Najciemniejsza część lasu - Ramsey Campbell

Autor: Artur 'Vermin' Tojza

Najciemniejsza część lasu - Ramsey Campbell
Lubię sobie przeczytać od czasu do czasu porządny horror, choć od razu zaznaczę, że wielkim miłośnikiem Stephena Kinga nie jestem. Dlatego bardzo chętnie sięgam po dzieła innych pisarzy tego gatunku. Najciemniejsza część lasu to pierwsza książka Campbella, która wpadła mi w ręce. Tym co zwróciło na nią moją uwagę, była okładka – jest bardzo klimatyczna, mroczna i po prostu przyciąga oko. Nota na odwrocie też zachęcała, więc bez większego zastanowienia postanowiłem tą książkę przeczytać. Czy było warto? Niestety nie do końca.

Zaznaczę może najpierw, że opis na tyle okładki książki jest streszczeniem ponad jednej trzeciej całości utworu; co gorsza, opisuje wiele kluczowych motywów. Dlatego odradzam jego czytanie. Zdecydowanie lepiej zapoznać się z pierwszym rozdziałem, który jest króciutki, a wyśmienicie obrazuje styl, jakim posługuje się autor w całym swym dziele. Sam natomiast przedstawię tutaj rąbek fabuły.

Rzecz się dzieje w naszych czasach w Anglii, konkretniej koło lasów Goodmanswood. Profesor Lennox Price przybył w tą okolicę wraz ze swą rodziną w celu zbadania dziwnych omamów, jakie występowały u ludzi chodzących do lasu. Traf chciał, że odkrywszy źródło zagrożenia, sam padł jego ofiarą i trafił do lokalnego szpitala psychiatrycznego. Kilkanaście lat później jego wnuk Sam, który walczył o niedopuszczenie budowy autostrady biegnącej przez las, postanawia rozwikłać zagadkę dziadka. Chce dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w lesie oraz jakiej tajemnicy strzeże Lennox, który raz zachowuje się zupełnie normalnie, a innym razem tak, jakby nie widział świata poza "swoimi" drzewami.

Tak można by pokrótce opisać główny nurt fabuły. Wydaje się on bardzo ciekawy i byłby taki w istocie, gdyby nie kilka naprawdę głupich potknięć. Pierwszym z nich są opisy tytułowego lasu. Autor za wszelką cenę chce, aby czytelnik poczuł zapach drzew, obserwował ich ruch na wietrze czy wsłuchiwał się w nie. Niestety sposób, w jaki to robi, jest mocno nieudolny. Może gdybym był małym chłopczykiem, o bardzo wybujałej wyobraźni, czytającym Najciemniejszą część lasu w jakiejś kniei, w nocy przy świetle latarki, to bym się przestraszył. Choć szczerze w to wątpię. Campbell zdecydowanie za często używa w swoich opisach słowa "drzewo". Rozumiem, że metafora jest ważna, ale bez przesady. W pewnym momencie, gdy czytałem jego dzieło, jadąc autobusem, spojrzałem za okno i mimowolnie powiedziałem na głos "O, drzewo!". Miny pasażerów – bezcenne.

Właśnie taki efekt mają te opisy. Czytelnik po prostu przestaje się ich bać czy czuć choćby dreszczyk emocji. One są po prostu, z rozdziału na rozdział, wtórne. Kiedy widziałem dłuższy opis, a na jego początku jakąś anegdotkę o drzewie, drewnie czy lesie, od razu czułem, że czeka mnie kilkanaście akapitów nudy.

Kolejną wadą są same postacie. Monotonne, sztampowe i bardzo przewidywalne w swym zachowaniu. Jedynie osoba profesora Lennoxa mnie naprawdę zaintrygowała i dla niej nie żałuję czasu spędzonego nad tą powieścią. Natomiast cała jego rodzina oraz ich znajomi nie zachwycili ani trochę. Co gorsza, wielokrotnie po prostu chciałem już im pokazać palcem, co mają zrobić, aby ruszyć całą sprawę do przodu, a oni dalej uparcie zajmowali się nic nieznaczącymi sprawami.

Ostatni minus należy się zakończeniu książki. Było tak schematyczne oraz przewidywalne, że zastanawiałem się, co autor chciał nim osiągnąć. Bo z pewnością nie miał zamiaru zaskoczyć czytelnika. Mimo to nie było aż tak złe, jak nuda bijąca z błędów opisanych wyżej. Dało je się na spokojnie strawić, choć nie satysfakcjonowało. Osobiście liczyłem na coś bardziej porywczego lub twórczego, a nie na zakończenie, którego domyślałem się od ponad połowy lektury.

Nie będę jednak złym zwiastunem, gdyż Najciemniejsza część lasu ma kilka atutów. Mianowicie styl literacki Campbella jest bardzo płynny i doszlifowany. Czuć w nim jego własną rękę, a nie kopię czyjegoś pióra. Widać to szczególnie przy dialogach, które są napisane bardzo przejrzyście, dynamicznie i ciekawie. W samej książce nie trafiłem też na ani jedną literówkę, co chwali się korekcie wydawnictwa. Jednak największe brawa należą się autorowi okładki, o czym pisałem już na początku recenzji. Jest ona genialna. Gdyby mrok w niej zawarty posiadał również tekst, to dzieło Campbella byłoby rasowym horrorem. A tak jest po prostu przyzwoitą książką, ani złą ani dobrą. Najciemniejsza część lasu to pozycja skierowana do osób lubiących czysto angielskie opisy, niezmuszająca za bardzo do śledzenia fabuły i zatapiania się w nią. Z pewnością nie jest to horror, za mało w nim strachu oraz scen wyczekiwaniu. Bardziej przypominało mi to jakiś dramat obyczajowy, o rodzinie, w której szanowany ojciec postradał zmysły. Książka na jeden wieczór, a potem raczej szybko się o niej zapomni.