Limeryki zbrodni

Przeciętny debiut

Autor: Krzysztof 'daft_count' Mroczko

Limeryki zbrodni
W jednym z kultowych polskich filmów aktor w pewnym momencie mówi, że podobają się nam te piosenki, które już znamy. Z podobnego założenia – przeniesionego na grunt literatury kryminalnej – zdaje się wychodzić Janusz Mika w swej debiutanckiej powieści. Czytelnik ma odnaleźć w jego książce to, czego się spodziewa. I odnajduje, to prawda. Niestety, nie czyni to z książki zajmującej lektury.

W belgijskiej Brugii ginie starszy człowiek, polski imigrant. Kilka dni później w Krakowie zostaje zamordowany w ten sam sposób inny emeryt. Tuż przed swoją śmiercią próbuje zainteresować znanego dziennikarza śledczego, Kornela Rączego, swoją historią. Opowiada o prowadzonych w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku poszukiwaniach legendarnego skarbu Esterki. Czy jego śmierć w jakiś sposób uwiarygodnia tę opowieść? Dziennikarz i jego przyjaciel komisarz będą próbowali rozwikłać t zagadkę. Sprawę dodatkowo komplikuje sam morderca, pozostawiający przy zwłokach limeryki.

Kornel Rączy, główny bohater powieści, to postać wyrazista, ale w gruncie rzeczy pospolita, nakreślona jako coś w rodzaju symbolu swojego pokolenia. Jego licealne czasy przypadły na początek stanu wojennego i właśnie od tego momentu datuje się jego niechęć zarówno do komunizmu, jak i podległych mu funkcjonariuszy. Jest jednak rozczarowany III RP: nie podobają mu się zmiany, które w gruncie rzeczy okazały się bardzo powierzchowne. Rączy przegrał także życie prywatne: rozwód z żoną i rzadkie widzenia z córką sprawiają ból, a samotność zaczyna doskwierać coraz bardziej. Pocieszenia szuka w muzyce, jest także zapalonym kibicem piłkarskim, dopingującym "Wisłę Kraków". Ot i cały bohater, mało w swej istocie skomplikowany i właściwie mało oryginalny.

Oryginalności w tym utworze w ogóle niewiele. Limeryki zbrodni nie odbiegają zasadniczo od tego, do czego zdążyli nas już przyzwyczaić twórcy współczesnej polskiej powieści kryminalnej. Czarne charaktery są typowe aż do granic karykaturalności – byli funkcjonariusze UB, korzystający z pomocy młodych gangsterów w czarnym BMW. Ci pierwsi mają wiedzę, umiejętności i szerokie kontakty, ci drudzy siłę i bezwzględność w dochodzeniu do pieniędzy. Ich oponenci z kolei, walczący o prawdę i sprawiedliwość, to dawni opozycjoniści, rozczarowani współczesną Polską, która odbiega tak bardzo od ideałów ich młodości. Na dodatek mają jeszcze bagaż problemów osobistych, także standardowych dla mężczyzn w średnim wieku – rozwody, alkohol, brak osobistego szczęścia. Spotykają się w knajpach, by przy piwie pogadać o piłce, a kobiety w ich życiu pojawiają się jako istoty właściwie z innego świata, z którymi trzeba rozmawiać innym językiem. Schemat goni tutaj kolejny schemat i właściwie nie wiadomo dlaczego tak się dzieje. Czy po prostu trzeba w taki sposób pisać, by odnieść sukces, czy może jednak to słabość debiutującego autora? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista.

Największą zaletą tej książki jest kapitalnie oddana rzeczywistość krakowskiego Krowodrza. Nawet ludzie nie znający tej dzielnicy po lekturze Limeryków zbrodni będą nie tylko dobrze z nią zaznajomieni, ale na pewno zechcą zobaczyć te miejsca na własne oczy w trakcie najbliższej wizyty w niegdysiejszej stolicy Polski. Nic to w sumie dziwnego, skoro Janusz Mika od lat jest redaktorem lokalnej gazety. Rzecz jasna wpisuje się i takim wykorzystaniem swojej małej ojczyzny w obecną dziś modę na tworzenie literatury kryminalnej mocno związanej z danym miejscem, jednakże czyni to w sposób zasługujący na uznanie. W tym zakresie udało uniknąć się sztampy, charakteryzującej inne elementy powieści.

Jeszcze jedna rzecz, która wyróżnia tę książkę spośród wielu innych to sposób pisania Janusza Miki. Wieloletnie doświadczenie dziennikarskie jest tutaj widoczne i niewątpliwie wzmacnia siłę oddziaływania powieści na czytelnika. Krótkie, oszczędne w słowach zdania opisują rzeczywistość w sposób właściwy reportażom, a wyczulenie autora na słowo mówione ożywia dialogi postaci w sposób niemalże doskonały.

Limeryki zbrodni to typowa książka debiutancka. Nie niesie ze sobą nowej jakości, nie porywa czytelnika fabułą. Ma jednak w sobie zalążki czegoś interesującego, co może stanowić dobre rokowania na przyszłość. I – by sięgnąć po piłkarską terminologię – zapewnić autorowi wejście do polskiej ekstraklasy. Na razie jednak to tylko druga liga, gdzieś mniej więcej w środku tabeli. A to oznacza, że po lekturze będą zadowoleni jedynie zagorzali fani gatunku.