Koniec wieczności
Wieczność po latach
Redakcja: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler, Matylda 'Melanto' Zatorska, Kamil 'Kamulec' ChmielPomimo upływu czasu powieść Asimova ma siłę, by poruszyć i wywołać refleksję. Utwór był pisany w dobie powojennej, u zarania żelaznej kurtyny i lęku przed nadejściem nuklearnej zagłady, co w jego treści jest wyraźnie widoczne, zaś obserwacje związane z przebłyskującym w różnych formach relatywizmem moralnym bohaterów wzbudzają gorzki posmak.
Przy tak niewielkiej objętości trudno omówić fabułę bez zdradzania jej szczegółów. Dość powiedzieć, że główny bohater – technik Harlan – przynależy do Wieczności, ugrupowania korzystającego z technologii umożliwiającej funkcjonowanie poza naszą rzeczywistością. Członkowie Wieczności są dobierani z największą starannością, zaś ich zadaniem jest manipulacja różnymi okresami świata rzeczywistego (choć zasadność tego określenia jest w tym wypadku dyskusyjna). Regulowanie przeszłości i przyszłości ma – w założeniu – nieustannie zwiększać sumę zadowolenia z bezpiecznego, spokojnego istnienia ludzkości.
Powieść w nielinearnej (a zarazem nieeksperymentalnej i przejrzystej) narracji skupia się na opisie Wieczności – jej zasad, społeczności i wpływów. W dziele jest mało tzw. technobełkotu, a ten, który występuje, został zastosowany na tyle rozsądnie, że czytelnik nie czuje się bardziej nowoczesnym lub lepiej doinformowanym od bohaterów dzieła. Owszem, potrzebne jest w pewnej mierze zawieszenie niewiary, jednak Koniec wieczności dalej inspiruje i zdumiewa opisami przyszłych stuleci (sięgającymi dziesiątki, setki wieków w przód), tak odległymi, a zarazem tak ludzkimi.
Największą wadą powieści jest, niestety, sam Harlan, któremu towarzyszymy na niemal każdej karcie i z którego perspektywy poznajemy fabułę. Technik posiada wiele ludzkich cech, w tym wad, jednak czasem nie sposób interpretować jego decyzji inaczej niż jako przejaw niedojrzałości. Jak na niezwykle utalentowanego i inteligentnego członka elitarnej społeczności, starającej się zabijać emocje i uczucia swoich członków, w dodatku mającego w perspektywie awans na najwyższe stanowiska, jest on zdumiewająco mściwy, gwałtowny i, z braku lepszego doboru słów, zaślepiony własnym libido. Niektóre myśli i działania Harlana bawią i chociaż są względnie spójne z resztą powieści, utrudniają zaangażowanie w jego dylematy i poczucie do niego sympatii.
Inną wadą jest pozornie seksistowski wydźwięk niektórych fragmentów powieści, które przedstawiają jedyną kobiecą postać jako obiekt ślepych żądz samczych, osobę nieco zacofaną, a zarazem osiągającą swoje cele używając, jakże oryginalnie, atrakcyjnego ciała (bynajmniej nie do przestawiania figur szachowych). Są to jednak wydarzenia wyrwane z kontekstu i ostatecznie pewien niesmak, który może towarzyszyć czytelnikowi, zostaje zdławiony.
Koniec wieczności pozostaje, na szczęście, dynamicznym, kreatywnym utworem mierzącym się z trudnymi tematami, których nie da się zakończyć banalną odpowiedzią. Pokrzepiający wydźwięk całości wymaga najpierw zagłębienia się w zgoła bolesną fabułę. Pozostawia jednak czytelnika znacznie bogatszego wewnętrznie i usatysfakcjonowanego.