Nadciąga legion grozy

Fantastyczny oldschool

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Nadciąga legion grozy
Podobno nie należy sądzić książki po okładce – a jednak wielu klientów księgarni właśnie na jej podstawie dokonuje decyzji o zakupie. W niektórych przypadkach działa to na korzyść powieści, jak było choćby w przypadku Kłamcy, czasem wręcz przeciwnie, czego dobrym przykładem jest pierwszy tom Sagi o wojnie demonów – kiczowata obwoluta skrywa bowiem w sobie całkiem przyzwoitą epicką fantastykę w starym stylu.

Midkemia, świat zamieszkały przez żyjących we względnej zgodzie ludzi, elfy i krasnoludy, po raz kolejny staje przed obliczem zagłady. Taredhele, Gwiezdny Lud, opuścili go kiedyś, by zasiedlić nową planetę,  stać się potężnymi magami, wielkimi wojownikami i możnymi mędrcami, podbijającymi kolejne światy bez litości, wybijając lub podporządkowując sobie zamieszkujące je ludy. Ich potęga pękła jednak, gdy przyszło im się zmierzyć z niekończącymi się zastępami demonów, które doprowadziły niemal do zagłady tej rasy. Przyparci do muru, taredhele za jedyny ratunek uznali powrót do mitycznego Domu, który zamierzają podbić jak wszystkie poprzednie światy. To jednak nie oni, a depczące im po piętach piekielne hordy stanowią prawdziwe zagrożenie.

Jak widać, autor rozpoczyna opowieść z rozmachem. Od razu staje się jasne, że na szalach ważą się losy całego świata, ba – wszystkich znanych światów. Zagrożenie jest iście epickie, ale też mierzący się z nim bohaterowie nie wypadli sroce spod ogona. Potężny demonolog, arcymistrzowie magicznych arkanów, zdolna, choć zapalczywa rycerz zakonny, wojownik z wieloletnim stażem – to tylko niektóre z obdarzonych niezwykłymi umiejętnościami i potężnymi mocami postaci, które przyjdzie poznać czytelnikowi. Nawet ich połączone siły zdają się jednak być niewystarczające, a cała sprawa z góry przegrana. Czyli wszystko jest tak, jak być powinno w heroic fantasy.

Z tego też powodu śledzenie fabuły bywa nieco monotonne – zwroty akcji są tu standardowe, a kolejne ataki, zasadzki i potyczki mają przewidywalny przebieg. Tym niemniej przez kolejne rozdziały przechodzi się raczej przyjemnie, choć bez euforii – nie ma tu ani większych zgrzytów, ani szczególnych emocji. Akcja jest często i gęsto poprzetykana walkami, w czasie których co i rusz tryska krew, bucha magiczny ogień i na wszystkie strony padają rozrywane ciała; te jednak po pewnym czasie zaczynają nużyć. Szczególnie, że autor nie wysilił się szczególnie, wymyślając przeciwników z piekła rodem. Również rozbudowane opisy świata, jego mieszkańców, historii (która jest zawiła i bez znajomości poprzednich tomów cyklu może być trudna do ogarnięcia umysłem) i architektury bywają męczące. Mimo wszystko jednak momenty interesujące przeważają nad nudnymi, choć trzeba przyznać, że nieznacznie.

Bohaterowie, tak nowi, jak ci znani już z innych prac autora (choćby czarodziej Pug i jego konfratrzy z Konklawe Cieni), również nie zaskakują. Stanowią oni zbiór typowych dla gatunku osobowości, definiowanych w dużej mierze przez wykonywaną profesję – magowie są więc, co do jednego, mądrzy i rozsądni, wojownicy  –  odważni i skłonni do poświęceń itd. Nie należy też liczyć na złożone osobowości czy konflikty moralne – zgodnie z kanonem, każdy z bohaterów jasno opowiada się po określonej stronie palisady. Dobrzy, choć nie całkiem krystaliczni, trzymają się niewzruszenie zasad, źli zaś są odpowiednio diaboliczni i całkiem pozbawieni skrupułów. Skutkiem tego dialogi momentami trącą patosem, niezbyt często jednak i niezbyt mocno – gdzieniegdzie poważny nastrój jest łamany przez lekki humor.

Niestety, styl powieści pozostawia nieco do życzenia. Często zdarzają się powtórzenia, szczególnie w trakcie potyczek i wspomnień dawnych wojen, gdy autor sięga po bardziej wzniosłe słownictwo. Opisy również nie zachwycają – momentami bywają nieco ubogie, zaś w innych miejscach są kwieciste ponad miarę.

Nadciąga legion grozy stanowi pierwszą część osobnej sagi, będąc jednocześnie fragmentem liczącego ponad dwadzieścia tomów cyklu, którego początki sięgają lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. I daje się to wyczuć – stara szkoła fantastyki wyziera tu z każdego akapitu, jest widoczna w konstrukcji fabuły i bohaterów, a nawet w opisach. Niezbyt wymagający miłośnicy oldschoolowej epic fantasy będą zadowoleni, przywykli do bardziej nowoczesnych przedstawicieli gatunku – rozczarowani.