» Wieści » Orson Scott Card gościem Triconu Orson Scott Card gościem Triconu 24-05-2010 13:02 | Marcin 'malakh' Zwierzchowski W sierpniu do Polski zawita Orson Scott Card, autor między innymi głośnej Gry Endera. Pisarz będzie gościem konwentu Tricon, który odbędzie się w dniach od 26 do 29 sierpnia w Cieszynie. Źródło: Paradoks Tagi: Eurocon 2010 | Tricon 2010 | Orson Scott Card | Gra Endera Czytaj również 2013: Top 5 filmów Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku Gra Endera Bo na wojnie chłopcy stają się mężczyznami - recenzja Gra Endera Wojenne rozgrywki - recenzja Gra Endera 8 października Mówca umarłych do posłuchania Rośnie obsada filmowej Gry Endera Komentarze << Pierwsza < Poprzednia 1 2 Następna> Ostatnia >> Scobin Ocena: 0 To, że ktoś jest filologiem polskim nie oznacza od razu, że ma predyspozycje do zostania autorem. To raz. A ktoś tak twierdził? Citation needed. :-) Wspomniałem o tym tylko dlatego, żeby wskazać, że klasyków czytać lubię [choć inna sprawa, że studiowanie polonistyki samo w sobie również tego nie implikuje. ;-) Ale studiuję ją z pasji, nie z musu]. Dwa - jeśli nie zamierzasz uczyć się od klasyków, to skąd? I znowu: czy ja gdzieś tak napisałem albo chociaż zasugerowałem? Czy ja gdzieś stwierdziłem, że czytanie klasyków nie poszerza horyzontów? Czy ja gdziekolwiek zaproponowałem ich wyrzucenie? Citation needed. ;-) Jeżeli chodzi o psychologię narracyjną, to w pewnym sensie można powiedzieć tak: "Jesteś tym, co opowiadasz; jesteś historią, którą czytasz". Przykład z Grzędowiczem jest tu dość trafny [1], natomiast... ...natomiast widzę, że jednej rzeczy nie udało mi się powiedzieć wystarczająco jasno. Mianowicie nie widzę sprzeczności między inspirowaniem się RPG a czytaniem klasyków. Po prostu uważam, że bawiąc się w gry fabularne, można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jeszcze inaczej: nigdy bym nie postawił tezy, że czytanie klasyków jest nieprzydatne dla kogoś, kto chce sam być pisarzem. Tylko że to jest naprawdę zupełnie inny temat niż ten, który poruszyłem. :) Co do Księgi Rodzaju, no to tam jest przecież owoc, nie jabłko. Ale niewykluczone, że udałoby się ten owoc zjabłczyć za pomocą jakiejś cwanej analizy filologicznej. ;-) Przyznam zresztą, że nie wiem, czy "owoc" nie jest przypadkiem jakimś ułomnym tłumaczeniem z oryginału, takim jak choćby "Nie zabijaj". [1] Po namyśle jeszcze jedna kwestia: różnica między Grzędowiczem a nie-Grzędowiczami z punktu widzenia psychologii narracyjnej dotyczy głównie treści, natomiast w mniejszym stopniu formy. Chodzi mi o to, że literatura generalnie (wyjąwszy utwory "trudne", awangardowe etc.) opiera się na pewnym typie myślenia. Zawiera on m.in. takie składniki: bohaterów, intencje, przeszkody i ułatwienia spotykane podczas realizacji celów, sukcesy i porażki. Jak widać, mówimy o czymś zupełnie innym niż myślenie matematyka obliczającego całki (ale i czasem polonisty przygotowującego tekst naukowy). Czytając różne formy narracyjne (w sensie psychologicznym), możemy ćwiczyć się w tym rodzaju myślenia [co oczywiście nie znaczy, że wannabe-pisarzowi na całe życie wystarczy Grzędowicz ;-)]. Z kolei gdy sami tworzymy narracyjne treści (gorsze lub lepsze pod względem "artystycznym"), mamy okazję do wejścia pod podszewkę tego typu myślenia; do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób to wszystko działa. [pokaż treść] [kto ukrył] 26-05-2010 23:53 << Pierwsza < Poprzednia 1 2 Następna> Ostatnia >>298307 Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.