Kraina Lovecrafta

Czarno-biały świat

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Kraina Lovecrafta
Kraina Lovecrafta powinna uraczyć czytelnika grozą rodem z twórczości Samotnika z Providence, a przy okazji zmierzyć się z problemem rasizmu w Stanach Zjednoczonych lat 50. Przynajmniej wedle zapowiedzi – które jednak należy, mówiąc oględnie, traktować z przymrużeniem oka.

Atticus Turner, dwudziestoletni weteran wojenny, wyrusza na poszukiwanie zaginionego ojca. Niechcący wikła się przy tym w intrygę uknutą przez członków Zakonu Prastarego Świtu – dość stereotypowego mistycznego stowarzyszenia – którzy mają wobec mężczyzny własne, mroczne plany.

Książka Matta Ruffa to zbiór opowiadań połączonych wspólną tematyką i spiętych fabularną klamrą – choć każde z nich stanowi zamkniętą historię, układają się w większy obraz. Koniecznie należy przy tym podkreślić, że zawarte tu teksty nie mają zgoła nic wspólnego z twórczością Lovecrafta, wbrew temu, co sugeruje tytuł – pojawia się w nich kilka rekwizytów, takich jak prastare księgi, dziwny kult czy magiczne rytuały, ale horrorami nie da się ich nazwać żadna miarą. To historie przygodowe, w których sporo się dzieje, bohaterowie są nieustraszeni, a zjawiska nadprzyrodzone – raczej intrygujące, niż straszne.

Pominąwszy kwestię mylącego tytułu, poszczególne opowiadania czyta się całkiem dobrze. Ich fabuły zostały wykreowane w sposób przemyślany i od czasu do czasu dają radę nawet zaskoczyć czytelnika. Autorowi nie można też odmówić wyobraźni, gdyż w sposób bardzo pomysłowy wykorzystuje znajome, typowe dla horrorów motywy na nowe, nieoczywiste sposoby. Jeżeli dodać do tego sprawnie poprowadzoną narrację, uzyskujemy teksty przyjemne w lekturze – ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby ich bohaterowie byli bardziej aktywni.

Postacie wykreowane przez Ruffa są bowiem nieszczególnie interesujące. Zwykle ograniczają się do reagowania na wydarzenia, nie przejawiając własnej inicjatywy (zmienia się to dopiero w ostatnim opowiadaniu) – w zasadzie jedynymi osobami z planem są w tej książce antagoniści. Co gorsza, główni bohaterowie (do których, poza Atticusem należą też jego ojciec, przyjaciółka z dzieciństwa, wuj i kilka innych osób z rodziny) są zwyczajnie nijacy. Ich charakterystyki sprowadzają się zwykle do jednej-dwóch cech, przez co wydają się płascy i nie zapadają w pamięć.

Taka kreacja postaci sprawia, że kiedy autor postanawia się zmierzyć z tematem rasizmu (czyli niemal natychmiast), wypada to sztucznie. Czarnoskóre postacie są tu pełne godności i odwagi, biali z kolei to niemal co do jednego bigoci i rasiści. A już biali policjanci zajmują się niemal wyłącznie zastraszaniem lub zabijaniem Afroamerykanów. Spłyca to cały problem, zmieniając go w coś strasznego być może, ale przerysowanego, przez co trudno ów wizerunek traktować poważnie.

Kraina Lovecrafta to dość przyjemne, przygodowe czytadełko. Lektura przebiega szybko i bez większych zgrzytów, czytelnik łatwo daje się ponieść wyobraźni autora. Niestety, nijaka kreacja postaci i marna próba zmierzenia się z poważnym problemem społecznym sprawiają, że przyjemność z czytania jest zdecydowanie mniejsza, niż by być mogła.