Najemnicy, część II

Zapisków z sesji część druga

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Najemnicy, część II
Czytając pierwszą część Najemników, narzekałem na wtórność, przewidywalność i sztampowość – a jednocześnie świetnie się bawiłem. W części drugiej nic się pod tym względem nie zmieniło.

Oddział żołnierzy najemnych pod przywództwem czarodzieja Krundulnila dotarł wreszcie do Navarro, tajemniczego, zrujnowanego miasta, pełnego złych mocy i zapomnianych skarbów oraz kryjówki tajemniczego magicznego artefaktu, który jest celem sponsora wyprawy. Rozpoczynają się poszukiwania, utrudniane przez czające się na każdym kroku potwory i mordercze pułapki.

Jeżeli powyższe streszczenie brzmi dla kogoś jak zarys fabularny kampanii RPG prowadzonej w stylu dungeon crawlu, to ma absolutną rację. Najemnicy cz. 2 przypominają bowiem zapis sesji Dungeons & Dragons niemal w każdym aspekcie – od głównych bohaterów, poprzez wyzwania, z którymi przyjdzie im się mierzyć, aż po rozwój fabuły.

Wiąże się z tym niestety cały pakiet wad, pod wspólnym sztandarem braku oryginalności. Niezależnie od tego, czy mowa o postaciach, potworach czy fabule, nie natrafimy tu na nic nowego, a jedynie na dobrze znane z wielu innych pozycji klocki, poukładane w nieco innym porządku. Bohaterowie to wciąż zestaw archetypów typowych dla fantastyki z gatunku magii i miecza, obdarzonych raczej charakterystyką niż osobowością, choć autor pokusił się o dodanie im kilku smaczków (niekiedy zresztą dość niesmacznych). Jeżeli chodzi o fabułę, to sprowadza się ona w zasadzie do kolejnych potyczek z wszelakiej maści plugastwem, które w ten czy inny sposób prowadzą ostatecznie do finału. Chciałoby się go nazwać wielkim, ale tak naprawdę jest raczej średniego rozmiaru i nieco rozczarowuje, choć jednocześnie jest jedynym fragmentem, który potrafi zaskoczyć.

Pomimo że Najemnicy cz. 2 stanowią łatwy cel dla krytyki, to jedno trzeba im oddać – dostarczają rozrywki. Nie jest ona ani skomplikowana, ani szczególnie intelektualna, za to występuje w dużych ilościach. Przez sześćset stron powieści przemknąłem nieomal biegiem, gnany nie ciekawością dalszych losów bohaterów, gdyż te w większości dało się przewidzieć, lecz samą radością obserwowania ich poczynań. Dynamiczne, barwne opisy walk potrafią wzbudzić emocje, zaś sprawnie napisane dialogi nie pozwalają się nudzić w przerwach miedzy potyczkami. W rozmowach wciąż często-gęsto padają słowa nieparlamentarne, momentami wręcz w trudnej do przetrawienia ilości, ogólnie jednak są one wyższych lotów niż można by oczekiwać od tak typowo rozrywkowej powieści.

Nie mogę za to pochwalić sposobu wydania książki. W treści roi się wręcz od błędów, nie było strony, żebym na jakiś nie trafił. Zbędne lub brakujące spacje, literówki, połknięte lub nadmiarowe wyrazy, notorycznie występujący w środku akapitów niepotrzebny, jednolinijkowy odstęp między kolejnymi wersami – wymieniać można by długo. Zwykle tego typu niedociągnięcia nie przeszkadzają mi w lekturze, jednak zastraszająca ilość, w jakiej pojawiły się tym razem sprawiła, że nie byłem w stanie ich ignorować.

Jeżeli komuś podobała się część pierwsza Najemników, może śmiało sięgać po kontynuację wiedząc, że dostanie więcej tego samego. Innym fanom prostej, nieskomplikowanej rozrywki z gatunku lochów i smoków polecałbym jednak najpierw sięgnąć po poprzedni tom, bez lektury którego trudno będzie zrozumieć wiele wydarzeń części drugiej. Obniżam ocenę o pół punktu za zastraszającą ilość drobnych błędów – jeżeli komuś nie będą one przeszkadzać, może śmiało wpisać do stopki siódemkę.