Mroczna połowa

Doktor Beaumont i Pan Stark

Autor: Adrian 'adrturz' Turzański

Mroczna połowa
Stephen King przyzwyczaił swoich czytelników do paru rzeczy: jego książki są łatwe w odbiorze, zwykle trzymają w napięciu, budowane są według pewnych Kingowskich reguł, acz są to książki często przewidywalne i schematyczne. Mroczna połowa łączy w sobie powyższe cechy – jest przewidywalna i schematyczna, lecz na szczęście łatwa w odbiorze.

Ted Beaumont, przykładny ojciec i kochany mąż, ambitny pisarz, zyskał wielkie uznanie krytyków, jednak cienko przędzie jeżeli chodzi o poczytność. Dlatego przywdziewa maskę George’a Starka i zaczyna pisać krwawe, przesiąknięte przemocą kryminały, które biją rekordy popularności. Kiedy tożsamość twórcy kontrowersyjnych dzieł zostaje zdemaskowana przez dociekliwego studenta, Ted postanawia skończyć z pisarskim alter ego i w symboliczny sposób je "uśmierca". Jak się jednak okazuje, ktoś mści się na osobach, które odkryły prawdę o Starku, zaś z czasem Ted zaczyna dostrzega znajome wzorce w zachowaniu zabójcy. Nie mija wiele czasu, nim sam staje się głównym podejrzanym.

Zarys fabularny może wydawać się ciekawy, lecz niestety tym razem King zawodzi. W wielu momentach powieść jest chaotyczna, po pewnym czasie można domyślić się przyszłego przebiegu zdarzeń, a na ostatniej stronie orientuje się, że wszelkie nadzieje na jakiekolwiek satysfakcjonujące zaskoczenie były płonne.Miał być szok, wielkie "wow", ale odbiorca już mniej więcej w połowie lektury odgaduje, jak powieść się skończy. Zwieńczenie opowieści zawodzi w każdym calu, autor nie postarał się nawet o to, żeby odpowiednio zbudować napięcie,  nie zaserwował ani dobrego suspensu, ani zaskakującego zwrotu akcji (na te przypadłości cierpi zresztą cały tekst). I w taki sposób King, na swoje nieszczęście, nie stosuje się do własnych rad, wymienionych w Jak pisać: Pamiętnik rzemieślnika.

O ile jednak od strony intrygi powieść bardzo kuleje, tak warsztatowo nie jest tak do końca źle, King oparł całą książkę na jednym interesującym motywie i dobrze go wykorzystał. Powieść zasadniczo ma postać dwugłosu, w którym autor postawił na przeplatające się występy dwu stylów – jednego mocno opisowego, precyzyjnego i dbającego o detale, drugiego lakonicznego, w którym rysy zostały zniwelowane do absolutnego minimum, nie brak za to wartkiej akcji, zaś proste, nierzadko niewybredne słownictwo to fundament. Taki zabieg okazał się niezwykle ciekawy. Warto przy okazji zaznaczyć, że kreacje Beaumonta i Starka zostały zarysowane po mistrzowsku. Dwa zupełnie różne charaktery: Ted, spokojny, przykładny i opanowany; oraz George – inteligentny, śmiały, bezpardonowy, którego można określić "socjopatą natchnionym". Ale mimo że owe postacie spisują się znakomicie, to większość pozostałych sylwetek – stanowiących raczej tło – jest pretensjonalna, czego najlepszym przykładem jest lokalny szeryf. Człowiek niekojarzący faktów, działający irracjonalnie i sprawiający wrażenie, jakby w ogóle nie wiedział na czym polega jego praca, a trzeba zaznaczyć, iż nie jest to kreacja wiejskiego głupka. Właśnie przez takie motywy Mroczna połowa wydaje się powieścią strasznie nierówną.

Gdyby nie swoisty dwugłos utworu, lekkie pióro oraz intrygujący rysunek mrocznej połowy ludzkiej duszy, studium nad psychiką człowieka – to tę książkę poleciłbym omijać szerokim łukiem, acz w tym momencie pozostaję w sytuacji patowej. Z jednej strony fabuła stanowi miałki zlepek schematów i przewidywalnych wydarzeń, z drugiej ciekawe zestawienie narracji, a po środku tego, dobrze zarysowani protagoniści mierzą się z nieautentycznymi postaciami pobocznymi. Słowem – King zapędził się w kozi róg, z którego nie udało mu się wyjść bez szwanku, a Mroczna połowa przez to jest średnią powieścią.