» Recenzje » Łzy Mai

Łzy Mai


wersja do druku
Łzy Mai
Cyberpunk, kryminał noir i thriller psychologiczny w jednym – tak można podsumować wznowioną niedawno powieść Martyny Raduchowskiej.

Czytając Łzy Mai można się zastanowić, czemu o autorce jest tak cicho. W latach 2011-2015 wydała nakładem Fabryki Słów trzy powieści, po czym zniknęła ze sceny wydawniczej. A i wcześniej niewiele było ją widać. To dziwne, gdyż jej kryminał SF jest naprawdę niezłą powieścią, zdecydowanie lepszą, niż część szeroko reklamowanych tytułów lubelskiego wydawnictwa. Ale po kolei: o czym jest ta książka?

Odległa przyszłość – latające samochody, neurowszczepki i pracujące obok ludzi androidy różnych generacji stały się normą. Ogromne miasto New Horizon kilka lat wcześniej było areną dramatycznych walk na tle klasowym między protestującymi przeciw nierównościom biedniejszymi mieszkańcami a siłami porządkowymi. Porucznik policji, Jared Quinn, został wtedy ciężko ranny. Po długim czasie wrócił do służby, ale jego życie zmieniło się o niemal 180 stopni: ma PTSD, podczas śpiączki zamontowano mu znienawidzone wszczepy neuronowe, jego małżeństwo się rozpada, z powodu postępu technicznego jego praca jest nieomal niepotrzebna, a na dodatek zaczyna wszędzie widzieć spiski. Sytuacja powoli się zmienia, gdy zostaje przydzielony do sprawy tajemniczych zabójstw, których sprawca pozostawia po sobie upozowane zwłoki, z których w niezwykły sposób wyrywano serca.

W przypadku Łez Mai trudno rozdzielić akcję i opis świata – ciągle nachodzą na siebie i przeplatają, nierozerwalnie się ze sobą łącząc. Dużą część tego tomu zajmują zgrabnie wplecione wyjaśnienia dotyczące funkcjonowania tego nowego świata: prawa, narkotyków, budowy miasta, historii czy androidów. Nie są w żaden sposób przytłaczające, nie można ich też nazwać dłużyznami; Raduchowska dobrze poradziła sobie z ekspozycją, przekazując czytelnikom całą pakę informacji, ale nienachalnie i nienudno. Na to nałożona została wielopoziomowa fabuła: na początku mamy wrażenie, że to opowieść o zgorzkniałym gliniarzu, który nie odnajduje się w nowej rzeczywistości i jest przytłoczony nienawiścią do androidów, zwłaszcza tytułowej Mai. Potem jednak dochodzi wątek morderstw, a pod tym wszystkim widzimy kolejne dno, z wątkiem przewodnim dotyczącym rasizmu (czy może gatunkizmu?), nierówności społecznych oraz konsekwencji postępu technicznego.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Raduchowska sięgnęła podczas pisania po znane motywy z popkultury. Najwyraźniejszym jest chyba użycie nazwy “replikanci” do określenia najbardziej zaawansowanych modeli androidów (które firmowo nazywają się zresztą “Ghost Inside”) – nawiązanie do Blade Runnera jest jaskrawe jak neony po zmierzchu. Autorka wyciąga z głębin niepamięci typowe wzorce noir (jak zniszczony życiem, cyniczny policjant i femme fatale, a nawet kilka), cyberpunku (wszczepy, zbuntowane roboty, technicyzacja, kwestia samoświadomości maszyn), a nawet powieści psychologicznej (dużą rolę odgrywa m.in. psycholog, a część wydarzeń ma miejsce w głębi jaźni Quinna). Wszystko to zostało przedstawione jasno i prosto, bez kombinowania, co można uznać za zaletę.

Łzy Mai nie są mimo to pozbawione wad. W moim odczuciu największą były właśnie sekwencje, w których Quinn zanurza się w Nibylandii – odbiciu własnego umysłu, w którym może poszukiwać odpowiedzi na pytania o swoją poczytalność. Są nudne i przez swoją niewiarygodność nieco wybijają z rytmu lektury. Zdarzają się też zbyt długie dialogi opisujące wydarzenia lub realia – jak wspomniałam, ekspozycja jest zrobiona dobrze, jednak w przypadku dialogu wygląda to czasem sztucznie. Główny bohater jest na tyle skomplikowany, że momentami wyślizguje się autorce z rąk, robiąc niespodziewane, nie zawsze logiczne z punktu widzenia czytelnika rzeczy. Takich drobiazgów jest w książce kilka – nie przeszkadzają zbytnio, ale nieco odciągają uwagę podczas czytania.

Powieść Raduchowskiej jest naprawdę porządnym cyberpunkiem z twistem. To doskonała porcja rozrywki. Łzy Mai czyta się jednym tchem – i mimo że nie wróżę im miejsca w panteonie najlepszych polskich powieści SF, to uważam, że to kawałek dobrej lektury, która powinna zaspokoić apetyty spragnionych klimatów cyber czytelników. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Łzy Mai
Tom: 1
Autor: Martyna Raduchowska
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 4 lipca 2018
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 135×202 mm
Cena: 39,99 zł



Czytaj również

Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony
Opowieści z zapomnianego słowiańskiego świata
- recenzja
Cyberpunk girls
Kobiece spojrzenie na cyberpunk
- recenzja
Wigilijne opowieści
Wigilijne menu pełne zróżnicowanych smaków
- recenzja
Instytut
Miało nie być o nastolatkach, a jest
- recenzja
Fałszywy Pieśniarz
Ucieleśnione koszmary
- recenzja
Nomen Omen
Ruda niezdarność atakuje!
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.