Najemnicy, część I - Paweł Jakubowski

Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani…

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Najemnicy, część I - Paweł Jakubowski
Pomimo, że osiemnastkę świętowałem już kilka lat temu (a może właśnie dlatego), to wyraźnie wyeksponowany napis "tylko dla dorosłych" na okładce dowolnego produktu medialnego, czy jest to książka, film czy gra, zwykle działa na mnie odstraszająco. Kojarzy się bowiem z dziełami niskiej jakości, za to wypełnionymi krwią, seksem i/lub wulgaryzmami oraz próbą ich sprzedania jako zakazanego owocu. Na szczęście Najemnicy nie wpasowują się w ten schemat.

____________________________


W Orgonie, przez stulecia nękanym wojnami domowymi, od kilkunastu lat panuje spokój, odkąd Torgardczycy siłą zjednoczyli kraj i wytrzebili bandytów. Jednak nie wszystkim podobają się sprawowane żelazną ręką rządy generalicji. Dwaj książęta rozpoczynają rebelię, ogień i miecz znów zaczynają więc hulać po kraju. A to oznacza, że ponownie jest zapotrzebowanie na najemników. Erl, były giermek ze zniszczonego za popieranie rebelii grodu, Jova, przemytnik i złodziejaszek, Dhoon, szukający zemsty za śmierć swego klanu barbarzyńca z północy oraz wielu innych dołączają do oddziału zaciężnego, zwanego Psami Wojny. Ich motywacje i cele są różne, szybko jednak zaczynają łączyć ich więzy przyjaźni, jakie zawiązać się mogą tylko między tymi, którzy ramię w ramię stawali do bitwy. Nie jest im bowiem dane długo zażywać spokoju, ponieważ oddział bardzo szybko zostaje zaangażowany do walki po stronie książąt. Jest to jednak jedynie przygrywka do następnego, znacznie bardziej tajemniczego i lukratywnego zlecenia.

Jeżeli ktoś chce napisać powieść ciężką, mroczną i brutalną, trudno o lepszą tematykę niż wojna. Masakry, okrucieństwa popełniane na cywilach, gwałty i inne mroczne strony konfliktu otwierają wiele możliwości, by opowiedzieć historię o ciemnych zakątkach ludzkiej duszy. Paweł Jakubowski nie korzysta z nich jednak. Choć w jego powieści tu i ówdzie krew bryzga całkiem obficie, to wspomniane powyżej straszne wydarzenia zostają jedynie, cóż… wspomniane. Napotykamy bowiem na opowieści o nich, czasem nawet bohaterowie oglądają ich ślady lub przebieg z pewnej odległości, nie zostają jednak podane żadne bliższe informacje. Psy Wojny są zaś zapewne najgrzeczniejszym oddziałem zaciężnym w historii, gdyż o żadnych czynach sprzecznych z konwencjami genewskimi (gdyby coś takiego istniało w Orgonie) nie ma w ich przypadku mowy. Najgorsze, czego należy się po nich spodziewać, to kwiecisty żołnierski język, a i to jest domeną głównie podoficerów, wśród których prym niezaprzeczalnie wiedzie Czerwony Diabeł, prawdziwy wirtuoz tworzenia wiązanek.

Poza tym, co może zaskakiwać, Najemnicy są dość typową powieścią przygodową w konwencji z pogranicza low fantasy oraz magii i miecza. Drużyna bohaterów, kilka innych znaczących dla fabuły postaci oraz kilkuset statystów jako reszta oddziału pomimo różnic charakterów zostaje połączona wspólnym celem. Mimo, że każdy z nich ma osobiste pragnienia, do realizacji których gotowi są z początku dążyć choćby kosztem innych, z czasem zawiązuje się pomiędzy nimi przyjaźń, dla której gotowi są poświęcić bardzo wiele, zyskując jednocześnie oparcie w trudnych chwilach – ewolucja postaci przebiega więc zgodnie ze wszelkimi prawidłami gatunku. Po drodze najemnicy napotykają, oczywiście, rozmaite przeszkody, bardziej lub mniej militarnego charakteru, a także zyskują nowe umiejętności i nowych wrogów. Również postacie należą do dość ogranego zestawu archetypów, definiowanych przez dążenie i jedną-dwie cechy charakteru. Słowem, klasyka w zmienionej oprawie.

Nie zmienia to jednak faktu, że powieść czyta się bardzo dobrze. Sprawnie prowadzona narracja sprawia, że nawet pomimo trafiających się co jakiś czas przestojów w fabule książka wciąga. Samą opowieść trudno nazwać zaskakującą, gdyż zwroty akcji stanowią głównie ograne klisze, pomimo to jednak autorowi udaje się wytworzyć dość napięcia, by powstał ten specyficzny magnetyzm, który nie pozwala się od niej oderwać, aż nasza ciekawość zostanie zaspokojona. Również bohaterowie, choć nie powalają oryginalnością, zostali zarysowani na tyle wyraziście, by zapaść w pamięć, a nawet pozwolić czytelnikowi wytworzyć z nimi nić empatii, która sprawia, że ich losy nie pozostają nam obojętne. Także ci źli, choć bezosobowi i płascy, mają w sobie dość złośliwości i okrucieństwa, by chciało się zobaczyć ich porażkę.

Chociaż więc nie są w stanie zaskoczyć czytelników, Najemników czyta się gładko i z przyjemnością. Nie stanowią na pewno dzieła wybitnego, nie przejdą też do historii literatury fantasy jako klasyka. Niemniej jednak czas z nimi spędzony stanowi miłą rozrywkę i z pewnością go nie żałuję.