Kroniki Amberu. Tom 2 - Roger Zelazny

Narkotyczna wyobraźnia

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Kroniki Amberu. Tom 2 - Roger Zelazny
Temat walki przeciwstawnych sił towarzyszy nam od zarania ludzkości, przykładem niech będzie choćby biblijna scena z kuszeniem Ewy, bodaj pierwsze literackie przedstawienie tego konfliktu. Poprzez wieki pisarze i inni artyści odwzorowywali go w rozmaity sposób, zmieniając nazwy stron i ubarwiając odpowiednio opowieść. W tomie drugim Kronik Amberu Roger Zelazny przedstawił to w jeden z najciekawszych znanych mi sposobów.

Założenie wydaje się klasyczne: Chaos (Logrus) rywalizuje z Porządkiem (Wzorzec) o dominację, ale żadnej ze stron nie udaje się uzyskać wyraźnej przewagi, dzięki czemu wszechświat istnieje we względnej harmonii. Jednak wydarzenia jakie miały miejsce w pierwszym tomie Kronik Amberu (między innymi stworzenie drugiego Wzorca) zachwiały istniejący stan rzeczy i obie odwieczne siły przystępują do ostatecznej rozgrywki.

I nie jest to w żadnym razie konflikt banalny – zarówno Wzorzec jak i Logrus są inteligentne oraz świadome, wykorzystują swoje wpływy w Dworcach Chaosu, Amberze oraz poszczególnych Cieniach. Decydującą rolę w tych zmaganiach ma odegrać Merlin, syn Corwina z Amberu, wychowanek Chaosu. Zostaje on wplątany w sieć spisków i wydarzeń, stając się ośrodkiem walk o wpływy.

Tworzenie skomplikowanych intryg z drugim, a czasem i trzecim dnem, żonglowanie wieloma barwnymi postaciami a także kompletnie zaskakujące zwroty akcji – dzięki tym czynnikom twórczości Zelazny'ego szablonowy konflikt Chaosu z Porządkiem nabiera zupełnie innego wymiaru. Czytelnik w pewnym momencie może przestać nadążać za rozwojem sytuacji oraz mieszaniem ze sobą na pozór niczym niezwiązanych wątków, ale trzeba przyznać, że z biegiem czasu wszystkie te zabiegi nabierają sensu i logiki.

A i sami bohaterowie są nie mniej interesujący, niż intryga, w której uczestniczą: Merlin, niosący w sobie dziedzictwo zarówno Chaosu jak i Porządku, niesamowicie podobny do ojca pod względem talentu do wpadania w kłopoty; Ghostwheel – mechaniczne cudo, nieświadomie obdarzone przez swego twórcę wielką mocą, stający się samodzielnym graczem w intrydze; Luke, nabierający znaczenia w miarę upływu czasu, mający dość niejednoznaczną rolę; oraz wielu innych. Każdy z bohaterów pojawiających się w Kronikach… zapada w pamięć jakąś szczególną cechą czy umiejętnością – kreacja postaci w przypadku Zelazny'ego wypada znakomicie. Co prawda kilkakrotnie razi pokrętna logika wyborów podejmowanych przez bohaterów tudzież łatwość z jaką przychodzi im zmiana priorytetów, ale nie wpływa to zbyt negatywnie na radość płynącą z lektury.

Równie udanie autorowi wychodzi tworzenie niesamowitych opisów, zwłaszcza dotyczących poruszania się między Cieniami – podczas lektury niejednokrotnie czułem się jakbym podróżował znarkotyzowany kolorowym pociągiem pełnym hipisów; na osobne pochwały zasługują surrealistyczne sceny odwołujące się do Alicji w Krainie Czarów i kota z Cheshire.

Na minus zaliczyć muszę zakończenie – po tak skrupulatnej, dopieszczonej i wielowątkowej intrydze spodziewałem się dużo bardziej emocjonującego i rozwiniętego finału, pochłonięcia i zmiażdżenia przez wyobraźnię Zelazny'ego, ale niestety, zawiodłem się. Nie spodobała mi się również otwarta forma zakończenia, ale to już kwestia gustu.

Patrząc na całokształt, Zelazny stworzył dzieło niepowtarzalne, przełomowe i epickie. Jego pomysłowość oraz plastyczne pióro zachwycają, sprawiając, że czytelnik pochłania kolejne strony. Pomimo drobnych wad polecam Kroniki Amberu każdemu czytelnikowi – nie tylko fantastyki.