Pamięć wszystkich słów. Opowieści z Meekhańskiego pogranicza
Wielce udany powrót do Meekhanu!
W Pamięci wszystkich słów Wegner powraca do postaci, których zabrakło w Niebie ze stali. Na pierwszy plan wysuwa się Altsin, złodziej z Ponkee-Laa, który opuścił majestatyczne miasto-port i udał się na niegościnną Amonerię – wyspę zamieszkaną przez skłócone i bardzo wrogo nastawione, zarówno do siebie nawzajem, jak i do obcych, plemiona seehijczyków – z nadzieją odnalezienia tam wiedźmy, która była obecna podczas wydarzeń prowadzących do zagnieżdżenia się w złodzieju pewnego boskiego bytu. Po drugiej stronie świata śledzimy losy pustynnej mistrzyni mieczy Deany, siostry Yatecha znanej z nagrodzonego Zajdlem opowiadania Gdybym miała brata. Młoda kobieta po opuszczeniu rodzinnych stron w celu odbycia duchowej pielgrzymki przez zrządzenie Losu wplątuje się w przedziwny i śmiertelnie groźny splot wydarzeń, by ostatecznie trafić do Białego Konoweryn. Tam przyjdzie jej odnaleźć się w politycznym światku, do którego pasuje – przynajmniej na pierwszy rzut oka – niczym pięść do nosa. Powraca także Yatech, który dalej pozostaje związany z wielce tajemniczą Małą Kaną; jego rola – po ok. 200 stronach, gdzie działa aktywnie – ogranicza się jednak tylko do biernego towarzyszenia podczas niezliczonych przeskoków z miejsca na miejsce i – od czasu do czasu, ale stanowczo zbyt rzadko – dotykania rękojeści czarnych yphirów.
Już powyższe streszczenie fabuły sugeruje kierunek, który w omawianym tomie obrał Wegner. Autor bezceremonialnie wyrywa bohaterów z rodzinnych stron i posyła ich w jakieś odległe miejsce, dając sobie tym samym asumpt do wielostronicowych opisów nowych regionów, ludów zamieszkujących owe krainy, tamtejszych kultur, zwyczajów, tradycji i wszystkich pozostałych elementów składających się na porządne światotwórstwo. Z tego wynika zarówno największa zaleta, jak i największa wada książki – bardzo mało tu wartkiej akcji, a bardzo dużo dygresji, podczas których świat Meekhanu rozrasta się do prawdziwie niebotycznych rozmiarów. W swym podejściu Wegner przypomina Martina lub Sandersona – tak jak i oni inwestuje mnóstwo miejsca, by kreować swoje uniwersum. Choć robi to w świetnym stylu – powieść językowo stoi na bardzo wysokim poziomie, a na prawie 700 stronach pojawił się zaledwie jeden niewielki zgrzyt związany z kilkukondygnacyjną metaforą – i z wielką fantazją (może nie wszystkie pomysły są zabójczo oryginalne, ale czym byłaby fantasy bez pewnych schematów?), to niektórym takie zachwianie równowagi może nie przypaść do gustu.
Pamięć wszystkich słów to w dużym stopniu powieść drogi – zarówno w sensie dosłownym, jak i symbolicznym. W dosłownym, bo wszyscy protagoniści przemierzają wielkie odległości, w symbolicznym – ponieważ równolegle odbywają wędrówkę w głąb siebie. Można tu zaobserwować pewną prawidłowość: jak w Niebie ze stali mieliśmy do czynienia przede wszystkim z bohaterem grupowym – z jednej strony górale wchodzący w skład szóstek, a z drugiej czaardan Laskolnyka – a co za tym idzie, z wieloma zakrojonymi na szeroką skalę scenami batalistycznymi, które nadawały pierwszej powieści z cyklu prawdziwie epickiej skali, tak w najnowszym tomie Wegner skupia się na pojedynczym bohaterze, na trudach i przeciwnościach, które ten musi pokonać, a także na zmianach, jakie w tym procesie zachodzą w danej postaci. I tak Deana będzie musiała niejednokrotnie skonfrontować swoje przekonania (szczególnie religijne) z nowym otoczeniem, które rządzi się prawami odmiennymi od tego, co wojowniczka nosi w sercu. Altsin z kolei zostaje zmuszony do porzucenia swojego złodziejskiego żywota, przemyślenia wartości, które są dla niego ważne i podjęcia decyzji, od których może zależeć nie tylko jego życie. Natomiast skonfrontowanie ortodoksyjnego w sposobie myślenia Yatecha z anarchistyczną i niezwykle krytyczną wobec bezmyślnego podążania za skostniałą tradycją Kanayoness prowadzi do intrygujących rozważań – Wegner ma filozoficzne zapędy, a ilość społecznej krytyki (wisienką na torcie są rozważania na temat człowiekowatości), na którą można natrafić w owej powieści, pokazuje, że i fantasy może zmuszać do myślenia o sprawach bardziej ważkich niż wynik starcia między zmyślonymi stworami.
Na szczególną uwagę – zwłaszcza w dobie całkowicie transparentnych i pisanych na jedno kopyto powieści – zasługują również zabawy z narracją i chronologią opowiadanych wydarzeń. Wegner wyjątkowo upodobał sobie schemat, w którym początek sceny ma miejsce po wydarzeniu, które dopiero zostanie przedstawione na zasadzie retrospekcji. Autor w szczególnie zmyślny sposób poradził sobie z wplataniem w narrację trzecioosobową (naszpikowaną niezłymi przejściami do mowy pozornie zależnej) dygresji służących nie tylko rozwijaniu przedstawionego uniwersum, lecz spełniających również dodatkową rolę – ukazania powolnego procesu mieszania się osobowości złodzieja z duszą zamieszkującego go bożka (tzw. uniki). Pisząc o strukturze powieści, nie wypada nie wspomnieć o licznych interludiach tworzących metapłaszczyznę, swego rodzaju nawias, a także przestrzeń będącą areną zmagań bogów. Wszystko to przekłada się w niemałym stopniu na skomplikowanie fabuły (przede wszystkim na poziomie metafizycznym), nawarstwianie się tajemnic i niedomówień, co skutkuje pęczniejącym bąblem ciekawości, który ostatecznie nie znajduje w pełni ujścia, bo Wenger po raz kolejny serwuje więcej pytań niż odpowiedzi.
Pamięć wszystkich słów to powieść fundamentalnie różna od poprzedzającego ją Nieba ze stali – praktycznie brak tu akcji i emocjonujących walk, za to najnowszy dodatek do cyklu Opowieści z meekhańskiego pogranicza wręcz pęka w szwach od doskonale prowadzonych postaci i światotwórstwa najwyższej próby. Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że Wegner lepiej radzi sobie jednak w krótszej formie, to kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ostatnie trzy lata zmarnował. Wręcz przeciwnie, cały ten czas (wraz z przekładaniem premiery) wykorzystał, aby dostarczyć swoim fanom 700-stronicową cegiełkę, którą czyta się niemal jednym tchem. I nawet mimo pewnych mankamentów można śmiało stwierdzić, że Robert M. Wegner jest obecnie najciekawszym i najsolidniejszym polskim autorem fantasy.
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Cykl: Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Tom: 4
Autor: Robert M. Wegner
Wydawca: Powergraph
Data wydania: 6 maja 2015
Liczba stron: 702
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-64384-24-0
Cena: 49,90 zł