Księgowir - Paul Glennon

Autor: Justyna 'Optymistka' Kierzkowska

Księgowir - Paul Glennon
Paul Glennon po sukcesie zbioru opowiadań pt. Jak się spało oraz powieści Dwunastościan (nominowanej do Governor General's Award, nieprzetłumaczonej na język polski) tym razem postanowił napisać coś dla młodszych. Skutek był niestety marny.

Główny bohaterem opowieści jest Norman Jaspers-Vilnius – zwyczajny jedenastolatek, który uwielbia grać na komputerze, a oprócz tego stały bywalec biblioteki, zachwycający się fantastyką, w szczególności sagą o Przyziemiu. Ma młodszą i trochę przemądrzałą siostrę Dorę, nałogową czytelniczkę książek o kucykach, która wiecznie gra mu na nerwach, ojca – oderwanego od życia wykładowcę literatury na uniwersytecie, a także matkę, wiecznie radosną miłośniczkę joggingu, pracującą jako mówca motywacyjny.

Historia rozpoczyna się, gdy pewnego wieczoru Norman do późna czyta najnowszą część Przyziemia, nieświadomie zjadając przy tym jedną ze stron książki (brzmi nieprawdopodobnie, ale bohater naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, że "je [stronę] z książki, metodycznie rwąc ją na kawałeczki i przeżuwając lekko krzywymi zębami malutkie kawałeczki papieru"). Następnego ranka z oburzeniem zauważa, że brakuje jednej kartki, co uniemożliwia mu poznanie dalszych losów jego ulubionych bohaterów. Postanawia udać się do biblioteki, aby przeczytać ten fragment w drugim egzemplarzu. Tam spotyka ekscentrycznego bibliotekarza, z którym prowadzi dziwną rozmowę, i ostatecznie odchodzi z niczym.

Po tej nietypowej sytuacji następuje dość znany motyw – bohater zasypia, a po przebudzeniu ze zdumieniem stwierdza, że znajduje się w lesie, a nie w swoim łóżku. Jak łatwo się domyślić, po tym wydarzeniu ma miejsce seria rozmaitych przygód. Niestety tylko teoretycznie, bo w istocie dzieje się tam niewiele. Następnie Norman kilkakrotnie przemieszcza się między wyimaginowaną krainą a własnym domem, trafia również do historii zapisanych w książkach innych domowników

Pomysł autora może i nie był zły, jednak z wykonaniem poszło znacznie gorzej. Paul Glennon nie zachowuje konsekwencji w kreowaniu postaci i nie umie budować napięcia, a momenty, w których faktycznie pojawia się jakaś akcja, można policzyć na palcach jednej ręki. Cała historia jest mocno naciągana i zupełnie nieprzekonująca, począwszy od wymuszonego dowcipu na temat ojca głównego bohatera ("ciąży na nim klątwa" – jeśli nie wypije rano swojej kawy, wpada w bardzo zły nastrój), poprzez nierzeczywiste dialogi (ojciec nie wiadomo dlaczego nazywa syna "Kolczakiem"), a skończywszy na całej fabule książki (nieuzasadnione i niczego nie wyjaśniające zakończenie). Wszystko sprawia wrażenie sztuczności. Bohaterowie są papierowi i na kartkach książki nawet nie tyle żyją, ile ledwo dychają.

Powieść podczas lektury nie wywołuje praktycznie żadnych uczuć i emocji, nie pozostawia po sobie także żadnych wrażeń, a to jest chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie można zarzucić utworowi literackiemu. Nie polecam nikomu, ponieważ cała historia zwyczajnie nudzi. Jest wiele ciekawszych książek, które o wiele bardziej nadają się na przyjemny wieczór z kubkiem herbaty. Księgowir zaś możemy bez czytania odstawić na półkę, nic przy tym nie tracąc.