierającej Ziemi