» Recenzje » Ogar Boga. Popiół i piach

Ogar Boga. Popiół i piach

Ogar Boga. Popiół i piach
Urban fantasy długo było traktowane przez polskich pisarzy po macoszemu, lecz zmieniło się to w chwili, gdy kilkoro autorów z Anetą Jadowską na czele przełamało owo tabu. Pisząc Ogara Boga. Popiół i piach, Anna Gręda pragnęła zapewne dołączyć do owego zacnego grona, lecz nie zawsze sama chęć szczera wystarcza, by osiągnąć zamierzony cel.

Kira Santiago od trzech lat mieszka w małym, sennym, amerykańskim miasteczku, do którego przybyła w okolicznościach, delikatnie mówiąc, specyficznych. Na co dzień uczy sztuk walki w lokalnym ośrodku sportowym i spędza czas na regularnym przebieraniu się w coraz to nowe ciuchy, zaś po godzinach tropi i eliminuje wszelkie ponadnaturalne plugastwo. I oto pewnej księżycowej nocy do naszej wojowniczki zgłasza się Amelia Silver – renegatka z wampirzej chmary, informując pannę Santiago, iż od jakiegoś czasu w mrocznych zaułkach umierają ludzie wysysani przez nowo narodzonych krwiopijców, którzy post factum giną bez wieści. Nasza bohaterka staje więc przed tajemnicą – kto i w jakim celu powołał do istnienia tą krwiożerczą grupę? Aby rozwiązać zagadkę Kira wzywa posiłki – gromadkę wypróbowanych przyjaciół –  i z ich wsparciem rozpoczyna śledztwo, które zaprowadzi ją do mrocznej siedziby wampirów, posiadłości wilkołaków, sklepu z ciuchami, fryzjera, tudzież knajpy z karaoke, nie wspominając o okolicznych lasach, które regularnie będzie przemierzać w wilczej postaci.

Ta forma protagonistki nie stanowi dla czytelnika żadnego zaskoczenia, gdyż już od pierwszej strony zostaje on poinformowany o tym, iż nasza łowczyni nie jest zwykłym człowiekiem, lecz istotą zmiennokształtną, kryjącą  w sobie tajemniczą Bestię, z którą łączy ją symbiotyczny układ, momentami przeradzający się w dominację jednej lub drugiej strony. Z każdą kolejną kartką jej portret zostaje uzupełniany o nowe szczegóły – informacje o zjawiskowej urodzie (odpowiednio często powtarzane, by mocno zapadły w pamięć), wielce skomplikowanej proweniencji (wilkołako-wampirzyca z traumatyczną przeszłością, efekt zakazanego międzygatunkowego mezaliansu) i misji dziejowej (predestynowana do wielkich czynów legendarna wojowniczka). Bardzo szybko przekonujemy się, iż Ogar Boga cierpi na syndrom mrocznej Mary Sue sprzężonej z perfekcyjną panią domu. Jest chodzącym ideałem – silna, nieomylna, obdarzona niezliczoną ilością przymiotów ciała (nad wyraz seksownego), umysłu (genialny matematyk), ducha (nadnaturalne talenty w ilości hurtowej). Ta lista nieustannie się wydłuża i w pewnym momencie staje się wręcz komiczna, gdyż nie ma żadnego potwierdzenia w fabularnych faktach. Wizerunek genialnej bohaterki rozpada się w popiół i piach, kiedy rozwikłanie prostej jak cep intrygi przychodzi jej z wielkim trudem. Portret charakterologiczny tej żeńskiej wersji Wiedźmina, uzupełnionej o liczne elementy rodem z rozmaitych  młodzieżowych subkultur (dres, twarz przebita ćwiekami, warkoczyki "etno"), ocieka mrocznym dramatyzmem rodem z pamiętnika egzaltowanej nastolatki. Kobieta, ponoć wyzwolona i niezależna, zachowuje się wobec obiektu swych uczuć naprzemiennie niczym zakochana smarkula i samica w rui, zaś największym jej pragnieniem jest wpadnięcie w jego muskularne ramiona. Summa summarum jedynymi cechami, które definiują Kirę, jest rozdęte do monstrualnych granic ego połączone ze skrajną egzaltacją, egocentryzmem i narcyzmem.

Przekonanie o byciu najdoskonalszym dziełem Stwórcy podsycają w pannie Santiago wszyscy pozostali bohaterowie powieści, u których każde jej pojawienie się wywołuje stan ekscytacji. Zresztą oni sami ukształtowani zostali wedle reguły "weź najbardziej sztampowe wyobrażenie istoty paranormalnej, uzupełnij je cechami zapożyczonymi z modnych aktualnie powieści paranormalnych i nie próbuj nawet dbać o szczegóły". O współpracownikach Kiry otrzymujemy szczątkowe informacje – mag Frederic jest kopią Magnusa Bane'a z książek Cassandry Clare i prócz faktu, iż dysponuje mocą Świętego Ognia nie dowiadujemy się o nim praktycznie niczego, podobnie jak i o wróżko-elfce Charlotte, której dominującą cechą (prócz niebieskich włosów) wydaje się być zakupoholizm. Nieco więcej informacji możemy znaleźć na temat łowcy Silvyra, szamana-nekromanty (autorka uwielbia najwyraźniej "przepakowane" postacie), który dostaje swoją porcję traumatycznej historii, przez co ziarno ciemności zostało już na zawsze zasiane w jego sercu. Zaś Amelia – wampirzyca rodem ze Zmierzchu czy też Czystej krwi, jest ucieleśnieniem szlachetności i niewinności, żywi się jedynie zwierzęcą posoką, tudzież sztuczną krwią i – jakże by nie inaczej – została kiedyś w przerażający sposób skrzywdzona przez swego stwórcę. Sam obiekt gorących uczuć łowczyni –  szatańsko przystojny demon Flesh, również efekt zakazanego romansu, naznaczony stygmatem obcości, pogardzany przez własny gatunek i potrzebujący jedynie kobiety, która go zrozumie i pokocha, stanowi uosobienie erotycznych fantazji licealistki. Natomiast ci, którzy śmieli przeciwstawić się naszej Superwoman – Mistrz wampirów Quentin oraz wilkołak Edward – są przewidywalni aż do bólu, przyznano im pakiet skrajnie przerysowanych cech typowych dla szwarccharakterów i gdyby nie fakt, iż autorka traktuje te postaci śmiertelnie poważnie, można by było uznać tych dwóch za karykatury.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podejście Grędy zarówno do fabuły, jak i bohaterów jest kluczowym problemem Ogara Boga. Pisarka kreuje swój świat w sposób manieryczny i pasożytniczy, posługując się setkami zapożyczeń z powieści spod znaku young adult, urban fantasy czy też romansów zarówno paranormalnych, jak i tych bez ponadnaturalnych podtekstów (trzeba przyznać, iż dogłębnie prześledziła najbardziej modne i popularne "wyznaczniki" wszystkich tych gatunków), które nieudolnie skleja, nie potrafiąc dodać niczego od siebie. Rozszyfrowanie pochodzenia owych komponentów mogłoby być nawet zabawne, lecz trudno skupić się na treści książki w sytuacji, kiedy od samego prologu czytelnik zderza się z narracją, która stanowi gwałt na jego umyśle. Autorka posługuje się bowiem stylem, który idealnie pasowałby do fanfika stworzonego przez zafascynowaną "mrokiem" i kompletnie jeszcze niedojrzałą emocjonalnie nastolatkę, lecz kompletnie nie przystaje do reguł, jakimi rządzi się warsztat dojrzałego pisarza. I nie usprawiedliwia tego faktu ani młodociany jeszcze wiek Grędy, ani brak doświadczenia (ma wszak na swym koncie trzy już wydane powieści) – ewidentnie pisać nie każdy możne, choćby bardzo tego pragnął.

Jakież zatem błędy popełnia potencjalna wschodząca gwiazda polskiej fantastyki? Przede wszystkim nie potrafi się ustrzec od zamieszczania w tekście opisów, naszpikowanych kompletnie niepotrzebnymi szczegółami i będących kwintesencją kiczu i grafomanii. Gręda bardzo dokładnie przewertowała słownik synonimów, wyszukała setki przymiotników, zdarzyło jej się również musnąć słownik wyrazów obcych, po czym na podstawie tej wiedzy stworzyła zdania-potworki, które podczas czytania wywołują salwy śmiechu. Bo jakże tu podejść poważnie do zdania "Moja srebrzysto-biała sierść falowała w blasku zachodzącego słońca, które oblewało mnie jaskrawym blaskiem"? To jeden z łagodniejszych przykładów, pisarce zdarza się bowiem nagminnie ignorować zasady gramatyki i logiki ("jego przycięte krótko włosy kręciły się przy głowie i odbijały w sobie światło jarzeniówek", "miała dłonie osadzone na biodrach"), a także wplatać w tekst zwroty obcojęzyczne, których kompletnie nie rozumie (mężczyzna z syndromem femme fatale). Kolejnym mankamentem Ogara Boga są monstrualne dłużyzny. Całą fabułę można by było skondensować w kilkudziesięciostronicowym tekście i wyszłoby to książce na dobre, czyniąc akcję bardziej dynamiczną. W wersji aktualnej nawet najbardziej prozaiczny czyn protagonistki, jak choćby wizyta w sklepie, musi zostać odnotowany ze wszystkimi detalami (opisano smak oraz ilość czekolad, które kupuje nasz Blade w spódnicy), czytelnik, ziewając, modli się o brzytwę Ockhama. Sama akcja toczy się w Stanach Zjednoczonych – czyli nigdzie, gdyż opisywane wydarzenia mogłyby się rozgrywać w Pcimiu Dolnym, zaś bohaterowie, miast "zachodnio" brzmiących nazwisk, zwać się Kowalska czy Nowak. Kompletnie nie potrafię zrozumieć tej na siłę przeprowadzonej "amerykanizacji" powieści, jedynym przychodzącym mi na myśl wytłumaczeniem jest… bycie trendy.

Sytuacji nie poprawia rozbita na trzy głosy – Kiry, Amelii i Flesha – narracja prowadzona w formie pierwszoosobowej. Zmiana obserwatora wydarzeń w najmniejszym nawet stopniu nie wpływa na sposób ich przedstawienia, każda odsłona jest nieznośnie patetyczna, co więcej – demon-mężczyzna odbiera rzeczywistość w sposób identyczny jak kobiece protagonistki. Zaś ich podejście można nazwać głęboko seksistowskim, bowiem wampiro-wilkołaczyca opisuje się jako obiekt samczych fantazji erotycznych ("Pełne, pokaźne piersi rysowały się pod koszulką […] wyglądałam apetycznie") i jest zachwycona swą prezentacją. Przerywnikami jej monotonnej autopromocji są rozmowy z wewnętrzną Bestią o imieniu nomen omen Banshee, które w zamierzeniu pisarki miały dodatkowo wyeksponować dramatyzm, lecz wilk machający w głowie bohaterki ogonem przypomina bardziej kudłatego pieszczoszka niż pradawną, budzącą grozę istotę i napięcie, miast rosnąć, spada do zera.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Dobrnąwszy z wielkim trudem do końca książki, zaczęłam się zastanawiać, kto mógłby z ukontentowaniem sięgnąć po ten, ukrywający się pod maską urban fantasy, koszmarny romans paranormalny, naznaczony wszelkimi mankamentami gatunku i niezawierający w sobie ani jednej z pozytywnych jego cech. I z pewnym przerażeniem skonstatowałam, iż powieść Grędy idealnie wpisuje się w nurt książek dedykowanych statystycznym nastolatkom płci żeńskiej. Mamy tu bohaterkę, która stanowi ideał, lecz można się z nią utożsamiać, gdyż zachowuje się aż nazbyt często jak ich równolatka, grono jej przyjaciół otoczonych magiczną aurą, lecz po odarciu z niej również swojskich, Wielki Romans w dwóch odmianach, walkę dobra ze złem w stylu Czarodziejki z księżyca w wersji dark – czegóż więcej może pragnąć znudzona codziennością panienka? Nie będą jej wadzić spocone wampiry i absurdalna omnipotencja postaci. Lecz jako że ewidentnie nie stanowię targetu tej powieści, mogę ją (cytując pewnego króla) podsumować: szkoda czasu i atłasu. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
1.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ogar Boga. Popiół i piach
Autor: Anna Gręda
Wydawca: Novae Res
Data wydania: 2015
Liczba stron: 430
Oprawa: miękka
Format: 130x210 mm
ISBN-13: 978-83-7942-662-1

Komentarze


Alkioneus
   
Ocena:
0

Czy naprawdę to urban fantasy było traktowane po macoszemu, zanim pojawiła się Jadowska?

I czy naprawdę Jadowska jest tym "czołem", które przełamało to tabu?

18-09-2015 07:23
Vanth
   
Ocena:
0

Przecież wyraźnie piszę "kilkoro autorów".

18-09-2015 22:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.