» Recenzje » Krew kamienia

Krew kamienia

Krew kamienia
Lata spędzone na czytaniu literatury rozrywkowej przekonały mnie dobitnie o jednym: na tym polu absolutnie najważniejsza jest jakość wykonania. Kiedy wiadomo, że autor będzie tworzył na kanwie znanych i lubianych schematów, to czytelnik ma prawo oczekiwać rzemieślniczej sprawności i odpowiedniego poziomu. A że Krew kamienia przede wszystkim ma pozwolić odbiorcy się rozerwać, to właśnie szczegóły pełnią w powieści Arkadego Saulskiego kluczową rolę. 

Koniec wojny, jak to niekiedy bywa, dla niektórych jest dopiero początkiem. Choćby dla Harlana, weterana karnych batalionów, który za służbę zostaję nagrodzony amnestią, przekreślającą jego bandycką przeszłość i obiecującą coś zupełnie nowego: życie na wolności, bez przemocy. Lecz czy w jego domu, bezlitosnej ojczyźnie twardych wojowników, można odnaleźć spokój? 

Ciężko zacząć recenzję Krwi kamienia inaczej niż od... Joego Abercrombiego. Brytyjski pisarz stał się symbolem pewnej dosyć konkretnej odmiany fantastyki, do której Arkady Saulski z całą pewnością nawiązuje. U autora Pierwszego prawa zemsta stanowi niezwykle ważny element świata (niektóre jego powieści często zalicza się do tak zwanego revenge fantasy), niekiedy wręcz koło zamachowe fabuły i fundament kreacji postaci. Najbardziej oczywisty przykład takiego podejścia do pisania stanowi jego historia zdradzająca wszystko tytułem: Zemsta najlepiej smakuje na zimno, ale taka Czerwona kraina w założeniach wiele się nie różni.  

Ta króciutka wzmianka o Abercrombiem potrzebna mi była jako tło do wymienienia najważniejszych filarów jego twórczości: skupienia się na najmroczniejszych elementach świata, podkręcania brutalności i krwawości, nawet kosztem realizmu. Dalej: ujęcie rzeczywistości jako serii niekończących się problemów, które rozwiązać można tylko siłą, kreowanie bohaterów wokół konceptu przetrwania najlepiej dopasowanych, a także nieufność i pragmatyzm (z wyraźnie wybijającymi się na jego tle nielicznymi przebłyskami prawdziwego honoru)… można by tak wymieniać bardzo długo. A im więcej by się napisało, tym dokładniejszy byłby opis założeń stojących za Krwią kamienia

I tutaj pojawia się ciekawa kwestia: czytelnicy rozmiłowani w dzisiejszym fantasy – a chyba nie da się takim być, nie mając żadnej styczności z twórczością Abercrombiego – wiedzą już, co napisał Saulski, nie wiedzą natomiast jak. Zacznijmy od rzeczy pozytywnych: choć oryginalności w powieści Polaka jest jeszcze mniej niż u popularnego Brytyjczyka, który też nowatorstwem nie grzeszy, to wszystko składa się na całkiem spójną całość. Mamy hardych górali broniących swych pradawnych twierdz, związaną z szalonymi magami tajemnicę, graniczące z obsesją pragnienie uznania i zaszczytów, w końcu zrodzoną w opozycji do niego chęć zemsty. Świat Krwi kamienia to świat wartości prostych i oczywistych, ale Saulski wykorzystał napięcia między nimi w taki sposób, że historia przyjemnie płynie od początku do końca, bez szczególnych dziur czy dłużyzn, nielogicznych wolt i boskich interwencji. Jest w tej prostocie pewien urok. Zdaje się zresztą, że w jakiś sposób spływa on na głównych bohaterów, którzy, równie banalni, łatwo zdobywają sympatię czytelnika. 

Tutaj, niestety, zalety Krwi kamienia nieubłaganie się kończą. Prostota chroni autora przed większymi wtopami, ale też w oczywisty sposób ogranicza jego poczynania – w liniowych, poskładanych ze standardowych klocków historiach czytelnicy mogą przebierać, w związku z czym często szukają rzeczy bardziej oryginalnych. Czy choćby głębszych – świat z powieści Saulskiego nie sprawia wrażenia dokładnie przemyślanego i zaplanowanego. Jego dzieje nie otulają fabuły, jakby rzeczywiście ją kształtowały (co robi wrażenie u najlepszych światotwórców: od Tolkiena i le Guin do Sandersona czy McClellana), a wspominane są tylko wtedy, gdy autor potrzebuje ich do wyjaśnienia jakiegoś konkretnego zjawiska. Ten specyficzny pragmatyzm sięga zresztą dalej. Razi to w przypadku bohaterów i relacji między nimi. Saulski wybrał na protagonistę najgorszego człowieka pod słońcem, ale najwidoczniej bał się, że ten mógłby nie przypaść odbiorcom do gustu, więc robi z niego pozbawioną ikry wydmuszkę. Słyszymy o Harlanie co rusz, że mordował i rabował, że gwałcił i zabijał, że był postrachem miast i wsi, ale w powieści widzimy dobrego chłopaka, który się zagubił, ale już wrócił na ścieżkę prowadzącą do ratowania niewiast i pacholąt w potrzebie. Jedyna bodaj retrospekcja dotycząca tematu bandyckiego życia została wprowadzona do tekstu... cóż, “niezręcznie” to w tym wypadku najniższy wymiar kary. W dodatku nowy blask protagonisty nie pozostaje bez wpływu na innych, bo brat Harlana – hardy góral, dla którego najważniejsza jest praworządność – po pierwszych (liczących kilka akapitów) pomyłkach postanawia zapomnieć o mrocznej przeszłości bohatera i stać się dla niego opoką na tym łez padole. To wszystko podlane jeszcze zostało tanim sentymentalizmem, który przejawia się w zarówno w pojedynczych scenach (ostatnie spotkanie Niry i Lydii), jak i całej narracji (relacja Niry z Harlanem). No i ostatnia sprawa: jak Krew kamienia została napisana.

Język, jak to zwykle w tego typu literaturze bywa, miał być przezroczysty. Miał, ale zdarzają się Saulskiemu potknięcia. Bardzo razi zdecydowany nadmiar wykrzyknień – autor chyba zapomniał, że mają one podkreślać emocje, a nie je kreować. Druga sprawa to pojawiające się gdzieniegdzie ślady niedbalstwa – najlepszy przykład to scena, w której Nira zwraca się do Harlana po imieniu przy grupie innych bohaterów, a potem domyśla się, że ci go znają... bo używają jego imienia.  

Krew kamienia to powieść, po której widać, że jest dziełem pisarza niezbyt doświadczonego. Twórcy tacy jak Jakub Ćwiek, Robert M. Wegner czy Andrzej Pilipiuk z pewnością byliby w stanie uniknąć prostych często potknięć, jakie zdarzyły się Saulskiemu. Krytyczna lektura z zakreślaczem w dłoni prawdopodobnie mocno pomogłaby tekstowi, ale, szczerze mówiąc, nie byłaby w stanie naprawić wszystkich jego usterek. Dlatego też polecam książkę przede wszystkim miłośnikom gatunku śmiertelnie spragnionym ukochanej literatury, mniej zaznajomionym z tego typu fantasy natomiast rekomendowałbym zacząć od Abercrombiego. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Krew kamienia
Autor: Arkady Saulski
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 7 sierpnia 2020
Liczba stron: 386
Oprawa: twarda
Format: 130×200mm
ISBN-13: 978-83-7964-535-0
Cena: 47,90 zł



Czytaj również

Bitwa Nieśmiertelnych
Nijaki finał nijakiego cyklu
- recenzja
Pani Cisza
Kopia kopii
- recenzja
Czerwony Lotos
Przeciętność w stylu japońskim
- recenzja
Wilk
Co nas nie zabije...
- recenzja
Wilk
- fragment
Czarna Kolonia
Nowy życiodajny Mars
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.