Na skraju jutra
Fabuła powieści oscyluje wokół dwóch dość popularnych motywów: walki z obcym najeźdźcą oraz pętli czasu. Wieloletnia wojna z Mimami, niszczącymi Ziemię i modyfikującymi ją w celu dostosowania środowiska do swoich potrzeb, pochłania miliony ofiar. Ludzie są w defensywie, krótkie szkolenia kadetów niewiele im dają, a to, czy ktoś przeżyje, jest kwestią zwykłego przypadku. Keijiemu Kiriji szczęście nie dopisuje – ginie podczas swojej pierwszej prawdziwej bitwy. Chłopak budzi się jednak ze wspomnieniem swoich ostatnich chwil... dzień przed ustalonym terminem walki. Raz za razem przeżywa te same kilkadziesiąt godzin swojego życia, próbując zapobiec nieuniknionemu. Wciąż od nowa umiera – zabity wystrzałem, rozerwany na strzępy, okaleczony... Dręczy go tylko jedno pytanie: czy jest jakikolwiek sposób, aby wyrwać się z tego zaklętego koła śmierci?
Jedną z największych zalet Na skraju jutra jest kreacja protagonisty. To młody, niedoświadczony chłopak postawiony w sytuacji pozornie bez wyjścia. Próbuje ucieczki, lecz gdy ta nie przynosi efektu, mimo lęku przed bólem i śmiercią decyduje się walczyć. Każdego dnia, z każdą kolejną bitwą staje się coraz lepszy, uczy się i zdobywa doświadczenie. Sakurazaka świetnie pokazał przemianę przestraszonego smarkacza, który poszedł do wojska, bo rzuciła go dziewczyna, w prawdziwego wojownika. Dzięki pierwszoosobowej narracji możemy obserwować emocje, lęki i wyrzuty sumienia Keijiego, gdy z powodu jego błędów giną inni żołnierze. Jego obserwacje i bystre komentarze, a także cechująca go brawura powodują, że obcowanie z głównym bohaterem nie nuży. Jest to o tyle ważne, iż powieść to w przeważającej części dramat jednego aktora – pojawiają się w nim statyści i postaci poboczne, jednak można ich traktować jak pionki, nic nie znaczące figury w tej grze.
Dopiero w drugiej części książki na pierwszy plan wysuwa się inna postać, która okaże się niezwykle istotna dla fabuły: Stalowa Suka, czyli Rita Vrataski. To najważniejsza, wręcz legendarna, wojowniczka: bezwzględna i śmiertelnie skuteczna, mająca na swoim koncie setki wygranych bitew. Jest bohaterką i gwiazdą (kręcą o niej nawet film), lecz mimo to zaskakuje kruchością i wrażliwością. Znajomość Keijiego i Rity, choć wyjątkowo krótka, pełna jest emocji i robi wrażenie… prawdziwej. Bez zbędnych słów autorowi udało się ukazać relację dwojga bardzo samotnych ludzi, wyizolowanych z otoczenia, jednak mimo to szukających zrozumienia i chwili wytchnienia od wszechogarniającego koszmaru.
Co zaś się tyczy samej fabuły, to trzeba przyznać, że mimo motywu powtarzalności wydarzeń Hiroshi Sakurazaka zachowuje dynamikę akcji, nie zanudza czytelnika, a nawet potrafi go zaskoczyć. Każdy dzień w jakiś sposób zmienia bohatera, daje mu temat do przemyśleń i kolejnych obserwacji. Drobna zmiana planu dnia może wpłynąć na kolejne wydarzenia, a pozornie nieistotne szczegóły mogą budzić skojarzenia z przeszłością, dzięki czemu lepiej poznajemy wykreowany świat i przeszłość bohatera. Mimo dość poważnego nastroju powieści znalazły się w niej również humorystyczne akcenty, które zdecydowanie umilają lekturę i ujmują jej ciężaru gatunkowego. Zastanawialiście się, jak by to było kilkadziesiąt dni z rzędu wciąż jeść tę samą potrawę na obiad? Działania Keijiego zmierzające do zmiany tego stanu rzeczy były tyleż pomysłowe, co bezcelowe, ale dają pojęcie, że takie drobiazgi mogą naprawdę uprzykrzyć życie.
Rzeczywistość wykreowana przez japońskiego autora to świat zniszczony przez obcych i przez działania wojenne ludzi. Większość jej elementów jest dość typowa dla SF o walce z kosmicznymi agresorami – ani nie zaskakuje, ani nie rozczarowuje. O ile jednak miejsce akcji zostało wyraźnie wskazane (Japonia jako zaplecze technologiczne, gdzie budowane są podzespoły do konstrukcji niezbędnych do walki skafandrów bojowych), o tyle na dobrą sprawę nie ma ono znaczenia. Wydarzenia mogłyby się rozgrywać w dowolnej części kuli ziemskiej, a bohaterami mogliby być ludzie jakiejkolwiek narodowości. Zresztą w powieści wcale nie jest powiedziane, iż takich uwięzionych w pętlach czasu Keijich nie ma więcej. Dramat Kiriji to tylko przykład ukazujący działanie człowieka w bardzo specyficznej sytuacji, wykraczającej poza zdroworozsądkowe pojmowanie świata. Pomysł Japończyka jest na tyle uniwersalny, że każdy może postawić się na miejscu protagonisty, a sceneria stanowi jedynie tło dla naszej wyobraźni.
Jedną z mocniejszych stron omawianej pozycji jest język autora, oszczędny, jednak nie ubogi, lekki oraz przystępny w odbiorze. Mimo dużej liczby scen walki (nota bene opisanych po mistrzowsku, w sposób dynamiczny, plastyczny i bardzo ułatwiający wizualizację) czytelnik nie czuje się przytłoczony wojskowym żargonem czy technicznymi opisami. Wszystko jest idealnie wyważone, a brutalna bezwzględność wojny i wszechobecna śmierć uzupełniają się ze sferą emocji, scenkami z życia w obozie czy błahymi obserwacjami o kolorze nieba i grze światła na wodzie.
Duża pochwała należy się również Sakurazace za oryginalny pomysł wyjaśnienia działania pętli czasowej oraz sposobu wyrwania się z tej pułapki. Prawdziwym zaskoczeniem jest także sam koniec powieści, który zdecydowanie odbiega od ogranych, literackich i filmowych schematów. Mimo że historia bazuje na popularnym motywie, rozwija się w sposób interesujący, przykuwając uwagę czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
Czy warto sięgnąć po Na skraju jutra? Zdecydowanie tak. Powieść spodoba się zarówno miłośnikom wartkiej akcji, jak i osobom ceniącym bardziej wnikliwą analizę psychologiczną postaci. Jest lekka w odbiorze, jednak daleka od literackiego banału, dzięki czemu oferuje rozrywkę na bardziej niż przyzwoitym poziomie.
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Hiroshi Sakurazaka
Tłumaczenie: Anna Horikoshi
Wydawca: Galeria Książki
Data wydania: 4 czerwca 2014
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-64297-25-0
Cena: 34,90 zł