Młot na czarownice - Jacek Piekara

Autor: Wojciech 'Wojteq' Popek

Młot na czarownice - Jacek Piekara
Młot na czarownice, a właściwie Malleus Maleficarum, to dzieło dwóch dominikańskich inkwizytorów - Jacoba Sprengera i Heinricha Kramera, którzy to zawarli w nim podstawy wiedzy na temat czarostwa i zalecenia związane ze ściganiem i eliminowaniem czarownic wszelkiej maści. Jak dla mnie nie istnieje zatem lepszy tytuł dla powieści, której głównym bohaterem i centralną postacią jest właśnie inkwizytor – Mordimer Madderdin. Młot na czarownice to drugi tom opowieści o Mordimerze i jego specyficznych towarzyszach, jednak warto przypomnieć, że książka ta doczekała się już drugiego wydania – wedle słów spisanych na tylnej okładce – "przeredagowanego i uzupełnionego".

Jacek Piekara cyklem o Madderdinie kreuje wizję alternatywnej historii świata, w którym to Jezus Chrystus dał się pojmać, ubiczować, osądzić, niósł krzyż, a nawet pozwolił na sam akt ukrzyżowania. Po tym jednak zstąpił z krzyża i wraz z Apostołami utopił Jerozolimę we krwi. Sam Mordimer niejednokrotnie przypomina nam ten fakt, chociażby odmawiając najpopularniejszą modlitwę chrześcijańską z jednym zmienionym wersem: "I daj nam też siłę, abyśmy nie przebaczali naszym winowajcom", tak jak Chrystus owego dnia nie przebaczył mieszkańcom Palestyny. Akcja wszystkich pięciu opowiadań składających się na niniejszy tom rozgrywa się mniej więcej w czasach, które najłatwiej przyrównać do wczesnego średniowiecza. Jest to okres wielkich feudałów, ciemiężonych chłopów i praktycznie nieograniczonej władzy Kościoła, który tym razem zbrojny jest dodatkowo w historię Mesjasza, który mieczem zaprowadził sprawiedliwość. Nie ma się co dziwić, że Święte Oficjum i inkwizytorzy stanowią najpotężniejszą siłę ówczesnego świata. Bezwzględnie tropią wszelkie przejawy herezji i rozpalają stosy na najmniejszy nawet znak kacerstwa. Na takim tle Madderdin jawi nam się jako zimnokrwisty, pozbawiony skrupułów służbista, całkowicie oddany swojemu zadaniu. Na szczęście już w trakcie pierwszego opowiadania poznajemy prawdziwe oblicze naszego inkwizytora. Owszem, jest bezwzględny, ale tylko dla wrogów wiary. W swoim życiu kieruje się żarliwą wiarą i oddaniem swojej misji, nie popadając jednak w fanatyzm. Z drugiej jednak strony zdolny jest do okrucieństw w imię osobistej wendetty lub w obronie słabszych. Ogólnie rzecz biorąc Piekara skonstruował postać wymykającą się utrwalonym schematom. Postać Madderdina to jedna z największych zalet Młota na czarownice.

Na kilka słów zasługują również towarzysze Mordimera – bliźniacy Pierwszy i Drugi oraz Kostuch. Dwaj bracia to niezbyt lotne osiłki stanowiące główną "siłę uderzeniową", jednakże ich wstawki w dialogach, zwłaszcza gdy Mordimer próbuje coś załatwić dyplomatycznie i polubownie, powalają na kolana. Bliźniacy mają mentalność ruskiego czołgu i podobną do niego delikatność w działaniu. Jakby tego było mało, wykazują chorobliwy wręcz pociąg do kobiet… Martwych kobiet. Za to Kostuch to osobnik o fenomenalnej pamięci służący jako podręczny notatnik, a w ostateczności także jako kolejne zbrojne ramię i straszak na niewiernych z powodu paskudnej szramy na twarzy.

Całość rozpoczyna się mocnym uderzeniem – teoretycznie zimnokrwisty Mordimer daje się ponieść żądzy zemsty, a pretekstem staje się sprawa chłopca cierpiącego z powodu stygmatów. Ogrody pamięci dają również możliwość poznania skrawka z bogatej przeszłości inkwizytora. Drugie w kolejności opowiadanie, noszące taki sam tytuł jak cały zbiór, to kryminał z niezwykle sugestywną sceną egzekucji. Zakończenie zaś to żywy dowód na poczucie humoru autora. Dalej – Mroczny krąg i starcie Mordimera z niezwykle ponętnym demonem, z którego co prawda nasz bohater wychodzi obronną ręką, ale za jaką cenę? Z kolei Wąż i gołębica jest spotkaniem z wampirami, ale w tym przypadku trzeba odrzucić wszystkie dotychczasowe wyobrażenia na temat tych istot (no, może poza długimi kłami) i zdać się na wyobraźnię Piekary, który ma nieco inną wizję krwiopijców. Całość wieńczy Żar serca, będący w moim odczuciu najlepszym opowiadaniem całego zbioru. Tym razem Madderdin zadrze z siłami przerastającymi nawet jego możliwości. Pokrzyżowanie planów papieża kwalifikuje się wszakże jako poważne wykroczenie.

Pięć opowiadań, jakie składają się na niniejszy tom, wedle słów wydawcy zostało przeredagowanych i uzupełnionych, jednak przyznać muszę, że to mój pierwszy kontakt z Młotem na czarownice, więc ze zrozumiałych względów nie jestem w stanie stwierdzić na ile to wydanie jest lepsze od poprzedniego. Mogę za to napisać, że podczas lektury nie napotkałem żadnej literówki, niechlujnego formatowania ani tym bardziej błędów logicznych. Rysunki wewnątrz są bardzo ładne, sugestywne i doskonale ilustrują opowiadania. Sama okładka to majstersztyk – przyciąga wzrok.

Całość sprawia bardzo dobre wrażenie – bohaterowie są barwni, wielowymiarowi i przemyślani. Nie napotkamy nadmiernie rozwlekłych opisów oraz nudnych i drętwych dialogów. Całość czyta się szybko, co dowodzi niezwykłego potencjału Młota…. Wydawnictwo Fabryka Słów słusznie postąpiło wznawiając tę pozycję. Wszyscy, którzy jeszcze nie mieli przyjemności przeczytać – marsz do sklepu, bo warto. Mistrzostwo w swojej klasie.