Fascynat fantastyki Autor: Bartłomiej 'baczko Łopatka i Staszek 'Scobin' Krawczyk
Maciej Parowski należy do żywych legend polskiej fantastyki. Od kilkudziesięciu lat aktywnie działa w fandomie, poza pracą w redakcji Nowej Fantastyki (wcześniej Fantastyki) oraz w Czasie Fantastyki redagował antologie, napisał parę książek, współtworzył przygody Funky'ego Kovala. Niejednokrotnie włączał się także do dyskusji o stanie jego ulubionego gatunku – nie należy do konformistów, więc z wieloma osobami wchodził w spór. Małpy Pana Boga. Słowa są pierwszym tomem nowego wyboru jego tekstów: recenzji, publicystyki oraz wywiadów. Stanowią kontynuację wydanego w 1990 roku Czasu fantastyki.
_____________________
Staszek: Co nam dały
Małpy Pana Boga? Dla mnie najważniejszą korzyścią z przeczytania książki było uhistorycznienie polskiej literatury fantastycznej. Wiedziałem oczywiście, że ma ona długie korzenie (na myśl przychodzą tutaj takie postacie, jak Jerzy Żuławski, Stefan Grabiński i Antoni Słonimski), ale duża część tego, co zrobiono w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – bo o tym okresie Parowski pisze najwięcej – nie była mi dotąd znana. Teraz czuję, że warto do tych utworów wrócić, i to nie tylko z powodów historycznych. Myślę tutaj zarówno o powieściach, jak i o opowiadaniach – jak mogłem nie znać np.
Kary większej Marka Huberatha?
Szkoda, że do książki nie dołączono kalendarium, które porządkowałoby zamieszczone w niej informacje historyczne. Pewnie niewiele jest w Polsce osób, które nadawałyby się do tego zadania lepiej niż Parowski. Ale nie można mieć wszystkiego.
A co Ty najcenniejszego wyniosłeś z lektury?
Bartek: Wspominasz o uhistorycznieniu, co dla mnie również jest bardzo ważne w
Małpach…, choć pod innym względem. Nie interesują mnie może tak bardzo powieści i opowiadania z lat 80. i początków 90. (choć niektóre to prawdziwe perełki, jak wymieniony przez Ciebie Huberath czy
Złota galera Dukaja,
Wiedźmin i wiele innych), ale raczej sam opis przemian, jakie następowały w polskiej fantastyce, tego, jak ewolucji ulegały punkty widzenia pisarzy i poruszana przez nich tematyka (można nie zgadzać się z terminologią Parowskiego, ale jest ona w miarę spójna) oraz sam rynek wydawniczy.
Jednak najciekawszym elementem tej książki dla mnie jest próba zmierzenia się z modami, zmianami i tendencjami (choć nie tylko – część
Małp… poświęcona jest innym zagadnieniom) panującymi w polskiej literaturze fantastycznej, dokonana w tych ponad stu tekstach umieszczonych w zbiorze. W dodatku często nie są to rzeczy pozostawione w próżni, bo stanowią polemikę ze stanowiskami innych literatów, redaktorów, odwołują się do innych prób systematyzacji.
Staszek: Ha, sam miałem wspomnieć o artykule
Generacje, czyli fantastyka na tle, który jest dla mnie mocnym kandydatem do tytułu najlepszego tekstu zbioru. Parowski wymienia tutaj pięć pokoleń, dla których kluczowe są kolejno: wojna i okupacja, Październik 1956, Marzec 1968, następnie Sierpień 1980 i Grudzień 1981, a wreszcie Czerwiec 1989 i
"to, co nastąpiło potem". Autor wylicza nazwiska, szereguje tematy i motywy. Szkoda, że w antologii nie ma nowszej wersji tego artykułu – od czerwca 1997 roku wiele się przecież wydarzyło. Do tematyki generacyjnej nawiązuje też Parowski w innych artykułach, na przykład
Demaskacji i idealizacji oraz
Uchu wewnętrznym – uchu zewnętrznym.
No właśnie, "na przykład". Tutaj wychodzi pierwsza słabość tej książki: brak indeksu osobowego i rzeczowego, a także brak not o pierwotnym miejscu i czasie publikacji zamieszczonych tekstów (bywa, że wiadomości te są podawane, zdarzają się nawet obszerniejsze wstępy pisane z dzisiejszej perspektywy, ale niestety niezbyt często). Wielka szkoda, bo wszystko to bardzo by się przydało, żeby uporządkować poglądy Macieja Parowskiego na poruszane w książce tematy.
Mówiłeś o zmianach, modach i tendencjach, o odniesieniach do cudzych prób systematyzacji – czy któraś z takich analiz szczególnie przypadła Ci do gustu? A może jakaś okazała się wyjątkowo nieprzekonująca?
Bartek Chaos, który wspominasz, jest jeszcze bardziej pogłębiony przez to, że teksty są grupowane według ich tematyki (co ma swoje dobre strony), a nie chronologicznie. Wprowadza to zamęt, a próba odtworzenia poglądów i esejów Parowskiego według daty ich powstawania jest bardzo trudna (wydaje mi się, że przy takiej liczbie pracy edytorskiej jaką wykonano przy tej książce i wkładu Parowskiego – dopiski etc. – nie byłoby specjalnie trudne dołożenie, jeśli już nie spisu rzeczowego, to właśnie chociaż chronologicznego).
Z analiz najbardziej spodobały mi się teksty rozliczające się z fantastyką okresu komunizmu i charakteryzujące nowych pisarzy (jak
Kabaret teologiczny czy
Dawid i Goliat, czyli fantastyka jako proca) – dla mnie to interesujący kawałek historii i wyliczenie wielu nowych utworów oraz podsunięcie nowych interpretacji dla tych już mi znanych. Przekonuje mnie również to, co napisał Parowski na temat wiedźmina: pokazywanie jego unikalności na polskim rynku oraz tego, co pojawienie się znikąd Sapkowskiego zapoczątkowało w naszej fantastyce.
Nie wiem, czy można je nazwać analizami, ale zupełnie nie podobały mi się personalne przepychanki Parowskiego, które w niektórych tekstach pokazują, że były naczelny
Fantastyki miał przeciwko sobie wielu polskich pisarzy fantastycznych. Choć pokazuje to, jak kształtował się na przykład
Fenix i Klub Tfurcuf, to pozostawia sporo do życzenia w kwestii merytorycznej (tym bardziej, że mamy do wglądu jedynie repliki lub ataki Parowskiego).
Jednym z takich tekstów jest felieton
Gra ciałem, w którym Parowski dyskredytuje Nagrodę Zajdla (ciekawe, że lata później skostnienie formuły Nagrody oraz sposób wyłaniania nominacji i laureatów krytykuje także nowy redaktor NF – Marcin Zwierzchowski). Bardzo brutalnie rozprawia się z Anną Brzezińską i jej zwycięskim tekstem
A kochał ją, że aż strach, żałując niezasłużonej porażki Jacka Dukaja. To świadectwo chyba jednego z najzacieklejszych i najgłośniejszych konfliktów w literackim fandomie na przełomie wieków – Parowski zaatakował bezpardonowo i na długo pożarł się z fandomem, Śląskim Klubem Fantastyki oraz zraził do siebie część literatów. W
Malpach… przyznaje, że zachowywał się błędnie i przeprasza.
Staszek: Rzeczywiście w ostatniej części książki jest sporo argumentów
ad personam. W dodatku brak dostępu do tekstów adwersarzy – pewnie trudno byłoby je tu zmieścić – nie pozwala stwierdzić, w jakim stopniu Parowski był prowokowany do sformułowań graniczących z erystyką (i to graniczących z obu stron). Z drugiej strony są w książce przypadki przyznania się do błędu, są momenty koncyliacyjne (np. oddanie ostatniego słowa Piotrowi Krywakowi w kończącym książkę sporze), a ciekawą ramę dla całej części polemicznej stanowi wstęp, gdzie autor pisze m.in. o konflikcie "młodych" ze "starymi". Można próbować czytać te teksty jako ilustrację dla owego zjawiska, jest to też kawałek historii polskiego fandomu. Niemniej rzeczywiście odbiera się to czasami z lekkim niesmakiem.
A skoro już jesteśmy przy kwestii osobistych wartości – bo te przecież niejednokrotnie ujawniają się w polemikach – może warto poświęcić kilka chwil światopoglądowemu aspektowi
Małp Pana Boga. Nie jest tajemnicą, że Maciej Parowski w sferze moralno-obyczajowej ma poglądy prawicowe (pisze np. regularnie dla
Gazety Polskiej). Widać to niekiedy w książce, np. tam, gdzie autor pisze o
"fantastyce antypolskiej, antyreligijnej, lewicowej, prokomunistycznej", o
"koncernach sprawujących władzę za pomocą […] liberalnej prasy" (
Demaskacja i idealizacja, s. 123–124) albo o tym, że Edward Redliński
"przeidealizował prognozę i po bolszewicku (a może lewicowo) ją przeanielił" (
Farszawa moskiewska, s. 356). Fragmentów takich, niezbyt uczciwych retorycznie, na szczęście jednak nie ma wiele. To, że mój system wartości dość mocno odbiega od światopoglądu Parowskiego (przynajmniej w tych sprawach, o których na podstawie
Małp Pana Boga mogę się wypowiadać), nie przeszkadzało mi w lekturze.
Bartek Trudno oczekiwać, żeby światopogląd nie odbijał się w jakikolwiek sposób na publicystyce. Mi także zupełnie nie przeszkadzał – w przeciwieństwie do ciebie zignorowałem całkowicie przytyki polityczno-światopoglądowe, ponieważ większości z wymienionych starszych utworów nie czytałem, więc nie mam możliwości skonfrontować słów Parowskiego z tekstem oryginalnym.
A co sądzisz o Parowskim recenzencie? Jedna czwarta objętości książki to teksty byłego naczelnego NF, które oceniają i wartościują literaturę, filmy – jak myślisz, dlaczego spośród setek podobnych tekstów, jakie napisał, wybrał do zbioru akurat te?
Staszek: Dlaczego te, trudno mi stwierdzić, bo nie czytałem owych setek tekstów! Chętnie jednak opowiem, co myślę o tych, które zostały zamieszczone w
Małpach Pana Boga. Zacznę od artykułów poświęconych książkom niefabularnym – eseistycznym, krytycznym, naukowym. Maciej Parowski nie jest akademikiem, ale z uwagą czyta takie pozycje, jak wrocławski
Słownik literatury popularnej albo
Dyskusje ze Stanisławem Lemem Małgorzaty Szpakowskiej. Pisze o nich barwnie i z dość dużą zawartością Parowskiego w Parowskim (m.in. w
Fantazjach z płonącej sterówki ilustruje temat uszkodzeń mózgu przykładami z życia własnej wnuczki Hani: s. 221–226). Nie znaczy to, iż tekstom brakuje treści – znajdziemy w nich zarówno wnioski ogólne, jak i szczegółowe obserwacje świadczące o dogłębnej lekturze, a jedno i drugie na zupełnie przyzwoitym poziomie merytorycznym. Widać tu również oczytanie Parowskiego, który co krok nawiązuje do rodzimej i zagranicznej fantastyki. No i zdarzają się perełki stylu, dla przykładu:
"Danse Macabre to typowa krytyka pisarza. Książka pełna dygresji, anegdot, zwierzeń – absolutnie niemetodologiczna i doskonale merytoryczna" (
Taniec z królem, s. 188).
Bartek: Prztyczek niepotrzebny – chodziło mi o próbę znalezienia jakiegoś klucza wyboru tych tekstów, czy ich wspólnego mianownika. Bo o ile w dziedzinie fikcji zagranicznej Parowski rozpisuje się o klasykach fantastyki (Wells, Verne, Orwell, Dick), o tyle w przypadku polskich twórców interesuje się głównie autorami mu współczesnymi, ale nie koncentruje się na pisarzach powszechnie uznawanych i obecnie wręcz kultowych (poza Dukajem i Snergiem), a skupia się na tych obecnie trochę zapomnianych (Pacyński, Redliński) – czyżby chciał wskazać ich obecnym czytelnikom fantastyki?
Staszek: Hipoteza ciekawa i cenna, choć miałbym wobec niej dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, w moim odczuciu Parowski uhonorował zarówno pisarzy zapomnianych, jak i tych, którzy piszą nadal, ale nie są przesadnie popularni (Twardoch, Wojnarowski, Inglot…). Po drugie, autor wspomina w przedmowie, że wielu książek nie mógł zrecenzować, ponieważ był w jakiś sposób zaangażowany w ich powstawanie i publikację (jako redaktor różnego rodzaju zbiorów,
Fantastyki oraz
Nowej Fantastyki). Zapewne jednak jakąś rolę w doborze tekstów odegrało kryterium, o którym mówisz.
A skoro jesteśmy już przy fikcji, to przyznam, że w recenzjach literackich Parowskiego irytuje mnie trochę maniera chwalenia fantastyki przy jednoczesnym krytykowaniu prozy niefantastycznej. Żeby nie być gołosłownym, dwie ilustracje:
"Marek Sieprawski ma pomysły i fantastyczną wyobraźnię, ale przynudza, jak autorzy głównego nurtu. […] reguły prawdopodobieństwa autor lekceważy, jakby pisał dla salonu o postmodernistycznych gustach" (
Śmiechochłosta, gadżetobicie, powtórka z historii, s. 357);
"science fiction, horror, nawet fantasy zdradzają w swych najciekawszych artystycznie przejawach znacznie większe zainteresowanie rzeczywistością niż inne rodzaje i gatunki literackie" (
Nowe Średniowiecze, s. 425). Brzmi to dziwnie, tym bardziej że Parowski nie afiszuje się ze znajomością tzw. głównego nurtu i nie podaje zbyt wielu przykładów; trudno więc tutaj dyskutować z jego tezami.
Bartek: Nie wiem, czy maniera Parowskiego tyczy się całego głównego nurtu, czy to jedynie krytyka pewnych zjawisk zachodzących w literaturze, które mu nie odpowiadają (na przykład strumienia świadomości postmodernistów, co nie przeszkadza przecież autorowi w innym z esejów bardzo chwalić
Wiedźmina za inne cechy postmodernistyczne!). Poza tym w osobnym tekście zachwyca się Borgesem. Inną kwestią jest dobór argumentów – wyraźnie widać, że literatura fantastyczna jest dla niego (co mnie nie dziwi, zważywszy na to, ile podobnych pozycji przeczytał) punktem odniesienia i wartościowania. A to może być już dyskusyjny sposób oceniania.
Staszek: Nie prowadziłem dokładnych obliczeń, ale postawię brylanty przeciw orzechom (to skądinąd łatwe, bo brylantów nie mam), że kiedy Parowski przeciwstawia fantastykę literaturze głównego nurtu, prawie zawsze robi to z korzyścią dla tej pierwszej. Wydaje mi się to zbyt częste, aby było dziełem przypadku, zwłaszcza wtedy, gdy chodzi o całe odmiany prozy, a nie o poszczególne utwory.
Bartek Ja z kolei nie odniosłem wrażenia, że jego zarzuty odnoszą się do całości danego gatunku. Chociaż nie, może inaczej – jeżeli pisze
"przynudza jak autorzy głównego nurtu", to według mnie chodzi mu o tendencję niektórych pisarzy do nadmiernego rozwlekania swoich utworów, a nie o specyficzną cechę głównego nurtu, jaką jest nuda.
Staszek: Być może, aczkolwiek takie wypowiedzi tworzą wokół literatury głównego nurtu określone skojarzenia. To troszkę tak jak z przejęzyczeniami – jeżeli ciągle się powtarzają, to pojawia się pytanie: dlaczego?
Kiedy jednak autor
Małp Pana Boga pisze o samych książkach (tudzież o tekstach z innych mediów), czyta się go z przyjemnością. Cieszą rzucane niby mimochodem aluzje do pism Konrada Lorenza (
Doktor Człowiek i pan Zwierzę, s. 243) lub kompleksu Orestesa (
Trzynaste drażnienie koguta, s. 279), że o bogatych nawiązaniach do krajowej fantastyki nawet nie wspomnę. Raduje to, że Parowskiego interesują tematy i problemy, a nie tylko schemat "fabuła, styl, bohaterowie", funkcjonalny użytkowo, ale mało płodny intelektualnie. No i ta jędrna polszczyzna, którą widać i w samych tekstach, i w tytułach (przypadkowo otworzyłem książkę na stronie 288 i proszę:
Filet z ludziny, a pierwsze słowa recenzji brzmią:
"Oto irytujący dreszczowiec, który podszywa się pod kryminał, udający science fiction"). Dzięki temu wszystkiemu z chęcią polecę
Małpy Pana Boga znajomym recenzentom fantastyki.
Bartek: Zgadzam się co do tego, że
Małpy Pana Boga mogą być całkiem kształcącą, tak językowo, jak i pod względem kunsztu, lekturą dla recenzentów i krytyków – mnie niektóre z esejów przypadły do gustu także z powodu szerokiego pola odwołań, zmuszających do poszerzenia swoich horyzontów.
Staszek: Ciekawe są także teksty o Biblii, tzn.
Intelektualista Gamaliel (s. 429–431) oraz
Pomnik pluralizmu (s. 432–434). Pierwszy napisał Parowski w 1982 roku, drugi w roku 1989, szmat czasu temu. Mam nadzieję, że w następnym tomie
Małp Pana Boga (lub w jeszcze innym zbiorze, który autor może wydać w przyszłości) znajdzie się więcej takich biblijnych interpretacji; już te dwie dały mi do myślenia.
Wspomniane przed chwilą teksty to zarazem przykład tego, że Parowski czyta nie tylko fantastykę. Można by tutaj jeszcze przywołać relacje z naukowych lektur autora, zawarte w osobnym rozdziale. Gdybym miał jednak sprowadzić bogactwo
Małp Pana Boga do jednej frazy, powiedziałbym, że Maciej Parowski jest prawdziwym fascynatem fantastyki. Pisze o niej ze znawstwem i smakiem, co z nawiązką wynagradza wszelkie słabości tomu. Dla tych, którzy chcą lepiej poznać rodzimą literaturę fantastyczną wraz z jej twórcami – lektura obowiązkowa.