Nowy Patrol

Traktat o wolnej woli

Autor: Maja 'Vanth' Białkowska

Nowy Patrol
Kiedy w 1998 roku Siergiej Łukjanienko napisał Nocny Patrol zapewne nie przypuszczał, że wykreowany przez niego świat zyska status kultowego. Kolejne tomy budziły mieszane uczucia – w pewnym momencie można było odnieść wrażenie, iż autor nie do końca jest pewien, w jaki sposób chce poprowadzić swą historię, gubiąc się w detalach i rozmytych wątkach. Czy powstały czternaście lat później Nowy Patrol jest kontynuacją owej złej passy, czy też powrotem do korzeni – odpowiedź na to pytanie bynajmniej nie jest ani prosta, ani jednoznaczna.

Członkowie Nocnego Patrolu miasta Moskwy rzadko kiedy doświadczają nudy, szczególnie od czasu, kiedy przyszło im brać udział w rozgrywce, której finał stanowić ma o "być albo nie być" ich egzystencji. Owszem, zdarzają się okresy stagnacji, gdy pozornie nic się nie dzieje, by nagle jedna wydawałoby się prosta i mało znacząca sytuacja stała się katalizatorem dramatycznych wydarzeń, będących kolejnym etapem gry o… przetrwanie, czy raczej – dominację? Spotkanie na lotnisku, w którym uczestniczą: doskonale znany z poprzednich tomów Anton Gorodecki, pewien policjant, młodociany prorok oraz ktoś jeszcze, będzie preludium wielowątkowej historii, w którą zaangażowani zostaną Jaśni i Ciemni. Zmuszeni do podjęcia decyzji ostatecznych i nieodwracalnych, dokonywania wyborów, z których żaden nie wydaje się być właściwy, kiedy poznają prawdę o uniwersum, w którym egzystują, zachwieje ona posadami wiedzy, jaką do tej pory posiadali. I nastanie chaos.

Łukjanienko stosuje charakterystyczny dla swej prozy podział powieści w formie tryptyku. Każda z części teoretycznie stanowi odrębną całość, choć ich finały nie są ewidentnymi i ostatecznymi zamknięciami, bowiem zbyt wiele w nich niedomówień. Jednocześnie opowieści te wzajemnie się zazębiają – kluczowe wątki, kontynuowane są aż do grande finale, uzupełniane o coraz to nowe elementy, częstokroć przeczące tym uprzednio podanym. I wreszcie, wedle zasady kontynuacji cykli – Nowy Patrol stanowi bezpośrednie nawiązanie do poprzednich tomów i uzupełnia wykreowane w nich uniwersum, lecz miast uczynić je bardziej zrozumiałym, zdecydowanie nicuje wcześniejszą wizję, do tego w mocno przewrotny sposób. Część pierwsza, zatytułowana Niejasne cele jest bezpośrednim zadzierzgnięciem akcji, opisuje pojawienie się problemu, z którym przyjdzie się męczyć moskiewskim Innym –  tajemniczego osobnika, zwanego "roboczo" mianem tygrysa, który ewidentnie poluje na potencjalnych proroków. W drugiej, nazwanej Niepewne czasy Gorodecki wyrusza na misję, która ma pomóc Nocnemu Patrolowi sprecyzować zarówno osobowość, jak i cele wroga. Protagonista w swych peregrynacjach odwiedzi Londyn i Tajwan, pozna nowych sojuszników i spotka się ze starym wrogiem, który, jak zwykle, mocno zamąci mu w głowie. I wreszcie w iście apokaliptycznym zakończeniu, zatytułowanym Niejasne czyny, wątki te zostaną skondensowane i zamknięte, aczkolwiek w sposób, który pozostawia pisarzowi furtkę do stworzenia kontynuacji patrolowego cyklu. Prócz dominującego motywu przewodniego w książce pojawiają się liczne mniej eksponowane wtręty, czasem humorystyczne, czasami dramatyczne, uzupełniające fabułę, a jednocześnie stanowiące odskocznię od "ciężkiego" emocjonalnie właściwego śledztwa.

Ta urozmaicona fabuła daje asumpt do przypomnienia postaci przewijających się na kartach powieści już od pierwszego tomu, tych, które zaistniały dopiero w kolejnych częściach i wreszcie – wprowadzenia na scenę zupełnie nowych bohaterów. W przypadku dwóch pierwszych opcji pisarz starał się uzupełnić portret charakterologiczny swych protagonistów, lecz udało mu się to nie we wszystkich przypadkach równie dobrze. Najbardziej dobitnie i precyzyjnie rozwinięty został portret Antona (co może tłumaczy fakt, iż już od Nocnego Patrolu kreowany był on na najważniejszą postać, będąc zarówno narratorem, kiedy toczące się wydarzenia obserwowaliśmy z jego perspektywy, jak i podmiotem narracji, gdy w pewnych fragmentach opisywany był przez wszechwiedzącego sprawozdawcę w formie trzecioosobowej). Daleką drogę przebył Gorodecki od czasu swego debiutanckiego występu w pierwszym tomie. I nie jest to jedynie kwestia upływających lat i nowych doświadczeń, lecz przede wszystkim sukcesywnie przeprowadzonej ewolucji duchowo-emocjonalnej, która momentami przyspieszała tak bardzo, iż te przemiany można określić jako rewolucyjne. W piątym tomie to już zupełnie inny bohater, odarty z entuzjazmu, który wcześniej mu towarzyszył, zgorzkniały, cyniczny, z coraz większym sarkazmem podsumowujący toczące się wydarzenia. Wolny od przekonania, że jego czyny muszą wpłynąć na istotę świata Innych, gdy uświadomi sobie, iż walka, w którą został zaangażowany jest tak naprawdę rozbudowaną do niebotycznych rozmiarów i sprytnie zakamuflowaną szczytnymi hasłami brutalną rozgrywką o władzę i korzyści osobiste, zaś " idea dobra", po którego stronie się opowiadał. stało się nagle mocno ambiwalentne. Zdecydowanie zmieniły mu się priorytety – co nie jest novum, tylko konsekwentnie przeprowadzonym procesem, który teraz znalazł swe ukoronowanie – jeszcze dobitniej zaczął doceniać sprawy na pozór błahe, lecz w istocie będące kwintesencją życia.

Pozostali członkowie Nocnego Patrolu potraktowani zostali nieco "po macoszemu". Oczywiście, pojawiają się w nowej odsłonie cyklu, lecz informacje na ich temat serwowane przez Łukjanienkę nie przynoszą przełomu w ich wizerunkach. Bawi się on w przydawanie im rozmaitych, w większej mierze zabawnych i nadających się znakomicie na dykteryjki, cech, które może i są dla zdeklarowanych fanów Patroli sympatyczną innowacją, lecz nie wychodzą poza ramy intrygujących, acz mało wnoszących do ich charakterystyki (której trzon pozostaje niezmienny) szczegółów. Heser tradycyjnie pełni rolę makiawelicznego kunktatora, który intensywnie spiskuje, a owe intrygi są, owszem – podyktowane chęcią przyniesienia korzyści podległym mu Innym, tudzież całej skomplikowanej strukturze opisanego w książce paranormalnego świata, lecz jego priorytetem nadal jest dobro najbliższych, potraktowane w sposób zdecydowanie egoistyczny. I pamięć o tym zakłóca odbiór uwznioślonej wersji Borysa Ignatiewicza, którą w finalnej partii powieści pisarz chce "sprzedać" czytelnikom. Natomiast zabawne jest odkrywanie nowych słabości Wyższego Jasnego, jak chociażby miłości do dobrych samochodów. Olga przemyka tylko gdzieś w tle, Siemion znów pełni rolę sumienia zespołu, Łas stanowi element rubaszno–zdroworozsądkowy i jest źródłem sporej dawki humoru – zarówno sytuacyjnego, jak i przemyconego w dialogach. Swietłana, prócz krótkiej sceny, gdy ma możność objawić swój talent, bardziej spełnia się w roli żony i matki, niż Wyższej Czarodziejki. Jedynie postać Nadii, coraz starszej i bardziej świadomej swych mocy, jest mocnym akcentem powieści, jako mieszanka dziecięcej naiwności i mądrości zdecydowanie nie przystającej do jej wieku.

W roli przedstawiciela Dziennego Patrolu pojawia się jedynie Zawulon i to przede wszystkim w retrospekcjach, zaskakujących przedstawieniem demonicznego Ciemnego w zupełnie innym świetle, niż nakreślony był do tej pory. Zaś jako postać mocno ambiwalentna powraca ex-wiedźma Arina, która jak zwykle knuje, komentuje z gryzącym cynizmem i w dyskusjach z Antonem robi mu pranie mózgu, odbrązawiając jeszcze bardziej już i tak nieświetlany wizerunek uniwersum Patroli. Natomiast nowi protagoniści nie do końca się Łukjanience udali – mamy tu zarówno uosobienie teorii, do których pisarz chce przekonać czytelnika (starszy sierżant milicji Pastuchow), głosicieli nowych prawd, zaskakujących wniosków i odkrywczych objawień nicujących dotychczasowe postrzeganie świata (zarówno kapitalnie nakreślona para jasnych – mag bojowy Żeremezon i prorok Gybła, jak i druid Erazm Darwin), czy wreszcie mocno karykaturalny wizerunek archetypicznego genialnego umysłu ukrytego w nie całkiem perfekcyjnym ciele – młodociany przyszły prorok Kesza. Chyba najciekawiej przedstawiona jest początkowo kreowana na głównego antagonistę istota Zmroku; postać ta ulega gwałtownym przeistoczeniom, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, i do samego końca nie jesteśmy pewni, kim jest w istocie, pomimo dość wyczerpujących informacji, którymi nas Łukianienko na jej temat uraczył. Kreując go, autor posługuje się przede wszystkim niedomówieniami, co tygrysowi wychodzi zdecydowanie na dobre.

Gdybyż tak czynił częściej! Pierwsze dwie odsłony cyklu były zbudowane wokół aluzji, sugestii, zawoalowanych niedopowiedzeń, a czytelnik musiał z postrzępionych szczegółów po części sam budować obraz ukazanej w powieściach rzeczywistości. Kolejne części precyzowały ów obraz, jednocześnie odzierając go z oniryzmu, zaś Nowy Patrol to próba wytłumaczenia następnych, do tej pory nie do końca opisanych elementów łukjanienkowego uniwersum. Co prawda "rozszyfrowując" Zmrok autor dokonuje  dramatycznej wolty, lecz miast poprzestać na krótkim wyjaśnieniu powtarza je raz kolejny i następny, przechodząc od mglistych metafor do wyłożenia "kawy na ławę" w bardzo łopatologicznej formie. Zresztą owe powielanie faktów jest jednym z wyznaczników jego prozy – wspomina zarówno wydarzenia z poprzednich odsłon pentalogii, jak i epizody, które zaistniały kilka rozdziałów wstecz, tak jakby wątpił w dobrą pamięć czytelników. Nie można mu jednak odmówić talentu pisarskiego, który przez lata zdecydowanie wyszlifował, jak również erudycji i trzymania ręki na pulsie najnowszych wydarzeń literackich i filmowych. Wielokrotnie napomyka o Harrym Potterze (przedstawiając swą mocno ironiczną wersję szkoły magii i sugerując, iż Rowling napisała o przygodach młodego czarodzieja na zlecenie Londyńskiego Patrolu), Pratchett'cie i jaksonowskiej ekranizacji Hobbita. Lecz czerpie garściami również z literatury klasycznej, cytując Williama Blake'a i posiłkując się Miltonem, sięga także po książki z kanonu fantastyki (Strugaccy). I na koniec zwyczajowo wzbogaca swoją powieść tekstami piosenek ulubionych zespołów.

Akcja książki toczy się, jak już wcześniej wspomniałam, w wielu miejscach, ale autorowi zabrakło chyba wizji, która uczyniłaby je (prócz Moskwy, której koloryt oddaje jak zwykle znakomicie) czymś więcej, niźli jeno kolejnymi odznaczonymi w podróży Gorodeckiego punktami na mapie. Rzec by można było "w Londynie i na Tajwanie, czyli nigdzie" – tak transparentne są to opisy. Znacznie lepiej wyszło Łukjanience poruszanie spraw egzystencjalnych – rozpatrywanie kwestii dobra i zła, dywagacje o istocie ludzkiej natury, trudach i kosztach podejmowania decyzji, imperatywie moralnym, który powinien, a nie zawsze kieruje poczynaniami jego protagonistów, istocie odmienności, ksenofobii i wreszcie o wolnej woli i idącymi za nią próbami zmian rzeczy, na które można wpłynąć, jak również pozostawieniu tych od bohaterów niezależnych własnemu ich losowi (oraz odróżnieniu jednych od drugich).

Lekturę Nowego Patrolu w moim mniemaniu godzi się podsumować krótkim: pantha rei. Nie da się powrócić do korzeni, można tylko podążać z nurtem literackiej rzeki, będąc gotowym na nowe doświadczenia. Trudno zatem ocenić, czy nowa odsłona cyklu jest gorsza lub lepsza od wcześniejszych, zapewne ilu czytelników, tyle sprzecznych ze sobą opinii. Jedno rzec można na pewno – jest ona inna. Złożona z elementów intrygujących i tych słabszych w realizacji, a jednak w jakiś, niemalże perwersyjny sposób uzależnia – wszyscy miłośnicy prozy rosyjskiego pisarza pewnie mi potakną: można się zżymać czytając pewne fragmenty, złorzeczyć nad kreacją niektórych bohaterów, momentami zachwycać, by potem wpaść w fazę skrajnego krytycyzmu, lecz cały czas ze świadomością, iż jeśli Łukjanienko stworzy kolejny tom – sięgnie się po niego bez zastanowienia.