Pies i Klecha. Żertwa i inne historie

Polscy Ghostbusters

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Pies i Klecha. Żertwa i inne historie
Literackie duety to dość zwodnicza kwestia, szczególnie dla czytelnika, który jeszcze mniej niż zwykle wie, czego oczekiwać po danej książce. Czy pojawią się w niej charakterystyczne cechy twórczości X czy Y? A może obojga? Trudno w takich sytuacjach próbować określić co jest czyje, kto za co odpowiada, czyj wpływ przeważył czy też kto rozczarował.

Łukasz Orbitowski razem z Jarosławem Urbaniukiem przedstawiają wizję schyłku PRL-u, w której nietypowy duet, milicjant i ksiądz, rozwiązuje równie nietypowe sprawy – od tajemnicy dziwnego kultu (Żertwa) przez przypadek opętania przez duchy (Głodomór, Hipoteza śladu), po zetknięcie się z istotą wyjętą wprost z rosyjskich legend, będącą wynikiem szalonych eksperymentów (Ogień i blask). Nacisk jest w nich położony raczej na relacje pomiędzy głównymi bohaterami i ich podejście do metafizyki, do spraw nadnaturalnych, do tego, w jaki sposób tłumaczą sobie świat i to, co dzieje się wokół nich. Warstwa kryminalna schodzi na drugi plan – do wyjaśnienia zagadki dochodzi raczej przypadkiem, od jednego szczęśliwego odkrycia do drugiego, a znacznie ważniejsze niż jej rozwiązanie jest to, jak w trakcie śledztwa zmienili się protagoniści.

Istotne jest również tło wydarzeń – Kraków epoki PRL-u, zaskakujący sojusz mundurowego z facetem w sutannie. Trudno mi oceniać, na ile zabiegi autorskie są dokładne czy realistyczne, ale widać, że ten duet pisarski próbuje oddać atmosferę tamtych lat. Są znielubieni milicjanci-kombinatorzy, są cwaniacy próbujący sobie dorobić na przemianach ustrojowych, są partyjni, są tacy, którym złamano kariery za wpis w teczkach, są wreszcie i księża – stereotypowo wręcz – opływający w dostatki i szafujący drogim alkoholem (szczególnie w osobie głównego bohatera). Trafił się nawet młody, niedoświadczony posterunkowy, który, dość klasycznie, obrzyguje sobie buty na widok rozkładających się trupów. Całość składa się na swojski, znajomy (czy to z własnego doświadczenia, czy z opowiadań) obraz, w który autorzy wplatają wydarzenia niesamowite.

I jeżeli do czegoś się przyczepiać, to właśnie do faktu osadzenia poszczególnych intryg w opisanych wyżej realiach. Starodawny, krwawy kult ukryty przed oczami wszystkich i prowadzony przez średnio rozgarniętego człowieka? Krwiożerczy, mający kilka tysięcy lat demon wyskakujący jak diabeł z pudełka? Opętanie przez ducha voodoo w akademiku, w co wplątują się kolejne siły nadprzyrodzone? Historie te wydają się przesadzone, momentami groteskowe, ich wprowadzenia fabularne również nie zachwycają – ale przebieg akcji i jej rozwiązania warsztatowo prezentują się bez większych zarzutów (mimo że sama warstwa kryminalna nie jest w nich najważniejsza).

Pies i Klecha to na pewno kawał pomysłowej, dobrze wykonanej prozy. Urbaniuk i Orbitowski zapraszają do Krakowa (i nie tylko) pełnego metafizyki i niezrozumiałych mocy, a wydawnictwo Powergraph na Pyrkonie zapewniło, że ta przygoda będzie miała dalszy ciąg.