» Artykuły » Inne artykuły » Książki w 2012 - Piotr Hęćka

Książki w 2012 - Piotr Hęćka

Książki w 2012 - Piotr Hęćka
W tym powoli dobiegającym końca roku miałem okazję przeczytać sporo ciekawych książek osadzonych w fantastycznych realiach. Większość to pozycje, które ukazały się przed 1 stycznia 2012 roku, więc, choć z całą pewnością warte wymienienia i polecenia, nie mogą znaleźć się w tym krótkim zestawianiu. Na całe szczęście mijający rok również przyniósł kilka znakomitych powieści – zarówno jeśli chodzi o debiuty, jak i kontynuacje dobrze znanych cykli, tudzież nowe książki już uznanych pisarzy.

2012 rok zaczął się wyjątkowo dobrze dla fanów urban fantasy. Polska doczekała się prawdziwej perełki z tego gatunku – Złodziej dusz Anety Jadowskiej, bo o nim mowa, przyciągał uwagę jeszcze zanim ukazał się na rynku. Wiadomość, że akcja powieści będzie się rozgrywała w Toruniu – mieście, które jest mi bardzo bliskie – wpłynęła na decyzję o zakupieniu tego tytułu w dniu premiery. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie żałuję. Debiut Jadowskiej skrzy się od sytuacyjnego, niewymuszonego humoru, kipi akcją oraz emocjami, a bohaterowie – w szczególności Dora Wilk – z miejsca zdobywają sympatię czytelnika. Można się czepiać fabuły, zarzucając jej prostotę, ale to dopiero pierwszy tom, otwierający heksalogię o wiedźmie-policjantce z Thornu, więc przyjdzie jeszcze czas na zaskakujące zwroty akcji.

Na początku marca Powergraph w końcu wydał pierwszą powieść Roberta M. Wegnera. Autor ten zdobył uznanie wielbicieli fantastyki dwoma tomami opowiadań – Opowieści z Meekhańskiego pogranicza Wschód – Zachód oraz Północ – Południe, z czego za jedno z nich zgarnął nawet Zajdla. Fani cierpliwie czekali na Niebo ze stali, a czekanie to w pełni się opłaciło. Choć napisanie dobrej książki to zupełnie inna bajka niż stworzenie zbioru opowiadań, Wegner i z tym świetnie sobie poradził. Fabuła biegnie kilkutorowo, wracają starzy znajomi, ale poznajemy też nowych bohaterów. W Niebie ze stali czytelnicy znajdą wszystko to, za co polubili autora: oszczędny, a jednocześnie świetny styl, protagonistów z krwi i kości, kierujących się honorem i braterstwem, oraz epickie fantasy w najlepszym, polskim wydaniu. Jeszcze nie opuściły mnie emocje po ostatnim zwrocie akcji, a już przestawiłem się na tryb oczekiwania na kolejną porcję Opowieści z Meekhańskiego pogranicza.

We wrześniu nakładem Fabryki Słów ukazała się debiutancka powieść Sławomira Mrugowskiego Strzygonia. W tym przypadku intrygował przede wszystkim średniowieczno-słowiański sztafaż oraz osadzenie fabuły u początków polskiego państwa. Muszę przyznać, że po książce tego autora spodziewałem się lekkiej, przyjemnej i niewymagającej lektury – a otrzymałem coś zupełnie innego. Postmodernistyczny styl prowadzenia narracji, nieustanne przeskakiwanie z jednego miejsca akcji w inne, imponujący warsztat, gawędziarski styl oraz pozornie chaotyczna, w rzeczywistości zaś niezwykle kunsztowna struktura tekstu – wystarczy przeczytać kilka stron, aby dojść do wniosku, że coś nam to przypomina. Mrugowski pisze w sposób ewokujący skojarzenia ze stylem Sapkowskiego, i nie jest to w żadnym wypadku zarzut! Polecam wszystkim, którzy tęsknią za Wiedźminem – ostrzegam jednak, że powieści brakuje naprawdę wyrazistego bohatera, jakim był Geralt.

Choć w okresie od 1 stycznia do dnia dzisiejszego przeczytałem mnóstwo świetnych książek anglojęzycznych autorów, to tylko dwie z nich zostały wydane w tym roku:

Jedną z nich są Bohaterowie, druga samodzielna powieść Joego Abercrombiego. Brytyjczyk od czasu debiutanckiej trylogii Pierwszego Prawa wyrósł na jednego z najważniejszych autorów fantasy – już ustawia się go w jednym rzędzie z Georgem R.R. Martinem. Bohaterowie to póki co bez wątpienia jego najlepsza książka. Po brzegi napakowana pędzącą na złamanie karku akcją oraz wiarygodnymi bohaterami, których można albo pokochać, albo znienawidzić. Autor zdecydował się na ciekawy zabieg – fabuła powieści obejmuje zaledwie trzy dni krwawych zmagań o wydawałoby się nieistotne wzgórze, acz to właśnie ta bitwa zdecyduje o przyszłości Unii i Północy. Bohaterowie w godny uznania sposób poszerzają wykoncypowane przez Abercrombiego uniwersum, a także potwierdzają, że jeśli chodzi o kreowanie niezwykłych indywiduów, nie ma on sobie równych.

Drugą z wartych wymienienia pozycji jest piąty tom Pieśni Lodu i Ognia George'a R.R. Martina. Tańca ze smokami najwierniejszym fanom przyszło wypatrywać przez prawie siedem lat! Niestety nie można z czystym sumieniem stwierdzić, iż czekanie się opłaciło. Martin, rzecz jasna, nie schodzi poniżej pewnego, całkiem wysokiego poziomu, ale po tylu latach można było spodziewać się bardziej wciągającej książki. Amerykanin, zamiast skupić się na rozwijaniu fabuły i kierowaniu wszystkich wątków w stronę wielkiego finału, wolał jeszcze bardziej rozszerzyć wykreowany przez siebie świat, skazując czytelników na opisy podróży oraz dziesiątków rodzajów win. Choć akcja rozwija się powoli, końcówka przyśpiesza i rodzi nadzieję na to, że w Wichrach zimy, kiedy by się nie ukazały, w końcu zacznie się coś dziać!

To by było na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie 2012 roku, ale skoro przed nami rok 2013 chciałem się podzielić oczekiwaniami, które wiąże z tym okresem. Zacznę od pewniaków, czyli dwóch powieści już wymienionego w tym zestawianiu Abercrombiego. MAG zapowiedział na luty wydanie jego najnowszej książki pt. Czerwona kraina, będącej już trzecią samodzielną powieścią ze świata Pierwszego prawa. Po przeczytaniu kilku zagranicznych recenzji nie mogę się doczekać ponownego spotkania z kilkoma bardzo dobrze znanymi bohaterami – fani Logena Dziewięciopalcego oraz Coski na pewno się nie zawiodą. W kwietniu zaś ma się ukazać długo wyczekiwany Ostatni argument królów – tom zamykający trylogię wspomnianego cyklu. MAG przejął prawa od wydawnictwa ISA, za co powinno im się postawić pomnik. Chociaż wierni fani prozy Brytyjczyka z pewnością już się domyślają, co też wydarzy się w wieńczącym trylogię tomie, to i tak stanowi on smakowity kąsek.

Zapewne nie tylko ja liczę na to, że w tym roku w końcu ukaże się Republika złodziei, trzeci tom cyklu o Niecnych Dżentelmenach Scotta Lyncha. Amerykanin po dwóch świetnych powieściach kazał fanom bardzo długo czekać na kontynuację przygód Locke'a Lamory, ale podobno rok 2013 to już nieprzesuwalna data – oby w istocie tak było.

Kolejnym autorem, który ma problemy z dotrzymywaniem terminów, jest Patrick Rothfuss. Gdy na rynku pojawiło się Imię wiatru – jego debiutancka powieść, która z miejsca zaskarbiła sobie sympatię tysięcy fanów – sam autor obiecywał, że kolejne dwa tomy ukażą się w niedługim czasie, bo były już napisane. Dziś już wiemy, że takie zapewnienia można traktować jedynie jak bajki dla łatwowiernych dzieci. Choć wydaje się to mało prawdopodobne, to wciąż mam niewielką nadzieję, że The Doors of Stone, tom wieńczący trylogię Kronik królobójcy, a tym samym zamykający historię Kvothe'a, ukaże się jeszcze w tym roku.

Podobnych wątpliwości nie budzi następna książka. Wojna w blasku dnia, trzeci tom cyklu o Malowanym człowieku Petera V. Bretta, została już zapowiedziana przez Fabrykę Słów na luty 2013 roku, więc w tym wypadku raczej nie ma się czego obawiać. Spokojnie można czekać na dalsze losy Malowanego Człowieka i reszty bohaterów, mierzących się każdej nocy z powstającymi z ziemi otchłańcami.

Innym pewniakiem jest drugi tom heksalogii o Dorze Wilk. Bogowie muszą być szaleni, bo taki tytuł nosi kolejna powieść Anety Jadowskiej, ukaże się 9 stycznia, więc już całkiem niedługo. Kto jeszcze nie czytał Złodzieja dusz, niech szybko nadrabia zaległości, bo warto!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Łopatką Wronkę: Meekhan
...czyli innowacja czy stagnacja w polskim fantasy?

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Rothfuss na 100% nie pojawi się w tym roku :P
02-01-2013 10:31
Clod
   
Ocena:
0
Sprawdzona i pewna informacja? Bo jeśli tak, to moje nadzieje runęły :( Pozostaje wierzyć w Lyncha!
02-01-2013 11:25
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Raczej na podstawie tego, co sam autor tu i tam wspomina półgębkiem, więc do pewniaków jej nie można zaliczyć, ale mimo wszystko nie nastraja to pozytywnie. A i pewno tom zamykający będzie jeszcze grubszy, coś tak czuję, że autorowi niełatwo będzie rozstać się ze swoimi bohaterem ;)
02-01-2013 20:08
Clod
   
Ocena:
0
Już myślałem, że Rothfuss udzielił jakiegoś wywiadu, który mi umknął :P W takim razie wciąż mogę robić sobie nadzieję!
Jeśli zaś chodzi o długość ostatniego tomu - jeśli Rebis nie podzieli go na 3 części, jakoś to przeżyję ^^
A jeszcze bardziej interesuje mnie, co Rothfuss planuje pisać po tym, jak już zakończy tylogię o rudowłosym hermetyku.
02-01-2013 20:23
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W sprawie długości: a niech i na cztery dzieli, właściwie to mnie też będzie trochę szkoda rozstać się z Kvothem ;)
02-01-2013 22:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.