Łupieżcy niebios
Schematycznie, lecz intrygująco
Świat Obrzeża (bo tak nazywa się tajemnicza kraina, do jakiej trafia chłopak wraz ze znajomymi ze szkoły) to rzeczywistość bardzo osobliwa – z tajemniczymi, krwiożerczymi potworami, latającymi, opustoszałymi zamkami i najzwyklejszą w świecie magią, która powoli, lecz nieubłaganie słabnie. Cole nieświadomie przeciwstawi się władcy krainy – apodyktycznemu, gotowemu na wszystko starcowi widzący rywalki nawet w swoich rodzonych córkach. Tym samym zaś rozpocznie się jego podróż przez dziwną, bajkową sferę.
Powieść Brandona Mulla nie jest niczym odkrywczym – wyświechtane schematy fabularne obecne w znakomitej większości podobnych dzieł raczej nie sprawią, że czytelnik sięgnie po Łupieżców niebios z nadzieją na odkrywcze rozwiązania. Co więcej, sam autor stosuje dużo uproszczeń, które pozwalają mu ominąć ogromne partie tekstu potrzebne na opis ewolucji bohatera w danej sytuacji.
Najlepszym tego przykładem jest Cole na początku powieści – pojawienie się w innym świecie robi na chłopaku wrażenie nie większe niż weekendowa wyprawa na zakupy. Późniejsze tarapaty, a w końcu przekazanie go jako niewolnika tytułowym łupieżcom niebios także sprawiają wrażenie wcześniej ustalonego planu – chłopak nie przejawia żadnych oznak buntu, niechęci co do swojego losu czy nawet strachu przed śmiercią (by awansować w hierarchii, musi wykonać 50 lotów zwiadowczych – dotrwanie do połowy tej wartości można uznać za ogromne szczęście). W wielu przypadkach podobne niedociągnięcia byłyby nie do przełknięcia – szczególnie w fantasy skierowanym do dojrzalszego czytelnika. Ale czy to ważne akurat w przypadku tej konkretnej powieści? Okazuje się, że niekoniecznie.
Brandon Mull pewne wady swojej książki nadrabia w inny sposób – kreowaniem Obrzeża. Trudno byłoby powiedzieć, że wizja ogromnych, dryfujących "na chmurach" opustoszałych zamków nie robi wrażenia, gdy tylko czytelnik wyobrazi go sobie z przyległościami, czyli ogromną, bezdenną przepaścią (i nie ma w tym krztyny przesady – łupieżcy otrzymują porcję trucizny, którą mogą zażyć w przypadku spadnięcia, by nie czekać na... śmierć głodową podczas lotu). W tych tajemniczych budowlach można spotkać zaś śmieci lub artefakty o ogromnej mocy, jak i śmiertelnie niebezpieczne stworzenia. Szkoda, że wspomniane zamki nie są obecnie ważniejszym elementem cyklu Pięć królestw – bo naprawdę przemawiają do wyobraźni i pozwalają puszczać wodze fantazji w nieograniczony sposób.
Łupieżcy niebios ogółem mają dość bajkowy wydźwięk – zły i okrutny władca, z każdym rokiem zyskujący coraz większą władzę i tajemniczy przybysz z innego świata, który postanawia w pojedynkę przeciwstawić się niebezpieczeństwu grożącym jego przyjaciółce. Po drodze mus walki z potworami lub przejście tajemniczych prób, by osiągnąć cel – elementy sprawiające, że Łupieżcy niebios to świetna propozycja zarówno dla młodszego czytelnika pamiętającego jeszcze klasyczne baśnie, jak i odbiorców, którzy na fantasy zjedli zęby.
Mimo iż Łupieżcy niebios mają sporo wad (nieskomplikowana i raczej nieoryginalna fabuła czy też ogromne w niej uproszczenia), to w połączeniu z nietuzinkowymi pomysłami Brandona Mulla i typowo bajkowym schematem powieść daje naprawdę niezłą zabawę. I jednocześnie stanowi sycące otwarcie nowego cyklu – pozostaje wyczekiwać dalszych przygód Cole'a.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Autor: Brandon Mull
Wydawca: Egmont
Data wydania: 2014
Liczba stron: 424
Oprawa: miękka
Cena: 36,99 zł