Na ostrzu noża

O Koniaszu, przy którym Rambo wysiada

Autor: Kaj

Na ostrzu noża
Jeżeli szukasz niezbyt ambitnego fantasy z niesamowitym bohaterem, który sam jest w stanie poradzić sobie ze wszystkimi problemami, sięgnij po Na ostrzu noża. Miroslav Žamboch, czeski pisarz znany głównie z powieści Sierżant, kolejny raz zaprasza nas do fantastycznego świata pełnego przygód i akcji.

Narzucone od początku szybkie tempo nie daje nam czasu, aby poznać lepiej świat, do którego zostaliśmy zaproszeni. Nie będzie nam dane związać się z postaciami czy zachwycać fabułą, bo najzwyczajniej w świecie nie pozwoli nam na to wartka akcja. Žamboch w charakterystyczny dla siebie sposób redukuje opisy do minimum i nie pozwala długo zastanawiać się nad motywami: wszystko jest proste, dynamiczne, a kolejne wydarzenia nie pozostawiają miejsca na nudę.

Tytułowy bohater cyklu, Koniasz, to mogący przypominać Wiedźmina najemnik, który został nie tylko świetnie przeszkolony w walce mieczem, ale zna się niemal na wszystkim. Sprawia wrażenie chodzącego ideału: doskonale radzi sobie w zmaganiach nawet z przeciwnikami o ogromnej przewadze liczebnej, potrafi pisać i czytać, chociaż nie lubi polityki, to doskonale sobie z nią radzi, a choć twierdzi, że nie zna się na dyplomacji, zawsze wszystkich potrafi przekonać do swoich racji. Jest brzydki, co często podkreśla, ale potrafi poderwać najpiękniejszą dziewczynę z obozu. Žamboch próbował stworzyć bohatera skromnego, a wyszedł mu omnibus, który idealnie pasowałby do filmów w stylu Jamesa Bonda.

Pozostałe postaci wypadają niestety gorzej. Zdecydowana większość z nich nie ma żadnego charakteru czy cech, które by je wyróżniły spośród tłumu i w jakiś sposób ułatwiły zapamiętanie. Z tego powodu zamiast prawdziwych, pełnokrwistych kreacji, otrzymujemy grupę NPC, wstawionych do świata tylko po to, aby przekazać głównemu bohaterowi taką czy inną informację. Jedynie niektórym postaciom przyporządkowano jakieś wyróżniki, są to m.in. Umwald, uparty chłopak, którego życie zostało odmienione dzięki Koniaszowi; piękna Krystyna, w której zakochał się główny bohater i zafascynowany swoim rzemiosłem Hammond, jej mąż. Żadne z nich nie ma jednak własnego stylu mówienia, co nadawałoby ich postaciom indywidualizmu, a w dodatku często operują słowami, które zupełnie do nich nie pasują. Proste chłopy, zbiry i najemnicy posługują się tym samym językiem, co bogacze i osoby o większym uznaniu społecznym. Do grona postaci, o których chcę wspomnieć należy także Led Kowalski, głównie ze względu na nazwisko, które wyróżnia się, nie pasując do konwencji. Wydawać by się również mogło, że bohater ten będzie kowalem, jednak jest to złudne, ponieważ chyba nigdy nie pracował w kuźni. Autor nie przemyślał do końca tego imienia i nazwiska.

Świat powieści stanowi tylko nieważne dla fabuły tło, którego mogłoby w ogóle nie być. Nawet wątki polityczne nie zostały w żaden sposób rozwinięte. Ktoś żyje, zaraz umiera. Zdarza się nam słyszeć o jakimś cesarzu, jednak nie ma on żadnego znaczenia; są jacyś magowie, o których nic nie wiemy i oczywiście pomogą Koniaszowi, gdy przyjdzie taka potrzeba. Autor nie potrafi wzbudzić w czytelniku zainteresowania wykreowanym przez siebie uniwersum. Nie obchodzi nas, kto rządzi światem, co się w nim dzieje, jakie krainy wchodzą w jego skład – znaczenie ma tylko Koniasz i jego najbliższe otoczenie.

Fabuła natomiast nie sprowadza się do ratowania świata, nie ma walki dobra ze złem, nikt nie niesie pierścienia do Mordoru. Koniasz dostaje jasne zadanie: przetransportować ludzi na wyznaczone miejsce i pomóc im założyć tam rodziny, aby poprzez zasiedlenie móc przejąć ten teren. Jemu i jego zleceniodawcom przyświeca jeden motyw: chęć zysku. Wynajęty zabijaka wyjątkowo nie ma nikogo zabijać, ale pomóc przeżyć. Później oczywiście sprawy się komplikują, Koniasz napotyka coraz to nowe problemy, a jego pracodawcom wszystko wymyka się spod kontroli za sprawą ich przeciwników politycznych, którzy próbują podburzyć całe miasto przeciwko inicjatywie. Nasz bohater musi więc wykazać się podstępnością nawet w najprostszych sprawach, które zupełnie nie pasują do najemnika, jak choćby zakup krowy. Ale oczywiście wszystko to przychodzi mu bez problemu.

Dialogi momentami potrafią rozbawić, a brak opisów wynagradzany jest żwawością akcji. Nie brakuje dynamicznych walk i pościgów: pomimo co i rusz odnoszonych ran, Koniasz radzi sobie w nich doskonale. Z opisów doskonale widać, że Žamboch zna się na nożach, mimo to w tekście pojawiają się pewne niekonsekwencje, jak na przykład opis trzymanego przez bohatera nożyka tak krótkiego, że zranić może tylko wbijając go w oko, bo nie jest nim w stanie uszkodzić kości, którym za chwilę Koniasz rzuca i przebija czaszkę przeciwnika. Podobnych, aczkolwiek mniej rażących, sprzeczności i błędów jest niestety więcej.

Na ostrzu noża to książka pełna wad, takich jak niedopracowany, nijaki świat pełen sprzeczności. Nadrabia jednak dynamiką i lekkością, która nie zostawia miejsca na nudę, a lektura wciąga tak bardzo, że wybaczamy autorowi niedociągnięcia, które nie spowalniają akcji i pozwalają się skupić jedynie na niesamowitym Koniaszu. Jeżeli akurat nie masz ochoty na styl Tolkiena, a chcesz po prostu spędzić kilka wieczorów, odcinając się od świata, to jest to pozycją, której szukasz.