Księga bezimiennej akuszerki

Postapo jakich wiele

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Księga bezimiennej akuszerki
Księga bezimiennej akuszerki jest zachwalana przez cytaty na obwolucie jako nowe, interesujące spojrzenie na problem nierówności płciowej. Niestety, na reklamie się kończy.

Tajemnicza zaraza pustoszy świat. Śmiertelność jest olbrzymia, jednak kobiety i dzieci umierają dziesięciokrotnie częściej niż mężczyźni. Nasza bohaterka, położna w jednym z dużych szpitali w San Francisco, długo opiera się chorobie, lecz w końcu jednak i ona się zaraża. Kiedy wraca do zdrowia, jest już po wszystkim. Cywilizacja umarła, pozostała jedynie garstka ocalałych. Dysproporcja płci sprawia, że kobiety szybko stają się obiektem polowania – grasujące po spustoszonych Stanach Zjednoczonych bandy łapią je, wykorzystują, więżą i handlują nimi. Akuszerka (której imienia, jak wskazuje tytuł, nie poznamy) postanawia uciec z miasta, dla bezpieczeństwa przebierając się za mężczyznę.

Księga bezimiennej akuszerki zaczyna się jak dość typowe postapo z podkategorii "zaraza” – łącznie z obowiązkową sceną przebudzenia w szpitalu, kiedy jest już po kataklizmie. Nasza bohaterka musi szukać zasobów, unikać niebezpieczeństw i ogólnie walczyć o przetrwanie, od czasu do czasu, w miarę możliwości, pomagając innym ocalałym. Fabuła toczy się przewidywalnym torem, jednak sprawnie poprowadzona narracja i przyzwoite tempo akcji sprawiają, że początkowe rozdziały czyta się przyjemnie. Niestety, im dalej w las, tym gorzej. Wędrówka akuszerki prowadzi ją w coraz bardziej odludne rejony kraju, by ostatecznie doprowadzić do pewnej chatki, w której nasza bohaterka utknie na bardzo długo – tempo siada wtedy niemal do zera, a nacisk zostaje położony na relacje między bohaterami.

Nie byłoby to takie problematyczne, gdyby autorka wykreowała swoje postacie w sposób bardziej interesujący. Niestety, protagonistka jest typową Mary Sue, która wszystko wie i umie, co czyni ją osobą nieciekawą i mało wyrazistą. Pozostali bohaterowie wypadają przynajmniej bardziej interesująco. Biorąc pod uwagę realia opowieści, obawiałem się nieco, że autorka zdecyduje się charakteryzować postacie według prostego klucza "kobieta dobra, mężczyzna zły". Obawy te nie były całkiem nieuzasadnione (zdecydowana większość facetów w powieści to gwałciciele), ale też nie całkiem się sprawdziły – mamy tu również kilku przyjaznych panów, a charaktery pań, choć proste, są naprawdę rozmaite. Jednak mimo że autorka włożyła nieco pracy w zarysowanie i urozmaicenie postaci pobocznych, to nie są one na tyle wyraziste, by interakcje z nimi mogły zastąpić pełnoprawną akcję – szczególnie płasko wypada długi i rozbudowany wątek trójkąta miłosnego, który zwyczajnie nudzi, gdyż jego uczestnicy są po prostu nijacy.

Najgorsze rozczarowanie przychodzi jednak w finale, kiedy okazuje się, że wszystkie, ale to absolutnie wszystkie wcześniejsze wydarzenia były dokumentnie pozbawione znaczenia – tak naprawdę dopiero w kilku ostatnich rozdziałach rozpoczynają się "prawdziwe” atrakcje, przyczynek do akcji tomu drugiego serii. W przypadku innej książki moglibyśmy choć mówić o tym, że cała ta droga była niezbędna, by ukształtować charakter bohaterki – tu jednak pozostaje on w zasadzie niezmienny i ledwie zarysowany.

Biorąc pod uwagę otoczkę marketingową powieści, byłem ciekaw, jakimi obserwacjami na temat nierówności płci chce się czytelnikami podzielić autorka. Tu spotkało mnie rozczarowanie. Jedyny wniosek, który tak naprawdę można wyciągnąć z Księgi... to "w przypadku kolapsu cywilizacji, najsłabsi będą mieli najbardziej przechlapane”. Obserwacja tyleż prawdziwa, co oczywista i wielokrotnie już omówiona w innych pozycjach z gatunku. Również mocno akcentowany fakt, że bohaterka jest akuszerką, tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia dla akcji – nasza położna rozdaje kilku paniom środki antykoncepcyjne i odbiera jeden poród, jednak żadne z tych wydarzeń nie ma najmniejszego wpływu na rozwój akcji.

Dla podsumowania, Księga bezimiennej akuszerki to przeciętne postapo udające, że ma coś interesującego do powiedzenia na ważny społecznie temat. W rzeczywistości jednak jest to powieść niezbyt odkrywcza, o przeciętnej fabule, z umiarkowanie interesującymi postaciami i z przekazem bez krzty oryginalności.