Odd Thomas - Dean Koontz

Zwyczajny niezwyczajny

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

Odd Thomas - Dean Koontz
Dean Koontz to pisarz, który tworzy dzieła z szybkością AK-47. Thrillery, horrory, powieści dla dzieci, humorystyczne, erotyczne – każdy znajdzie coś dla siebie. Ja jednak do jego dzieł podchodzę zawsze z pewną dozą ostrożności. Miewają one diabelnie interesujące początki, ciekawe pomysły i sporo zwrotów akcji, ale jeszcze nie trafiłem na żadną pozbawioną poważnej wady. Właściwie dwa ostatnie słowa powinienem napisać wielkimi literami, gdyż chodzi mi o takie usterki pisarskie, które nie tyle zakłócają, co odbierają przyjemność z czytania. Raz było to kompletnie zepsute zakończenie, raz straszne absurdy fabularne. Czy tym razem trafiłem na wyjątek?

Bez zdradzania tajemnicy mogę od razu napisać, że Odd Thomas jest charakterystyczny nie tylko z nazwiska. To nietypowa powieść w dorobku Koontza, ponieważ stanowi początek serii, a pisarz opublikował tylko jeden inny cykl, własną interpretację losów Frankensteina (pierwszy tom w Polsce wydano pod tytułem Frankenstein Deana Koontza. Syn marnotrawny). Sam Thomas zaś to bohater zwyczajny w swej niezwyczajności (oraz vice versa). Jest on bowiem prostym niemalże do bólu młodym Amerykaninem, który zachował swą normalność pomimo bolesnych doświadczeń rodzinnych oraz tajemniczego zmysłu, który umożliwia mu kontakty ze zmarłymi.

Pozornie nieskomplikowane życie Odda (kochająca dziewczyna, kucharzenie w barze) od czasu do czasu zakłócają duchy, które szukają u niego pomocy. Pomyśleć można, że to zgrany schemat, i będzie w tym sporo prawdy, ale w ostatecznym rozrachunku motyw ten broni się nieźle. Duchy u Koontza (zgodnie ze standardami dotyczącymi powieściowych zjaw) pozostają na tym świecie tylko wtedy, gdy mają jeszcze coś do zrobienia. Czasem chodzi o sprawy błahe, tym razem jednak rzecz jest nieco poważniejsza – wiedziony niesprecyzowanymi przeczuciami, wzbudzonymi przez mocno podejrzanego typa, bohater trafia do opuszczonego domu na przedmieściach. Znajduje tam zbiór danych o najbardziej znanych psychopatycznych mordercach oraz kartkę z kalendarza z zaznaczoną datą. Jakby tego było mało, dom stał się też centrum zainteresowania bodachów – złowieszczych duchów, które żerują na ludzkim przerażeniu i cierpieniu, a pojawiają się tylko tam, gdzie niedługo będzie go pod dostatkiem.

Odd Thomas nie jest czystym horrorem – elementy typowe dla powieści grozy stanowią tu podstawę, ale nie brakuje i tych zaczerpniętych z innych gatunków. Mamy więc motywy i wątki znane z powieści kryminalnych – główny bohater analizuje ślady, próbuje wyśledzić złoczyńców i odgadnąć ich plany. Czytelnik napotka też pewną liczbę wątków obyczajowych związanych z sytuacją rodzinną Thomasa oraz jego sympatii, a także perypetiami innych mieszkańców. Koontzowi udało się także doprawić całość odpowiednią dawką humoru. Postać ducha Elvisa (jedynej zjawy, która stale podąża za Thomasem) wydaje się nie pasować do pustynnego miasteczka w Kalifornii, ale z czasem staje się miłym, nieco absurdalnym, dodatkiem. Wszystko to jest podane językiem prostym, ale nie prostackim – tekst stylistycznie nie oszałamia, lecz i nie odrzuca.

Mamy niezwykłego bohatera, tajemniczy dar i zapowiedź wielkiej tragedii, czyli kluczowe składniki potrzebne do stworzenia powieści literacko lekkiej i przyjemnej. Czy się udało? Nie jest to może dzieło najwyższych lotów, ale solidne czytadło już tak. Wybranka protagonisty okazuje się nudna, fabuła momentami naciągana, a moce bohatera działają wybiórczo w sposób wygodny dla fabuły. Koniec końców były to jednak mało ważne szczegóły, które nie zepsuły mi radości z czytania. Z głównym bohaterem łatwo się identyfikować (młody mężczyzna o zwyczajnych marzeniach), a na dodatek w książce nie brak humoru. Przede wszystkim jednak powieść po prostu mnie wessała.

A zatem żadnej dyskwalifikującej wady nie zaobserwowałem. Zupełnie prywatnie i subiektywnie przyznam też, że po prostu polubiłem głównego bohatera. Może i bywa nieco sztywny, ale w gruncie rzeczy to swój chłop. Dzięki tej sympatii książkowe zakończenie szczerze mnie poruszyło. Odd Thomasa mogę polecić każdemu, kto szuka wciągającej lektury na długi jesienny wieczór.