» Recenzje » Małe, duże - John Crowley

Małe, duże - John Crowley


wersja do druku

Klasyka klasyką, a gusta gustami

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Małe, duże - John Crowley
Małe, duże, wydana po raz pierwszy ponad 25 lat temu powieść Johna Crowleya, to książka, która w rankingach klasyki fantasy nie schodzi zwykle poniżej 10. miejsca. Nic dziwnego. Już lektura kilku pierwszych zdań udowadnia, że nie jest to zwyczajna fantastyka, opowiadająca banalną historię o wspaniałym bohaterze, walczącym ze złem tego (lub jakiegoś innego) świata. Bliżej jej raczej do poważnej powieści obyczajowej, poruszającej ważne dla każdego człowieka tematy, w stylu przemijania, miłości rodzicielskiej i przeznaczenia. Zasiadając do lektury Małego, Dużego trzeba mieć odpowiedni nastrój, a także sporo cierpliwości. Mój problem polegał na tym, że nigdy nie znalazłem w sobie ani jednego, ani drugiego.

W istocie, Małe, duże to jedna z najcięższych lektur, z jaką zdarzyło mi się mierzyć. Saga o rodzinie Drinkwaterów o mały włos nie stała się jedną z zaledwie kilku książek, które po prostu mnie przerosły. Momentami miałem ochotę wyrzucić ją przez okno i tylko troska o mieszkających niżej sąsiadów (powieść to ponad siedmiusetstronicowa "cegła", która mogłaby nabić poważnego guza) powstrzymała mnie przed wcieleniem myśli w czyn.

Szukając materiałów na temat Małego... natknąłem się na kilka stwierdzeń, zaczynających się od zdania "Ci, którym powieść się podobała...". Zakładam więc, że nie jestem jedyną osobą na świecie, której książka Crowleya nie zdmuchnęła czapki z głowy. Powiem więcej – klasyka klasyką, ale mnie Małe, duże nie podobały się zupełnie, a pisząc tę recenzję mam nadzieję trafić do ludzi, którzy – nieświadomi tego, że powieść może zniechęcić ich mocno do wszystkiego, co ma przypiętą etykietkę klasyki – czytali wyłącznie relacje pozytywne.

Żebyśmy jednak nie zrozumieli się źle: uważam, że Małe, duże to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą z mocnej pozycji wypowiadać się o fantastyce jako takiej. W takim wypadku nie godzi się jej nie znać, choć poznawanie to może być okupione ciężkimi stratami w morale.

Do rzeczy jednak. Powieść Crowleya to wielowątkowa saga opowiadająca o życiu wspomnianej rodziny Drinkwaterów. Akcja ciągnie się przez kilka pokoleń i okresów – od przedwojennej przeszłości, aż do niedalekiej przyszłości, zdominowanej przez pewnego nieprzyjemnego tyrana. Czas w swoim podstawowym znaczeniu ma jednak w powieści rolę drugorzędną. Bardziej liczy się swoisty cykl pór roku będący wyznacznikiem klimatu opowieści w danym momencie. Wszystko zaczyna się od umiarkowanie radosnej Wiosny, przechodzi w pełne szczęśliwości Lato, by zamknąć się na ponurych i mrocznych Jesieni i Zimie, podczas których syn Smoky'ego stacza się w alkoholizm.

Małe, duże pełne są przenośni, aluzji i głębokich rozważań nad wieloma (jak dla mnie – zbyt wieloma) sprawami. Liryczny charakter powieści jest pogłębiony przez jej niestandardowy styl, pełny ozdobników czy oderwanych od świata dialogów. Całość momentami sprawiała na mnie wrażenie surrealistycznej głębi, z której udawało mi się wypłynąć na powierzchnię głównego wątku jedynie ostatkiem sił. Wrażenie to było tym silniejsze, że dość ważną rolę w książce odgrywa pewna gadająca ryba... To właśnie te dwie cechy – styl i mnogość myśli autora – sprawiają, że lektura Małego, dużego może być ciężkim sprawdzianem dla fanów fabuł bardziej konkretnych i skupionych na jednym temacie.

Wydaje się, że przeżycia głównych bohaterów i ich powiązania ze światem baśniowym były dla Crowleya tylko pretekstem do napisania książki bardziej filozoficznej niż fabularnej. Małe, duże trudno nazwać nawet powieścią realizmu magicznego – po prawdzie elementy fantastyczne mają w niej znaczenie bardzo niewielkie, choć doskonale uwypuklają treści przekazywane przez autora. Można tu przytoczyć choćby sam przykład tytułowy, "Małe, duże", odnoszące się między innymi do popularnej w powieści dysproporcji pomiędzy siłą ducha a budową ciała (często bardzo anonimową i mikrą), zostają wyeksponowane przez szereg aluzji stricte fantastycznych, jak choćby magia domu Drinkwaterów: stosunkowo niewielkiego z zewnątrz, a ogromnego w środku.

Dzieło Johna Crowleya to książka wyjątkowa, jednakowoż nie każdemu starczy zacięcia, by z ową wyjątkowością się zmierzyć. Każdy przyszły czytelnik musi sobie także odpowiedzieć na pytanie, czy chce w ogóle zabierać się za książkę, do której trzeba mieć ZACIĘCIE. Osobną rzeczą jest kwestia, czy w takim wypadku chodzi tylko o samą znajomość danej powieści, czy o przyjemność czerpaną z lektury, która dla niektórych – w tym dla mnie – ma znaczenie najważniejsze. Ja owej przyjemności niestety nie doświadczyłem, co bardzo mnie zasmuciło. Ostrzegam więc lojalnie, że Małe, duże to nie książka dla każdego, w tym – niestety – nie dla mnie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
8.44
Ocena użytkowników
Średnia z 9 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Małe, Duże (Little, Big)
Autor: John Crowley
Tłumaczenie: Beata Horosiewicz
Autor okładki: Sophie Anderson
Autor ilustracji: Jarosław Mankiewicz
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 9 czerwca 2008
Liczba stron: 740
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 195 x 125 cm
ISBN-13: 978-83-7590-024-8
Cena: 45,00 zł



Czytaj również

Małe, duże - John Crowley
Dom utkany z czasu
- recenzja
Małe, duże
Mała podróż, duże wyzwanie
- recenzja
Demonomania
Kulminacja psychomachii
- recenzja
Demonomania - John Crowley
Prolog do kwadrantu jesiennego

Komentarze


~Emi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
"W istocie, Małe, duże to jedna z najcięższych lektur, z jaką zdarzyło mi się mierzyć." A czytełeś "Chłopów"? :P
23-12-2008 02:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.