» Recenzje » Łzy Diabła

Łzy Diabła


wersja do druku
Łzy Diabła
Magdalena Kozak, której "nocarzowy" cykl przedstawiający nietypową wizję wampirów pracujących dla polskiego ABW szturmem podbił serca czytelników, wpadła na nowy koncept. W Łzach Diabła połączyła motywy rodem z fantastyki z realiami, jakie poznała podczas swych misji w Afganistanie. Można się zastanawiać, czy w efekcie owego eksperymentu powstała mieszanka wybuchowa czy też niewypał. 

Pierwsze strony książki to, by trzymać się "minerskich" porównań, dramatyczna eksplozja: zostajemy wrzuceni w sam środek akcji, poznając przy tym protagonistów – księcia Izzata Szamara i jego dwóch kuzynów Amniata i Malika Leewe. Ów pisany na jednym oddechu fragment, w którym autorka idealnie oddaje klimat gwałtownego starcia i odczucia ludzi biorących w nim udział, jest jednocześnie skrótowym, acz esencjonalnym ujęciem charakterów trzech istotnych dla późniejszego rozwoju fabuły bohaterów. Po tej porcji batalistyki następuje przeskok z surowego pustkowia do luksusów pałacu w Sakarii, stolicy Farji, gdzie, podczas zebrania Rady pod przewodnictwem króla Sakawata (ojca młodego księcia), toczy się kolejna bitwa, tym razem rozgrywana na słowa, a nie pociski. Otrzymujemy także błyskawiczne wprowadzenie w realia opisywanego przez Kozak świata, tudzież fabularny zarys wydarzeń, czekających nas na kartach książki. W skrócie: zaczęła się wojna z Wysokimi, czyli plemionami zamieszkującymi górzyste rejony kraju. Oczywiście w konflikcie chodzi nie tylko o sławę i zaszczyty, lecz o korzyści stricte materialne. Głównie o kontrolę nad Szlakiem, bo nim do siedziby Obcych (znaczy Ziemian, którzy jakiś czas temu odkryli planetę Dżahan i ustanowili na niej swoją placówkę) dostarczany jest czars – roślina, z której destylują oni substancję leczniczo-narkotyczną, tytułowe łzy Diabła. Tej skomplikowanej kampanii ma przewodzić (w wersji nieco marionetkowej) Izzat.

Gdzieś w małej wiosce na rubieżach Farji mieszka Znajda – młody mężczyzna, który nie pamięta swej przeszłości. Pełni posłusznie wyznaczoną mu funkcję pastuszka, choć mocno odstaje od typowo chłopskiego sposobu myślenia i postępowania. Znajda szybko podpada wielu osobom, wobec czego jego gospodarz postanawia odesłać młodzieńca do hrabiego Cienia – słynnego i wielce tajemniczego indywiduum, o którym tubylcy wolą nie wspominać zbyt często. I w taki sposób chłopak trafia do posępnego zamku nowego pracodawcy, gdzie poznaje skomplikowane układy jakie panują wśród braci i robi karierę w bojówce zwanej Skorpionami. Zaś w lochach o bliżej nie ustalonej lokalizacji, poddawany coraz to wymyślniejszym torturom, na przemian karmiony nadzieją i rozpaczą, uwięziony jest człowiek o nieustalonym autoramencie…

Jak twierdzą Rosjanie – Boh trojcu lubit. Kozak zainspirowała się tymi słowy tworząc trzy główne wątki powieści, w każdym z nich oddając głos innemu z bohaterów. O ile w historiach Izzata i Znajdy tożsamość narratora jest od początku wyłożona (ale nie do końca oczywista – pisarka zaplanowała bowiem intrygujący zwrot fabularny, na który przyjdzie jednak długo poczekać), to osoba więźnia przez większą część fabuły pozostaje zagadką; zresztą jego partia stanowi jedynie nieznaczną część fabuły. Natomiast książę i pastuszek odgrywają w niej pierwszoplanowe role. Na pierwszy rzut oka wydają się być ukształtowani na zasadzie przeciwieństw. Młody następca Tronu Smoka to nastolatek wychowany w cieplarnianych warunkach, typowy przedstawiciel złotej młodzieży, która czas spędza na korzystaniu z przywilejów szlachty, jednocześnie kultywując typowo młodzieżowe rozrywki – podrywanie dziewcząt, szukanie przygód, tudzież pseudo-intelektualne dyskusje przy piwie. Co prawda książę ma nieźle poukładane w głowie, jest inteligentny, nieźle zna się na strategii i taktyce, polityka również nie stanowi dlań terra incognita, lecz przy tym cechuje go zbytnia zapalczywość, naiwność oraz przekonanie, iż jego rewolucyjne pomysły wstrząsną posadami królestwa. Na jego tle Znajda wydaje się znacznie bardziej dojrzały i zdystansowany do świata, swe plany realizuje sukcesywnie, lecz spokojniej, niż czyni to Izzat. Lecz w miarę rozwoju fabuły nasila się odczucie, iż ci dwaj są niczym awers i rewers tej samej monety, pomimo ukazania dokonań obu młodzieńców wedle odmiennego klucza. Wątek księcia ujęty został wedle archetypicznego rytuału przejścia – musi on wypełnić kolejne zadania, by zostać uznany za godnym bycia mężczyzną, a jednocześnie nauczyć się odpowiedzialności za swych poddanych. Tę twardą szkołę życia odbywa pod okiem doświadczonych wojaków. Natomiast historia Znajdy jest wariacją na temat klasycznego motywu "od zera do bohatera". Sam kształtuje on swą przyszłość z pewną pomocą poznanych na swej drodze do sławy przyjaciół, tudzież na przekór knowaniom antagonistów.

Portrety tych dwóch nie stanowią literackiego novum, rzekłabym wręcz, iż zachowania obu młodzieńców są dość przewidywalne, zaś ich charaktery nie odbiegają znacząco od typowych przedstawień młodocianych bohaterów ukazanych w wielu książkach. Podobna sytuacja ma miejsce w odniesieniu do ich równolatków – kuzyni księcia to kolejni rozpieszczeni chłopcy, którzy muszą przejść identyczną jak ich utytułowany przyjaciel drogę ku samopoznaniu. Wyjątek od tej reguły stanowi sadar Arman Meer – nadzwyczaj inteligentny syn władyki jednego z odłamów Wysokich. Na ich tle znacznie ciekawiej wypadają postaci drugoplanowe, a jednocześnie starsze wiekiem, choć w przypadku niektórych Kozak nie ustrzegła się schematyzmu. Intrygujący jest ojciec Izzata – król Sakawat Szamar, polityk doskonały, przebiegły, bezlitosny, ale i honorowy, a towak Musafir przewodzący koalicji mieszkańców gór dorównuje mu zarówno dyplomatycznymi umiejętnościami, jak i (specyficznym co prawda) poczuciem patriotyzmu. Doskonale ujęci w słowa zostali pułkownicy armii Farji, hrabiowie dowodzący wojskami lądowymi, lotnictwem i siłami specjalnymi: Askar, Baad i Spin, stare wygi z ogromnym doświadczeniem i ciętym poczuciem humoru. Nieco słabiej wypadają członkowie Skorpionów; dowodzący nimi Kirygert to typowy surowy, acz sprawiedliwy lider, zaś lekarz Imkaan stanowi "mózg" zespołu, czyli poraża inteligencją i sarkazmem – to wariacje na temat sztampowych bohaterów filmów akcji oraz powieści awanturniczo-przygodowych. Zaś przywódca bojowników o wolną Farję, hrabia Cień, jest domorosłym Machiavellim – knuje, spiskuje i czerpie korzyści ze swych intryg, ale jako geniusz zła nie jest zbyt przekonujący.

Świat ukazany w Łzach Diabła to prawdziwie męska domena, kobiety umiejscowione są na drugim, lub trzecim planie i traktowane dość lekceważąco – albo jako rozrywka wojownika (księżniczka Nafasa), albo występują w roli intrygantek i obiektu pożądania (córka Musafira Sanama). Nawet gdy odgrywają nieco bardziej znaczącą rolę w fabule i tak szybko zostają uprzedmiotowione, jak chociażby pochodząca z Ziemi Lawinia, którą, dopóki jest jedynie towarzyszką broni Izzata, można określić mianem specjalistki w swej dziedzinie, zaś gdy wdaje się z nim w romans, niemalże automatycznie zostaje "odmóżdżona". Również żona Znajdy – Aina z rewolucjonistki przeradza się w zapatrzoną w muskulaturę małżonka posłuszną towarzyszkę życia. Na dodatek towarzyszące tym związkom sceny romantyczno-erotyczne rażą swą sztucznością. Natomiast podkreślana bardzo często prawdziwa męska przyjaźń to więź ukazana wedle receptury Magdaleny Kozak (której wizję przedstawia ona w niemalże każdej ze swych powieści), czyli patos mieszany z trywialnością – czynom godnym herosów, dokonywanym w imię honoru i druhów, towarzyszą zachowania typowo kumplowskie – upijanie się, chodzenie na dziwki, rozmowy pełne wulgaryzmów i koszarowych dowcipów. Ideał mężczyzny propagowany przez pisarkę dalece odbiega od mojego i momentami niebezpiecznie zbliża się do wizji samca-szowinisty, dodatkowo mocno przejaskrawionej. Widoczne jest to zarówno w przypadku mieszkańców Dżhanu, jak i Obcych ukazanych w identyczny sposób.

Ziemska obecność stanowi marginalny element książki – teoretycznie ma być główną przyczyną zadzierzgnięcia akcji oraz motywem rodem z SF przedstawiającym kontakt z obcą cywilizacją. Na ten temat dowiadujemy się niewiele: ot można stwierdzić, iż Ziemianie przybyli, zobaczyli i zostali, żyjąc z tubylcami we względnej symbiozie, jednak z odczuwalnym poczuciem wyższości. Ten układ może budzić skojarzenia z obecnością wojsk NATO na Bliskim Wschodzie ukazaną w krzywym zwierciadle, gdy "cywilizowani" przybysze czerpią korzyści z dóbr zastanych (w tym przypadku skupując czars), a w zamian obdarowują "dzikich" zdobyczami techniki (ergo – zaawansowaną bronią), a nad przebiegiem owych wymian czuwają specjalni obserwatorzy. Lecz farjańczykom, podobnie jak plemionom Wysokich, daleko do dzikości. Opisując realia owego świata Kozak, pod przybranym dla niepoznaki kostiumem fantastyczno-historycznym, przedstawia realia na wskroś współczesne, z czytelnymi odwołaniami do rzeczywistej sytuacji w krajach arabskich. Farja i wrogi jej Salib budzą skojarzenia z Irakiem i Iranem, górskie plemiona to wariacja na temat  Afgańskich talibów, Skorpiony przypominają najbardziej radykalne bojówki terrorystyczne, ba – pojawia się nawet odpowiednik Osamy, tudzież sugestie dotyczące amerykańskich praktyk w Guantanamo. Autorka bardzo zręcznie wykorzystała owe analogie, modyfikując je nieco na potrzeby swej powieści. Również język, jakim posługują się jej protagoniści stanowi koktajl sprokurowany z rozmaitych form wypowiedzi. Quasi-historyczna, podniosła stylizacja przechodzi w koszarowe wulgaryzmy i hermetyczny żargon wojskowy najeżony akronimami. Demagogiczne przemowy i patriotyczne wystąpienia sąsiadują ze strategiczno-taktycznymi dyskusjami rodem ze sztabu. Nie są to niestety płynne przejścia, a niezbyt logiczne przeskoki, tak jakby pisarka chciała udowodnić, że potrafi stosować rozmaite odmiany dialogu.

Znakomicie natomiast wychodzi jej pisanie o kwestiach, na których się zna. Gdy wspomina o broni, tudzież innym wojskowym sprzęcie, czyni to w sposób fachowy, przystępny, jak i plastyczny – niemalże "widzi się" opisywane przez nią panoplia. Kiedy wplata w fabułę kolejne wojskowe akcje – zarówno całe kampanie, jak i działania pojedynczych jednostek – czuje się, iż pisze o tym, czego sama doświadczyła. Jej proza jest bardzo filmowa, wiele scen zdaje się być żywcem przeniesiona z tego czy innego obrazu wojennego, a po pewnym czasie licznie akcje militarne, pomimo dramatycznego ich przebiegu, nużyć i skłaniają do zastanawiania się, jakiej to jeszcze ich odmiany Kozak nie przedstawiła i kiedy to uczyni. Paradoksalnie ich obecność daje odczucie niepotrzebnych dłużyzn, zaś likwidacja części z nich nie wpłynęłaby znacząco na przebieg fabuły.

Powieść Magdaleny Kozak to nieustanna gra na emocjach, zarówno w znaczeniu pozytywnym – zawiera sceny głęboko poruszające, o których potem długo się pamięta – jak i negatywnym. Niektóre rozwiązania zostały ewidentnie wprowadzone jedynie po to, by zapewnić protagonistom wstrząsające przeżycia, tudzież powód do zemsty. Wykreowane przez Kozak postaci budzą (mniejszą lub większą) sympatię, można się z nimi identyfikować i kibicować ich poczynaniom. Umiejętnie budowane napięcie sprawia, iż mimo pewnej przewidywalności fabuła intryguje, zaś finalna partia powieści stanowi literacki ekwiwalent wybuchu atomowego średniej wielkości. Niestety, ów efekt zostaje niepotrzebnie złagodzony: autorka miast skondensować zakończenie poszła o jedno słowo za daleko rozmywając cały dramatyzm w nadmiernie happy endowej końcówce. Mimo tych niedoskonałości Łzy Diabła wciągają i choć czasami można trafić na fabularną minę, to powieść potrafi zapewnić niezłą rozrywkę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Łzy diabła
Autor: Magdalena Kozak
Wydawca: Insignis
Data wydania: 18 marca 2015
Liczba stron: 752
Oprawa: miękka
Format: 140 x 209 mm
ISBN-13: 978-83-63944-78-0
Cena: 39,99 zł



Czytaj również

Łzy Diabła
Świetna historia w niedopracowanym świecie
- recenzja
Łzy Diabła
Kosmiczny Afganistan
- recenzja
Młody
Wielki powrót serii o Nocarzu
- recenzja
Nikt
Zaskakujący finał
- recenzja
Renegat
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
- recenzja
Nocarz
Wampir z ABW
- recenzja

Komentarze


Evingolis
    Spoiler
Ocena:
+1

Umiejętność pisania dobrych recenzji bez spoilerów, to ogromna sztuka. Sztuka, której Maja "Vanth" Białkowska jeszcze nie opanowała. A mimo to siada do recenzji i pisze je. Komentując postaci kobiece podaje fakty mające miejsce mniej więcej w 3/4 treści książki, a które dla przynajmniej jednej z bohaterek drugoplanowych mają ogromne znaczenie. Jeszcze w połowie książki jej los zapowiada się zgoła inaczej niż raczyła to zdradzić przyszłym czytelnikom pani recenzentka, zaś owa zmiana ma ogromny wpływ na losy nie tylko wspomnianej kobiety.
Proponuję pouczyć się jeszcze pisania recenzji i wrócić do tego dopiero po pełnym opanowaniu tematu.

14-04-2015 15:16
Vanth
   
Ocena:
0

Równie skomplikowana jest sztuka komentarzu, w niej powinno się skupić na meritum sprawy, nie stosując wycieczek ad personam, tudzież zawoalowanych sugestii, których hermetyczność częstokroć uniemożliwia właściwe ich odczytanie. Zatem odpowiem adekwatnie do zarzutu – fragment dotyczący owej istotnej dla fabuły postaci nie jest spoilerem, gdyż wspominam jedynie o kwestii, która oczywista staje się bardzo szybko, gdybym natomiast przedstawiła jej zakończenie – rzeczywiście można by było zarzucić mi zdradzenie jednego z kluczowych momentów powieści.

17-04-2015 01:42
von Trupka
   
Ocena:
0

Choć książki nie czytałem muszę powiedzieć, że nie bardzo rozumiem Twoje zarzuty, Evingolis. We wspomnianym przez Ciebie fragmencie nie widzę bowiem nic, co mogłoby stanowić poważniejszy spojler - staramy się bardzo na to zwracać uwagę podczas korekty. Trudno nam jednak - tak Vanth, jako recenzentce, jak mi, jako jednej z osób odpowiedzialnych za korektę recenzji - odpowiedzieć merytorycznie na tak napisany komentarz. 

17-04-2015 08:50
Hyperion
    Nie chciało mi się czytać recenzji ale książkę polecam
Ocena:
+1

Jak ktoś lubi Davida Webbera (HH), Chrisa Buncha (Sten) to polubi tą książkę, powiem więcej jest ona znacznie lepsza niż to co było importowane z zachodu. Military fiction z akcją, tak jak powinno być bez celowania w wybitność ale książka jest polska i cieszy mnie że ktoś po Ciszewskim (1939 i kolejne) zajął się oraniem tego w sumie trudnego poletka i zrobił to udanie. 

17-04-2015 11:30
Evingolis
    Spoiler c.d.
Ocena:
0

Starałem się nie spoilerować w swoim komentarzu, stąd jego nieco enigmatyczne brzmienie, jednak ci, którzy książkę czytali, doskonale wiedzieli o co mi chodziło. Sprawdzałem. 
Ale skoro spoiler już poszedł...
Piszesz, że Aina jest żoną Znajdy. Owszem, zostaje nią pod koniec książki. Tymczasem w połowie książki na skutek dość karkołomnych wyczynów zostaje żoną kogoś zupełnie innego. Zapoznając się z Twoją recenzją czytelnik wie już, że to tylko stan przejściowy. Zaś małżeństwo ze Znajdą niesie ze sobą spore konsekwencje. Twoja wypowiedź zdradza także losy Znajdy, który na początku książki po uszy zakochany jest w innej kobiecie.
Podobnie rzecz się ma z Lawinią. Pierwsze spotkania Izzata z panią porucznik absolutnie tego nie zapowiadają, a tu proszę, kawa na ławę, wiemy już o romansie,  który na dalsze działania Izzata ma ogromny wpływ.
Jeśli tego nie nazywacie spoilerami, Szanowni Państwo Vanth i von Trupka, to uprzejmie pytam, co w takim razie jest spoilerem? A może jednak wypadałoby najpierw książkę przeczytać, zanim zacznie się dyskutować, co jest spoilerem, a co nim nie jest?

 

19-04-2015 00:25
Vanth
   
Ocena:
0

Odpowiedziałabym, iż to, co dla jednego czytelnika jest spoilerem, dla innego niekoniecznie, co więcej - podałabym listę argumentów, czemu nie uważam wytkniętych przez komentatora fragmentów mej recenzji za zdradzanie kwintesencji fabuły, lecz napastliwy ton w jakim wypowiedź jest utrzymana sprawia, iż nie zamierzam dyskusji kontynuować.

19-04-2015 01:18
Evingolis
   
Ocena:
+1

Oczywiście, dlatego dobry recenzent unika zdradzania treści, a nie opiera się na swoich subiektywnych odczuciach, co mu wolno powiedzieć, a czego nie.
Ale tak robi dobry recenzent.
Wypowiedzią cyt.: "...podałabym listę argumentów, czemu nie uważam wytkniętych przez komentatora fragmentów mej recenzji za zdradzanie kwintesencji fabuły..." potwierdzasz tylko moją opinię o swoich umiejętnościach recenzenckich, a właściwie ich braku.
Na nieco napastliwy ton pozwoliłem sobie w stosunku do von Trupki, który wprost twierdzi, że książki nie czytał, a mimo to uważa, że jest w stanie ocenić czy coś jest spoilerem, czy nie. Klasyczne "Nie wiem, ale się wypowiem."

19-04-2015 01:24
von Trupka
   
Ocena:
0

Napastliwy ton w moim przypadku uznaję za zrozumiały, choć moja wypowiedź miała być raczej prośbą o rozszerzenie argumentacji (co też zrobiłeś) niż zapewnieniem, że nie, wcale nic tam nie ma. Choć każdy ma oczywiście prawo do własnej interpretacji - mój dobór słownictwa nie był być może najlepszy. 

Być może Maja rzeczywiście zdradziła w swojej recenzji nieco zbyt wiele, choć jeżeli dobrze rozumiem, w obu przypadkach dotyczy to pobocznych wątków romantycznych, nie zaś głównej osi fabuły, szkody nie są więc szczęśliwie zbyt wielkie. Pozostaje mi obiecać, że w przyszłości będę baczniej zwracał uwagę na tego typu mankamenty. 

19-04-2015 12:53
Evingolis
   
Ocena:
0

Widzisz, gdybyś czytał książkę, wiedziałbyś, że o ile panie są postaciami drugoplanowymi, o tyle ich mężczyźni to główni bohaterowie. Żadna zmiana w losie głównego bohatera nie może obyć się bez zasadniczego wpływu na fabułę. W tym wypadku jest tak samo i oba "wątki romantyczne", jak to ująłeś, także taki wpływ mają. 
Fakt, że recenzentka tego nie dostrzegła tylko potwierdza moją opinię o jakości recenzji.

19-04-2015 15:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.