Opowieści o Ojczyźnie

Mrożek by tego nie wymyślił

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Opowieści o Ojczyźnie
Niemal dekadę temu, w 2014 roku, wydawnictwo Insignis opublikowało zbiór opowiadań Dmitrija Glukhovskyego Witajcie w Rosji. Mało kto kojarzy, że oryginalny tytuł brzmiał Рассказы о Родине, czyli właśnie Opowieści o Ojczyźnie. Wydana w tym miesiącu książka to niejako kontynuacja i uzupełnienie tamtej – i jest zdecydowanie wartym przeczytania komentarzem społecznym.

Nie da się omawiać tej publikacji bez osadzenia w kontekście nie tylko politycznym, ale i literackim. Przede wszystkim Glukhovsky to Rosjanin, co aktualnie może wywoływać nieco złośliwe komentarze od osób niezaznajomionych z jego twórczością, czego nawet doświadczyłam, czytając tę książkę w komunikacji publicznej. Pamiętajcie: autor to dziennikarz, od dawna znany jako stojący w opozycji do władzy w Rosji i mający problemy z tym związane. Stał się jednym z wrogów publicznych po gorącej obronie Aleksieja Nawalnego, aktywisty i prawnika ujawniającego korupcję oligarchów, skazanego w 2021 roku na osadzenie w kolonii karnej.

Po ataku Rosji na Ukrainę Glukhovsky został wydalony z kraju, czy też sam wyjechał – zależnie od tego, kogo zapytacie – i przebywa w bliżej nieokreślonym miejscu w Europie, skąd cały czas przekazuje informacje i nawołuje do wsparcia Ukraińców. Rosyjska prokuratura miesiąc temu oficjalnie nazwała go agentem obcego wywiadu, rozprzestrzeniającym "fałszywe" informacje o zbrodniach wojennych – nie bez powodu pisarz nie ujawnia miejsca swojego pobytu, moskiewskie władze są znane, chociażby, z przypadkowego podawania niewygodnym obywatelom radioaktywnej herbatki. Czytając książki Glukhovsky'ego, nie wspieracie rosyjskiej propagandy czy systemu podatkowego.

Mając to za sobą, można powrócić do omawiania książki. Warto od razu zaznaczyć, że nie jest to zbiór opowiadań stricte fantastycznych – chyba że satyrę i groteskę uznamy właśnie za takie. Teksty w nim zawarte (a jest ich trzynaście) zostały napisane w latach 2009–2023, czyli nie wszystkie dotyczą bieżącej sytuacji – ale tym ciekawiej jest obserwować, co miał kiedyś do powiedzenia autor na temat władzy i swoich krajan oraz jak jego poglądy ewoluowały przez ponad dekadę. Glukhovsky w wywiadach wspomina, że gdy pisał teksty do obu zbiorów, chciał wieloaspektowo opisać życie w Rosji i poszukać odpowiedzi na pytanie; "czemu moja ojczyzna nie może być normalnym krajem?".

Niektóre z nich są dość jasne do odczytania. Winda opowiada o zwykłym szarym mężczyźnie, który po wygraniu miliona rubli na loterii dowiaduje się, że może po kryjomu wysłać pieniądze specjalną windą w urzędzie i poprosić o stanowisko. Okazuje się, że winda ma więcej pięter, a w kraju ukrytych jest więcej urządzeń tego rodzaju – i tak właśnie obsadzane są stanowiska w Rosji. Karmienie tajskich sumików jaskrawo przedstawia, jaką rolę gra w kraju prezydent (chyba że akurat jego miejsce zajmuje wiadomy Przywódca Narodu). Najlepsza moim zdaniem w zbiorze Siarka to z kolei coś zupełnie innego, gdyż opowiada o realiach bardzo przyziemnych; generalnie to zapis dialogu między kobietą oskarżoną o zabójstwo i poćwiartowanie męża, a świeżo przybyłą oficerką śledczą. Co ważne, akcja dzieje się w Norylsku – za chwilę do tego wrócę.

Niektóre opowiadania są jednak trudniejsze do rozszyfrowania i po prostu nie tak udane. W pierwszym, zatytułowanym Oppenheimer, chodzi o skontrastowanie stanu rosyjskiej i amerykańskiej armii, ale całość jest utrzymana w klimacie jakby pijackiego zwidu, na dodatek z Dziadkiem Mrozem w tle. Komunia, o prezydencie i pewnej tajnej, niemal religijnej organizacji opartej na, a jakże, alkoholu, też wywołuje konsternację, jeśli chodzi o potencjalne przesłanie opowiadania.

Ogółem jednak jest to dobry zbiór. Nieco słabszy od Witajcie w Rosji – ze względu na brak przeplatającego teksty delikatnego metaplotu – ale zabawny (śmiech przez łzy), mocno eksplorujący stereotypy dotyczące Rosji i Rosjan. Od wszechobecnej korupcji, poprzez miękki totalitaryzm, po uwielbienie do alkoholu i chęć życia w spokoju pod butem – znajdziemy tam to wszystko. Autor eksploruje też kafkowskie podejście do biurokracji i obywatela, w którym nikt nic nie wie i na niczym się nie zna – bo po co? 

Historie są groteskowe, pokraczne, ale czasami ich fabuły niepokojąco przypominają nagłówki newsów rozchodzące się z prędkością mema po internecie – i można tylko mieć nadzieję, że mowa o fake newsach; w końcu niemożliwe, żeby policja pod Sewastopolem sprawdzała, czy znaleziona bez kończyn i głowy ofiara nie była przypadkiem samobójcą, czy że władze wręczają matkom poległych na Ukrainie żołnierzy z Baszkirii thermomixy rodzimych marek jako zadośćuczynienie za poświęcenie. Prawda? Tego nie wymyśliłby nawet Sławomir Mrożek.

Jeśli miałabym coś podać jako rzeczywistą wadę Opowieści o Ojczyźnie, będzie to brak przypisów, nazwijmy to społeczno-geograficznych. Akcja praktycznie każdego z opowiadań rozgrywa się w innym mieście Rosji, a te często mają określone kulturowe konotacje, jak nasz Sosnowiec, Radom czy Białystok. Szkoda, że nie ma drobnego wyjaśnienia redaktora albo tłumacza o tych miejscowościach, bo na pewno pomogłoby docenić sporą część tekstów – jak na przykład wspomniane wyżej opowiadanie Siarka, którego akcja osadzona jest w Norylsku, a ważnymi jej elementami są duchy zmarłych i wyniszczająca praca w zakładzie produkcyjnym. Mało kto w Polsce wie, że Norylsk, niegdysiejszy gułag wybudowany w latach 30., jest też miastem zamkniętym, do którego prawie nie ma dojazdu poza spływem Jenisejem i którego funkcjonowanie oparte jest o wyniszczającą pracę w kopalniach i hutach miedzi, cynku, siarki. Kontekst od razu zmienia odbiór tekstu.

Poza tym jednak zdecydowanie polecam Opowieści o Ojczyźnie, zwłaszcza w duecie z Witajcie w Rosji. To niby zabawne, ale trochę jednak przerażające, satyryczne wizje na temat kolosa na glinianych nogach, na dodatek zgrabnie przetłumaczone (dziękujemy, panie Pawle Podmiotko!) i dzięki temu czytają się praktycznie same.