Metro 2035

Artem schodzi ze sceny

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Metro 2035
Metro 2033, początkowo publikowane w częściach na stronie internetowej, błyskawicznie stało się hitem i inspiracją dla różnych twórców, którzy stworzyli dziesiątki powieści w postapokaliptycznym uniwersum, lecz z akcją zazwyczaj umiejscowioną już w różnych miastach na całym świecie. Dzięki Glukhovsky'emu mamy okazję powrócić do miejsca, od którego wszystko się zaczęło. Do moskiewskiego metra.

W Metrze 2035 powraca nie tylko dawna stolica Rosji, ale również Artem, bohater pierwszej części. Dzięki swym dokonaniom został niemal całkowicie zwolniony ze społecznych obowiązków na stacji WOGN, którą zamieszkuje, a wolny czas wykorzystuje na codzienne, i niebezpieczne z racji na promieniowanie, eskapady na powierzchnię, których celem jest dotarcie do złamanej wieży Ostankino oraz próba nawiązania kontaktu z resztą świata. Artem po wydarzeniach z Metra 2033 jest przekonany, że ludzkość, pomimo zdziesiątkowania, przetrwała także w innych miejscach naszego globu. Nikt jednak go nie rozumie, bywa wyszydzany i ignorowany przez pozostałych mieszkańców, w tym także przez żonę Anię i ojczyma Suchego. Wszystko zmienia się w momencie przybycia do WOGNu starszego mężczyzny zwanego Homerem, jednego z bohaterów Metra 2034, który postanowił spisać dla potomnych całą historię Artema i Czarnych, mutantów znanych z pierwszego tomu. Szybko okazuje się, że razem będzie im dane przeżyć przygody nie mniej warte uwiecznienia.

Poznaj moich bohaterów

Podczas lektury natkniemy się na kilka postaci, które pojawiły się we wcześniejszych książkach serii – wszystkie przeszły wyraźne zmiany. Artem wciąż uparcie dąży do wyznaczonego celu będąc w stanie poświęcić dla niego wszystko, ale nie jest już chłopcem nieśmiało stawiającym stopę w ciemnych tunelach metra. Miast tego stał się dzielnym i pewnym siebie mężczyzną, częściej to on stara się dyktować warunki i podejmować decyzje za towarzyszącą mu grupę osób, tęskni za przynależnością do Zakonu, założonego i dowodzonego przez Młynarza, którego przeznaczeniem była obrona ludzi przed wszelkimi niebezpieczeństwami w metrze, także przed nimi samymi. W jego zachowaniu można dostrzec odbicie dawnych przeżyć, tęsknoty za matką i normalnym światem, z którego pamięta ledwie parę scen, bowiem wojna zastała go gdy miał raptem kilka lat. Stał się też dużo bardziej impulsywny; nie rozumiany przez otoczenie tak samo, jak i on sam tego otoczenia nie jest w stanie pojąć. Artem to intrygująca postać, jego upór i godne pochwały podążanie za własnymi marzeniami oraz podejmowane próby zarażenia innych swymi ideami robią wystarczające wrażenie, aby z nim sympatyzować jednocześnie licząc na szczęśliwe zakończenie.

Z kolei Homer chce przede wszystkim pisać, pozostawić coś po sobie, a podejmowane przez niego działania motywowane są głównie szukaniem inspiracji i historii godnych opisania, choć w przypadku braku materiału, sam jest gotów takowe tworzyć. To, podobnie jak Artem, wyrazista persona, ale miejscami irytuje swoim podejściem do życia i obojętnością na pewne kwestie. O innych, powracających postaciach nie wspomnę, gdyż każda wzmianka stanowiłaby spojler.

Metro 2035 to nie tylko starzy znajomi, to także spora grupa nowych twarzy, pośród których wyróżnia się inteligentny i nieco demoniczny Biessołow. Jego postępowanie oraz znajomość ludzkiej natury jest intrygująca, a zachowania o których mówi bezproblemowo możemy odnaleźć w niemal dowolnej grupie społecznej, co prowadzi niekiedy do niepokojących refleksji. Interesujący, chociaż zbliżony charakterem do Biessołowa, był także Dietmar, wysoko postawiona szycha na faszystowskiej stacji. Pozycję oraz wynikające z niej możliwości wykorzystuje bardzo chętnie, naginając działania ludzi do swojej woli zarówno prośbą, jak i groźbą. Epizodyczną, ale niemniej ciekawą postacią jest Oleżka zarabiający na życie dzięki… kurze, która znosi jedno jajko dziennie, będące doskonałym środkiem przetargowym. Jego minimalistyczna działalność oraz całkowity brak długofalowego myślenia dobrze obrazuje nastawienie większości społeczeństwa zamieszkującego moskiewskie metro. Ci ludzie myślą tylko o przetrwaniu.

Obrady czas zacząć

Faszystowski obóz to nie jedyny przejaw polityki w podziemiach dawnej Moskwy. Podobnie jak w pierwowzorze mamy do czynienia ze stacjami, na których odnajdziemy ludzi o jednej, jasno wyznawanej ideologii bądź ośrodki pełniące jasno określone funkcje. Dzięki temu znów przyjdzie nam odkryć nie tylko wspomnianą faszystowską partię, pokładającą wiarę w decyzje swojego Führera, ale również stację, na której panuje komunizm, Hanzę będącą głównym ośrodkiem handlowym oraz Polis, bodaj jedyny ośrodek witający artystów i wykształconych ludzi z otwartymi ramionami. W uniwersum Metra 2033 fabuła jeszcze nigdy nie została w tak dużym stopniu oparta o wszędobylską politykę, co bywa frapujące, miejscami bardzo dobrze przedstawia ludzkie myślenie i postrzeganie świata, ale w niektórych momentach czułem się zmęczony ilością wątków politycznych. Z ratunkiem niestety nie przyszedł styl autora, któremu jest o wiele bliżej do Futu.re niźli pierwszej części traktującej o przygodach Artema. W rozmowy oraz wydarzenia wdarł się chaos, dialogi są emocjonalne, często urywane, brzmiące niekiedy niezręcznie, co tylko potęguje wrażenie wniesionych w nie uczuć, lecz jest też druga, mniej pozytywna strona medalu. Takie nacechowanie emocjami idealnie pasowało do Futu.re, gdzie zostało wykorzystane przede wszystkim w wielu wewnętrznych monologach głównego bohatera, a rozmowy były napisane w nieco bardziej przystępny sposób. W najnowszej powieści Glukhovsky'ego takie rozwiązanie sprawdza się już gorzej, ponieważ płomiennych i szarpanych dialogów jest zbyt wiele przez co stają się czasem ciężkie w odbiorze, zaburzają płynność czytania i pomimo pełnej koncentracji, niejednokrotnie można zgubić wątek lub mieć problem z określeniem autora danych wypowiedzi.

Ostatni spacer po metrze

Niestety, to nie jedyny zarzut jaki mam wobec rosyjskiego autora. Tunele moskiewskiego metra przestały być tak duszne, a bohaterowie nie przemieszczają się mozolnym tempem między stacjami w obawie przed zagrożeniami, przeżywając jednocześnie różne przygody. Tym razem większość podróży jest opisana bardzo skrótowo, brakuje w nich mocnych wrażeń znanych czytelnikom Metra 2033. Podobnie ma się sytuacja z wyjściami na powierzchnię, gdzie postacie również przemieszczają się bez większych komplikacji. Można to w pewnym stopniu usprawiedliwić konsekwencjami zakończenia pierwszej części, ale niemal całkowity brak niebezpieczeństw w pełnych mroku korytarzach i tunelach psuje postapokaliptyczny klimat i wydaje się po prostu niewiarygodny. Również sam autor w jednym z wywiadów podkreślał, iż jego celem było przede wszystkim napisanie powieści będącej komentarzem naszej rzeczywistości i trzeba przyznać, że udało mu się ukazać negatywną stronę ludzkiej psychiki wyniszczanej przez wieloletnie życie pod powierzchnią ziemi. Upadek moralności i ideałów został zaprezentowany w interesujący i przygnębiająco wiarygodny sposób, ludzie zobojętnieli na krzywdy innych, przetrwanie jest najważniejsze niezależnie od poniesionych kosztów. Społeczeństwo moskiewskiego metra budzi całą paletę emocji od smutku i zatrwożenia przez litość, aż po nadzieję.

Co ciekawe rosyjski pisarz stworzył książkę, która broni się jako samodzielna powieść. Znajomość wcześniejszych części oczywiście będzie dodatkowym atutem wzbogacającym odbiór historii Artema oraz metra, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby po książkę sięgnęły również osoby nieznające uniwersum. Krótkie wspomnienia dawnych wydarzeń tłumaczą najważniejsze fakty i ich wpływ na obecną sytuację lub zachowania naszych bohaterów.

Pomimo moich obaw wywołanych przeciętnym Metrem 2034, zwieńczenie trylogii okazało się być bardzo dobrą pozycją, ukazującą postapokalipsę nie przez pryzmat mutantów, zombie czy jedynie obrazu wyniszczonego świata, lecz przez upadek cywilizacji, ludzkiej dumy i poczucia moralności oraz zachowania częściej przypominające zwierzęta niż homo sapiens. Glukhovsky napisał Metro 2035 stylem przywodzącym na myśl bardziej Futu.re, a nie postapokaliptyczny pierwowzór, co miejscami bywa męczące, ale warto czasem zacisnąć zęby i zagłębić się w świat moskiewskiego metra, zwłaszcza, że autor spełnił obietnicę zamieszczoną na tylnej okładce polskiego wydania – wywrócił świat metra do góry nogami.