Miasteczko

Silent Hill: Mazury

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Miasteczko
Jeżeli wierzyć horrorom, pisarz, który próbuje przełamać twórczą niemoc wyjeżdżając z rodziną gdzieś na odludzie, sam prosi się o kłopoty. Cichowlas i Radecki również sięgają po ten do cna wyeksploatowany motyw, ale potrafią wycisnąć z niego zaskakująco wiele.

Marcin Lanowicz, poczytny, choć nieco sfrustrowany twórca szmirowatych romansideł, cierpi na przewlekły brak weny. Nadzieję na zmianę tego stanu pokłada w wakacyjnym wyjeździe do Morwan, niewielkiego miasteczka na Mazurach. Po dotarciu na miejsce wraz z żoną szybko odkrywają, że nie będzie im dane zażywać relaksu. Dziwna miejscowość budzi niepokój, jej mieszkańcy zdają się być ciężko chorzy, zaś w okolicy dzieją się niepokojące, niewytłumaczalne rzeczy. Urlop szybko przeobraża się w walkę o zdrowe zmysły w miejscu, gdzie iluzja miesza się z rzeczywistością.

Zawsze byłem zdania, że dobry horror powinien mieć w sobie trochę tajemnicy – w końcu najbardziej boimy się tego, czego nie rozumiemy. Niestety, twórcy opowieści grozy upierają się, by dla koszmarów przytrafiających się ich bohaterom wymyślać logiczne (choć często jest to logika mocno naciągana) wyjaśnienia, co zwykle bardziej szkodzi niż pomaga. Podczas lektury Miasteczka długo byłem przekonany, że autorski duet uniknął tej pułapki. Jednak choć ostatecznie spotkało mnie rozczarowanie, to i tak był to jeden z najlepiej napisanych horrorów, z jakimi miałem do czynienia.

Fabuła powieści nie należy do najoryginalniejszych. Choć zgodnie ze znaną zasadą zaczyna się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie tylko narasta, to raczej nie zaskakuje – trudno się zresztą tego spodziewać, skoro pisarze oparli ją na jednym z najbardziej ogranych motywów gatunku. Nie przeszkadza to powieści budzić emocje. W tym przypadku, w przeciwieństwie do Pradawnego zła, Cichowlas i Radecki nie epatują krwią i flakami – choć te również pojawiają się w niemałej ilości, z obowiązkowymi dla tego duetu masakrowanymi genitaliami włącznie – za to umiejętnie budzą w czytelniku niepokój, posługując się wieloma zagadkowymi wydarzeniami, nietypową scenerią, dziwnymi bohaterami i fałszywymi tropami, którymi podąży Lanowicz, nim dotrze do prawdy o Morwanach. Przez większość czasu powieść dostarcza bowiem raczej pytań niż odpowiedzi, pozwalając czytelnikowi swobodnie snuć domysły co do natury tego tajemniczego miejsca. I trochę szkoda, że finalnie poznajemy prawdę, która niestety jest naciągana i nieco trywialna.

Zanim jednak to nastąpi, każdy miłośnik zimnego dreszczyku przebiegającego po krzyżu powinien być ukontentowany. Płynna narracja pozwala nacieszyć się tak dynamicznymi scenami ucieczki czy walki, jak spokojniejszymi, acz mrocznymi fragmentami, w których nadprzyrodzone zjawiska przejawiają się mniej bezpośrednio. I choć autorzy często sięgają po ograne chwyty z klasyki horroru, to trzeba im przyznać, że potrafią je wykorzystać z pożytkiem dla nastroju. Szkoda jedynie, że momentami niepotrzebnie uderzają w makabrę, raczej rozwadniając powieść długimi opisami rozczłonkowanych ciał, niż zagęszczając klimat, któremu bardziej służą świetnie oddane zmiany stopniowo zachodzące w psychice bohaterów wystawionych na traumatyczne przeżycia. Pod tym względem bowiem Cichowlas i Radecki spisali się bardzo dobrze, starannie odmalowując narastające przerażenie, wściekłość i histerię, podszyte chorobliwą ciekawością.

Gorzej wypadają niestety antagonistki, o których naturze nie wspomnę, by nie wyjawić za dużo. Dość powiedzieć, że do ich kreacji użyto standardowego zestawu "zbuduj złoczyńcę", każdą obdarzając jedną z typowych dla negatywnych postaci cech. Ich osobowości nie budzą zachwytu, gdyż ograniczają się w zasadzie do chęci zgwałcenia, a następnie zabicia wszystkiego w zasięgu wzroku. Nic więc dziwnego, że najbardziej klimatyczne sceny to te, w których ich nie ma.

Miasteczko to dobry horror, który na pewno wpisze się na listę moich ulubionych pozycji w tym gatunku. Choć część potencjału powieści zostało zaprzepaszczone przez nijakie "te złe" i nieco rozczarowujący finał, to gęsty, pełen tajemnic nastrój, jaki panuje przez większość powieści z nawiązką to wynagradza. Polecam wszystkim fanom powieści grozy.